Setka opozycjonistów pod wodzą młodego adwokata Fidela Castro natarła 26 lipca 1953 r. nad ranem na twierdzę Moncada w Santiago de Cuba. Większość zginęła, głównie już po poddaniu się, ale rocznicę obchodzi się na Kubie jako początek zbrojnej rewolucji.
Oprócz tej twierdzy - była zarazem ciężkim więzieniem politycznym panującej wówczas na Kubie dyktatury skorumpowanego prezydenta Fulgencio Batisty, który poprzedniego roku zagarnął władzę w drodze przewrotu wojskowego - dwie inne grupy powstańcze, ok. 60 ludzi, zaatakowały niedaleki fort wojskowy w Bayamo i szpital.
Powstańcy, wśród nich młodszy brat Fidela, Raul Castro, przygotowywali się do akcji na legalnych strzelnicach sportowych. Służyły im do treningu również myśliwskie dwururki wypożyczane Fidelowi Castro przez Ernesta Hemigwaya, który przebywał często w swej rezydencji pod Hawaną.
Kubańska partia komunistyczna, działająca wówczas pod nazwą Socjalistycznej Partii Ludowej, uznała akcje zbrojną młodych idealistów za awanturnictwo. Krytykowała ich za to, że odmawiają udziału w wyborach" i "wierzą jedynie w walkę partyzancką, terroryzm i pucz", jak pisał jej organ, tygodnik "Carta Semanal".
Wprawdzie Fidel Castro wybrał na czas ataku dogodny moment - drugie co do wielkości kubańskie miasto było nad ranem uśpione po dniu tradycyjnego karnawału - nieostrzelani powstańcy ponieśli jednak klęskę, część zginęła, a większość rozstrzelano lub zamordowano po torturach.
Fidel Castro miał niebywałe szczęście: oficer, który wziął go do niewoli w zaimprowizowanym obozie powstańczym w górach, nie dopuścił do jego rozstrzelania i dostarczył do więzienia.
Niektóre źródła historyczne podają, że za absolwentem liceum jezuitów w Hawanie i potomkiem ziemieńskiej rodziny pochodzącej z hiszpańskiej Galicii, do której należały znaczne plantacje trzciny cukrowej w kubańskiej prowincji Oriente, ujął się ówczesny katolicki arcybiskup Santiago de Cuba.
Doszło do procesu, na którym Castro wystąpił w charakterze własnego obrońcy. Wygłosił błyskotliwe przemówienie, które zakończył słynnym zdaniem: "Historia mnie uniewinni".
Mowa ta stała się zapowiedzią jego rewolucji partyzanckiej.
Wkrótce pozwolono mu opuścić Kubę. Powrócił z Meksyku na wybrzeże prowincji Oriente w grudniu 1956 roku słynnym jachtem "Granma" z grupą 82 partyzantów i zapoczątkował wojnę partyzancką w górach Sierra Maestra przeciwko Batiście.
W 6 lat po ataku na Moncadę, 1 stycznia 1959 roku, oddziały "guerrilleros" Fidela Castro wkroczyły do Hawany i rozpoczął się pierwszy, "romantyczny" okres rewolucji, której hasłem stały się początkowo słowa przywódcy z pierwszego jego przemówienia w stolicy: "Będziemy jedli mało, ale będziemy jedli wszyscy!".
Jak na ówczesne warunki Ameryki Łacińskiej był to ambitny program.
W ówczesnym świecie przedzielonym żelazną kurtyną na dwa bloki, rewolucja ta sprawiła jednak, że przeszło 10-milionowa wyspa leżąca naprzeciw Florydy, po drugiej stronie Zatoki Meksykańskiej, znalazła się niemal na trzy następne dziesięciolecia w strefie wpływów Związku Radzieckiego z niemal wszystkimi tego konsekwencjami, m.in. w sferze podstawowych swobód obywatelskich.
Od rozpadu ZSRR, po ustaniu pomocy gospodarczej płynącej z imperium, Kuba weszła ostrożnie na trudną drogę przywracania reguł gospodarki rynkowej w społeczeństwie spragnionym większej wolności, ale zarazem przywykłym do korzystania z podstawowych świadczeń, jakie zapewnia państwo opiekuńcze.
Swój udział w obchodach 60-lecia szturmu na Moncadę w Santiago de Cuba, którego dzień - 26 lipca - jest na Kubie oficjalnym świętem państwowym, zapowiedziało dziewięciu przywódców z krajów Ameryki Łacińskiej.
Mirosław Ikonowicz (PAP)