Nicka Cave'a nazywają ekscentrykiem i dziwakiem. Jest jednak na pierwszym miejscu człowiekiem wielu talentów – muzykiem, poetą, pisarzem, scenarzystą, aktorem. Dwa koncerty, które grupa Nick Cave and the Bad Seeds zagra w Polsce (7 sierpnia w Gliwicach, 8 sierpnia – w Gdańsku), będą pierwszymi występami zespołu w naszym kraju po czteroletniej przerwie.
„Jestem beznadziejnie romantycznym pesymistą. Dostrzegam, że ludzie mają ogromny potencjał robienia rzeczy cudownych, a mimo wszystko świat pełen jest głupoty, małostkowości, ignorancji i okrucieństwa” – powiedział kiedyś o sobie Nick Cave. W ten sposób najlepiej chyba zdefiniował własną artystyczną osobowość, która zdaje się wiecznie oscylować między fascynacją mrokiem a poszukiwaniem pojednania z jasną stroną życia. To ostatnie najdobitniej wybrzmiało na jego płycie „Ghosteen” – nagranej z zespołem Nick Cave and the Bad Seeds i nawiązującej – choć nie wprost – do żałoby po tragicznie zmarłym synu artysty. „Ten świat jest piękny/Zatrzymam go w sercu/Pozwalam ci odejść" – zaśpiewał Cave w jednym z utworów.
Wydany w 2019 r. album został zapowiedziany dopiero tydzień przed ukazaniem się. Nie miał być przedsięwzięciem komercyjnym, nie promowano go żadnym singlem ani teaserem. „Ghosteen” miał być płytą opowieścią – o wędrującej duszy, zmaganiu z traumą i ostatecznym pogodzeniem się z tym, co ostateczne. Żałobą i próbą przepracowania jej był naznaczony również album „7 Psalms”, mający charakter melorecytacji.
To, co najbardziej ostateczne – śmierć – naznaczało twórczość Cave’a od bardzo dawna. Gdy miał 21 lat, stracił ojca. Sam też, nie stroniąc od narkotyków, latami balansował na granicy życia i śmierci. W późniejszych latach pochował dwóch synów: 15-letniego Arthura (2015) i 30-letniego Jethro (2022).
Chyba najbardziej znany utwór w dorobku Cave’a „Where the Wild Roses Grow”, nagrany w duecie z Kylie Minogue, część fanów uznała za zdradę jego elitarnej publiczności i pójście w stronę komercji. A przecież wspomniana ballada, przesączona czułością i zarazem okrucieństwem, nie odbiegała daleko od wrażliwości poetyckiej Cave’a. Podobnie było z innym komercyjnym utworem – „She’s Not There” (coverem przeboju grupy The Zombies z 1964 r.), nagranym wspólnie z wokalistką Neko Case na potrzeby serialu „Czysta krew”. Któż muzycznie mógł lepiej wpasować się w konwencję opowieści o wampirach z przymrużeniem oka niż Cave właśnie?
Nazywają go ekscentrykiem i dziwakiem. Jest jednak na pierwszym miejscu człowiekiem wielu talentów – muzykiem, poetą, pisarzem, scenarzystą, aktorem. Urodzony w 1957 r. Australijczyk, zaczynał karierę w latach siedemdziesiątych jako założyciel zespołu The Birthday Party, który z czasem przekształcił się w istniejącą do dziś grupę Nick Cave and the Bad Seeds (prócz Cave’a w zespole pozostał Mick Harvey). W 2006 r. wraz z częścią macierzystej ekipy powołał rockowy projekt Grinderman, który działał przez pięć lat.
W jednej z publicznych wypowiedzi Cave oświadczył, że nie obawia się upływu czasu. Twierdzi przewrotnie, że najbardziej pozytywną stroną wejścia w zaawansowany wiek jest to, że nie musi już otaczać się młodymi ludźmi. „Nie ma w tym żadnego snobizmu lub patrzenia na nikogo z góry. Po prostu jako młodzieniec zawsze czułem się trochę nie na miejscu i w pewien sposób staro. Wraz z upływem lat coraz bardziej rozumiem samego siebie i powody, dla których robię pewne rzeczy. […] Wiem też, co czyni mnie jeszcze lepszym człowiekiem, a co może tylko zaszkodzić” – wyjaśniał. Zapewnia również, że jest szczęśliwy, iż nigdy nie dał się zaszufladkować jako twórca tak zwanej muzyki młodzieżowej. Dziś nie musi nikogo udawać ani odmładzać się na siłę.
Czarne, półdługie włosy zaczesane do tyłu, ciemny garnitur i jasna koszula to nieodmiennie znaki rozpoznawcze jego scenicznego wizerunku, niezależnie od mód i czasów. Kiedy w 1996 r. został nominowany do Nagród MTV w kategorii najlepszy artysta, w liście do jurorów poprosił o wycofanie wyróżnienia, motywując to potrzebą chronienia delikatnej natury jego muzyki i niechęcią uczestnictwa w wyścigu przypominającego dyscyplinę sportową. Wspominał też swój udział w rozdaniu nagród Grammy na początku lat dziewięćdziesiątych. „Wtedy na topie była Nirvana i inne tego typu zespoły. Wyszliśmy na scenę w tych naszych czarnych garniturach. Mieliśmy wrażenie, że wszyscy wokół szepczą: +spadajcie stąd jak najszybciej+. Ale nasi słuchacze mogą mieć pewność, że zawsze pozostajemy sobą, zachowujemy się prawdziwie i nie zmienimy tylko dlatego, że świat się zmienia” - opowiadał.
Cave stał się jedną z najbardziej fascynujących i enigmatycznych postaci świata muzyki, a także literatury i filmu. Jego filmowy portret to "20 000 dni na ziemi". W obrazie pokazano sceny, w których Cave rozmawia z terapeutą albo przegląda zdjęcia z szalonych lat, gdy zaczynała się jego kariera. Widz poznaje również materiały z sal prób i studiów nagraniowych, przeplatane wypowiedziami muzyków, którzy z nim pracowali. W 1989 r. została wydana pierwsza powieść Cave'a "Gdy oślica ujrzała anioła", zaś w 2009 r. druga – "Śmierć Bunny'ego Munro”.
Nie brakuje mu pomysłów na nowe projekty artystyczne. W tym roku zaproponował fanom, by nadsyłali mu filmiki z ich życia. Jak zapowiedział, zamierza z ich pomocą stworzyć „rodzaj duchowego portretu świata”.
Dwa koncerty, które grupa Nick Cave and the Bad Seeds zagra w Polsce (7 sierpnia w Gliwicach, 8 sierpnia – w Gdańsku) będą pierwszymi występami zespołu w naszym kraju po czteroletniej przerwie. Zaplanowane pierwotnie w ramach trasy europejskiej, miały odbyć się w 2020 r., zostały jednak odwołane ze względu na pandemię. (PAP)
mwp/ zig/