W październiku 1962 r. Sowieci rozmieścili na Kubie rakiety z głowicami nuklearnymi. 16 października Komitet Wykonawczy Narodowej Rady Bezpieczeństwa USA podjął decyzję o rozpoczęciu morskiej blokady Kuby przez siły amerykańskie. Świat stanął w obliczu wojny nuklearnej.
Na początku 1959 r. władzę na Kubie zdobyli komuniści pod przywództwem Fidela Castro. Jako naczelny dowódca sił zbrojnych i premier stał się faktycznym dyktatorem. W kraju doszło do głębokich zmiany - nacjonalizacji usług publicznych oraz przekazania ziemi chłopom. Godziło to w interesy obywateli amerykańskich, którzy utracili swe majątki ale też i w interesy USA, które nagle stały się sąsiadem państwa o jawnie komunistycznym ustroju. Castro zacieśnił gospodarczą i militarną współpracę ze Związkiem Sowieckim. Stany Zjednoczone ogłosiły sankcje oraz zainicjowały i wsparły akcję siłowego obalenia władzy Castro. W Zatoce Świń, 19 kwietnia 1961 r., wylądowały siły kubańskich emigrantów, które chciały obalić reżim komunistyczny i ustanowić proamerykański rząd o bardziej demokratycznym obliczy. Źle przygotowana i przeprowadzona akcja, zakończyła się całkowitą klęską.
Zagrożenie było realne: odległość pomiędzy wschodnim wybrzeżem USA (Floryda) a Kubą wynosi ok. 130 km - to odległość pomiędzy Warszawą a Łodzią. W przypadku wybuchu konfliktu amerykańskie siły obrony miałyby zaledwie kilka minut, aby zareagować na atak i wykonać uderzenie odwetowe.
Pokonanie sił interwencyjnych wzmocniło pozycję Castro na Kubie, ale też zacieśniło współpracę kubańsko-radziecką. Dzięki niej Kuba uzyskała pomoc finansową i materiałową, a ZSRS uzyskało dostęp do baz wojskowych w pobliżu USA. Rosjanie we współpracy dostrzegli szansę na odpowiedź na rozmieszczenie amerykańskich rakiet na terytorium Wielkiej Brytanii, Włoch i Turcji. Kuba i jej strategiczne położenie dawała im możliwość przeprowadzenia potencjalnego ataku rakietami z głowicami atomowymi na południe i wschód USA. Zagrożenie było realne: odległość pomiędzy wschodnim wybrzeżem USA (Floryda) a Kubą wynosi ok. 130 km - to odległość pomiędzy Warszawą a Łodzią. W przypadku wybuchu konfliktu amerykańskie siły obrony miałyby zaledwie kilka minut, aby zareagować na atak i wykonać uderzenie odwetowe.
Latem 1962 r., podczas wizyty delegacji kubańskiej w Moskwie zdecydowano o rozlokowaniu na wyspie sowieckich rakiet krótkiego i średniego zasięgu. Docelowo na Kubę miały trafić rakiety R-12 (kod NATO: SS-4 Sandal) i R-14 (kod NATO: SS-5 Skean)z głowicami termojądrowymi oraz sowiecki personel techniczny i wojskowy liczący ok. 22 000 osób. Transporty wyruszyły drogą morską i w październiku dostarczono na Kubę wyrzutnie rakiet balistycznych, stanowiska obrony przeciwlotniczej oraz samoloty bojowe. Przynajmniej sprzętu bojowego załadowano do kontenerów m.in. z oznaczeniami centrali eksportowej "Avtoexport", pozorując cywilny transport części do samochodów i maszyn rolniczych.
Dzięki zdjęciom wykonanym podczas lotów rozpoznawczych m.in. samolotów U-2, Amerykanie już we wrześniu wykryli transporty morskie z sowieckim uzbrojeniem. 14 października prezydent USA John F. Kennedy z zapoznał się z dowodami na obecność rosyjskich pocisków balistycznych na Kubie. Na wysokiej jakości zdjęciach lotniczych Amerykanie rozpoznano m.in. bombowce średniego zasięgu Ił-28 rozlokowane w bazie San Julian. Sowieci rozmieścili także myśliwce odrzutowe MiG-21.
"Kryzys kubański odbił się szerokim echem na całym świecie, w tym również w krajach Europy środkowej i wschodniej pod komunistycznym jarzmem m.in. w Polsce. Mimo cenzurowania wszystkich mediów Polacy szybko zorientowali się w sytuacji i szeroko komentowali wydarzenia na Kubie. Władze komunistyczne przedstawiały kryzys jako próbę wywołania światowego konfliktu przez Stany Zjednoczone. Polskie społeczeństwo obserwowało wydarzenia z dużym niepokojem, obawiając się eskalacji i wybuchu III wojny światowej a także użycia broni masowego rażenia" - powiedział PAP historyk i rzecznik prasowy IPN dr Rafał Leśkiewicz.
16 października 1962 r. powstał Executive Comittee of the National Security Council – Komitet Wykonawczy Narodowej Rady Bezpieczeństwa, który podjął decyzję o rozpoczęciu morskiej blokady Kuby przez siły amerykańskie. Na Florydzie rozmieszczono 511 myśliwców, 72 samoloty rozpoznawcze oraz 40 latających cystern. Dowództwo powietrznej obrony kontynentalnej (Continental Air Defense Command) zmobilizowało dodatkowe 520 samolotów, ich załogi znalazły się w stanie najwyższej gotowości bojowej.
"Sowieckie działania na Kubie spotkały się ze sprzeciwem wielu krajów świata, nie tylko w USA i Europie Zachodniej, ale także w Ameryce Południowej. Pośrednio informacje dotarły także do Polski. Obawiano się, że Polska jako członek Układu Warszawskiego może być zaangażowana w ewentualny konflikt zbrojny. Polacy obawiali się o dostępność produktów żywnościowych, wykupywali je, robiąc zapasy na wypadek wybuchu wojny. Na szczęście obawy okazały się nieuzasadnione, lecz przez kilka tygodni świat stał na skraju globalnego konfliktu" - ocenia dr Leśkiewicz.
W orędziu z 24 października, Kennedy wprowadził ścisłe embargo na sprzęt wojskowy sprowadzany na Kubę i nakazał siłom zbrojnym USA podjęcie działań mających umożliwić jego realizację. Wyspa znalazła się wewnątrz pierścienia blokady ustanowionego przez amerykańską marynarkę, Prezydent USA upoważnił ją do kontrolowania i zatrzymywania statków podejrzanych o transport uzbrojenia lub wyposażenia wojskowego.
Sowieci odpowiedzieli podniesieniem stanu gotowości wojsk oraz komunikatem agencji TASS, w którym potępili „imperialistyczne działania” Stanów Zjednoczonych godzące w suwerenność Kuby, kraju pod opieką ZSRS.
Sowieckie działania na Kubie spotkały się również z potępieniem ze strony innych państw z regionu Ameryki Południowej. Amerykanów poparła Wielka Brytania, Francja i Niemcy Zachodnie. Artykuł 5 Traktatu NATO zapewniał również wsparcie ze strony jego sygnatariuszy. 26 października Nikita Chruszczow przedstawił propozycję wycofania rakiet z Kuby w zamian za zagwarantowanie, że USA nie dokona inwazji na wyspę. Napięcie między skonfliktowanymi mocarstwami wzrosło, gdy 27 października 1962 r. w okolicy Banes na Kubie sowiecka obrona przeciwlotnicza zestrzeliła rakietą typu S-75 Dźwina (kod NATO SA-2 Guideline) samolot rozpoznawczy U-2F "Dragon Lady". Pilotujący go mjr Rudolf Anderson Jr. zginął. Po upływie trzech dni i po rozmowie z Castro sekretarz generalny U Thant potwierdził śmierć pilota.
"Sowieckie działania na Kubie spotkały się ze sprzeciwem wielu krajów świata, nie tylko w USA i Europie Zachodniej, ale także w Ameryce Południowej. Pośrednio informacje dotarły także do Polski. Obawiano się, że Polska jako członek Układu Warszawskiego może być zaangażowana w ewentualny konflikt zbrojny. Polacy obawiali się o dostępność produktów żywnościowych, wykupywali je, robiąc zapasy na wypadek wybuchu wojny. Na szczęście obawy okazały się nieuzasadnione, lecz przez kilka tygodni świat stał na skraju globalnego konfliktu" - ocenia dr Leśkiewicz.
Historycy uznają kryzys kubański za moment, w którym USA i ZSRS były najbliżej rozpoczęcia konfliktu nuklearnego.
Kennedy wydał oświadczenie chwalące rosyjskie dążenie do porozumienia, ale jednocześnie zagroził, że jeśli w ciągu 24 godzin nie rozpocznie się demontaż wyrzutni, to wówczas lotnictwo USA dokona uderzenia na rosyjskie bazy na Kubie.
W wojnie nerwów Rosjanie skapitulowali. Nie byli w stanie prowadzić ewentualnych działań bojowych w tak odległym rejonie świata. 20 listopada Amerykanie oficjalnie odwołali blokadę morską wyspy. Statki zmierzające na Kubę zostały zawrócone, a instalacje budowane na wyspie rozebrane i pod czujnym okiem Amerykanów przewiezione do ZSRS. W listopadzie i grudniu wycofano stacjonujące w bazie San Julian bombowce Ił-28.
Historycy uznają kryzys kubański za moment, w którym USA i ZSRS były najbliżej rozpoczęcia konfliktu nuklearnego. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ pat/