Na temat polskiej i ukraińskiej pamięci o rzezi wołyńskiej oraz dialogu obu narodów rozmawiali uczestnicy debaty „Wołyń i pojednanie”, zorganizowanej w środę w Warszawie. 11 lipca mija 70 lat od kulminacji zbrodni UPA na Polakach z Wołynia i Galicji Wschodniej.
„Można się zastanowić, czy powinniśmy mówić o pamięci o zbrodni wołyńskiej, czy raczej o niepamięci. Bo jeśli bralibyśmy pod uwagę nie elity, nie środowiska intelektualne, polityczne i religijne, to wydaję mi się, że dominuje jednak niepamięć” – powiedział prezes IPN Łukasz Kamiński, powołując się na przeprowadzone przed kilkoma laty w Polsce badania społeczne, które wykazały bardzo niski stan wiedzy na temat zbrodni przeprowadzonych w latach 1943-1944 przez UPA na ok. 100 tys. Polakach, mieszkańcach Wołynia i Galicji Wschodniej.
Według Kamińskiego, niewiedza ma dominujący wpływ na proces pojednania polsko-ukraińskiego. „Społeczeństwa polskie i ukraińskie w swej większości nie wiedzą w jakiej sprawie mamy się jednać, co mamy sobie wzajemnie przebaczać” – wyjaśnił prezes IPN. Jak podkreślił, wyzwaniem zarówno dla Polaków, jak i Ukraińców, jest odpowiedź na pytanie o miejsce zbrodni wołyńskiej w historii każdego z tych narodów z osobna, a nie tylko we wspólnych relacjach.
„Droga pojednania mogłaby wieść m.in. przez podjęcie wspólnych, polsko-ukraińskich badań nad dokładną liczbą ofiar zbrodni wołyńskiej – wciąż nie jest ona bowiem znana” – zaznaczył Kamiński.
Prof. Jarosław Hrycak, historyk z Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie mówił, że obecnie na Ukrainie nie ma woli politycznej, aby podjąć niezwykle trudny temat rzezi wołyńskiej. „Ukraińcy boją się, że dyskutując o Wołyniu, stracą własną tożsamość” – wyjaśnił Hrycak, zwracając uwagę na to, że problem w pojednaniu Polaków i Ukraińców wynika ze zbyt dużej koncentracji na wzajemnych stosunkach w oderwaniu od ich kontekstu, historycznego tła.
Jak dodał, niewiedza wśród ukraińskiego społeczeństwa na temat wydarzeń na Wołyniu i w Galicji Wschodniej sprzed 70 lat paradoksalnie sprzyja dialogowi polsko-ukraińskiemu, gdyż nie powoduje dodatkowych tarć miedzy narodami boleśnie doświadczonymi przed historię.
Do słów Hrycaka odniósł się Kamiński, według którego milczenie w sprawie wydarzeń sprzed 70 lat nie sprzyja prawdziwemu pojednaniu Polaków i Ukraińców. „Łatwiej jest wygłaszać deklaracje o pojednaniu w warunkach braku dyskusji o przeszłości (…). We współczesnym świecie amnezja nie jest możliwa, siła świadectw ofiar jest tak silna, że one prędzej czy później wrócą” – wyjaśnił prezes IPN.
Na wzajemne antagonizmy między Polakami i Ukraińcami, które rzucają cień na pojednanie między oboma narodami, wskazała Bogumiła Berdychowska z kwartalnika „Więź”.
Publicystka przypomniała oficjalne obchody 60. rocznicy zbrodni, które odbyły się w 2003 r. w ukraińskiej Pawliwce (dawnym Porycku), choć - jak podkreśliła - społeczeństwo ukraińskie nie było jeszcze wówczas gotowe na pojednanie z Polakami.
„Nasi ukraińscy przyjaciele muszą przyjąć do wiadomości, że Polacy pamiętają i będą pamiętać o Wołyniu w sposób niekoniunkturalny. Będą pamiętać dlatego, że elementarną powinnością żywych wobec umarłych jest godny pochówek i oddanie pomordowanym hołdu” - podkreśliła Bogumiła Berdychowska z kwartalnika „Więź” .
Berdychowska mówiła, że wspólną polsko-ukraińską pamięć o tragicznych wydarzeniach wołyńskich utrudnia m.in. stanowisko części środowiska kresowego, które domaga się potępienia Kościoła greckokatolickiego z metropolitą Andrzejem Szeptyckim na czele. „Wiemy, że Szeptycki widział dramat i tragedię okupacji, informował o tym papieża, wysyłał listy pasterskie pod dekalogowym hasłem +nie zabijaj+. Dla części środowiska kresowego to nie ma jednak znaczenia” – mówiła Berdychowska.
Z drugiej strony – podkreśliła – dla części Ukraińców podejmowane przez Polaków próby rozmów o zbrodni wołyńskiej są odczytywane jako przejaw wrogości. „Nasi ukraińscy przyjaciele muszą przyjąć do wiadomości, że Polacy pamiętają i będą pamiętać o Wołyniu w sposób niekoniunkturalny. Będą pamiętać dlatego, że elementarną powinnością żywych wobec umarłych jest godny pochówek i oddanie pomordowanym hołdu”.
Myrosław Marynowycz, prorektor Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie, a w czasach ZSRS działacz na rzecz praw człowieka, zgodził się z Hrycakiem, że obecnie na Ukrainie nie ma politycznej koniunktury do debaty na temat zbrodni wołyńskiej. „Bardzo rozumiem jednak koła kresowe, którym zabroniono mówić o bólu, jaki przeżywają. Uważam to za pomyłkę” – zaznaczył.
Według Marynowicza, traktowanie ukraińskich oraz polskich zbrodni dokonanych przed 70 laty w kategorii działań odwetowych – jako następstw innych działań – jest absurdem. Badacz zastrzegł jednak, że takie myślenie jest wciąż obecnie w obu narodach.
W jego ocenie, odtwarzanie strasznych historii mordów z 1943 r. sprawia obu narodom ból i może popsuć wzajemne relacje.
„Głos duszony bardzo często się radykalizuje, uderza z większą siłą. Nawet jeśli te głosy utrudniają dialog, to bez nich nie da się go prowadzić” – podkreślił Kamiński, odnosząc się do wypowiedzi Marynowicza. W opinii prezesa IPN, choć mówienie o zbrodni wołyńskiej wywołuje ból, nie da się go uniknąć. „To jest po prostu bolesna przeszłość; jeśli chcemy o niej mówić, to ten ból musi powrócić. Przeżycie tego bólu teraz nie wywoła nowego konfliktu, a pozwoli uniknąć gorszych relacji w przyszłości” – wyjaśnił Kamiński.
Debatę „Wołyń i pojednanie” zorganizowała stołeczna Fundacja im. Stefana Batorego.(PAP)
wmk/ abe/