Jan Nowicki należał do pokolenia, dla którego aktorstwo oznaczało szczególnej misji. Praca aktorska miała dla niego ogromnie znaczenie. Miał jednocześnie wielki dystans do siebie, dużą dozę autoironii, kpiny a nawet dezynwoltury - powiedziała PAP filmoznawczyni Filmoteki Narodowej dr hab. Barbara Giza.
"Jan Nowicki należał do pokolenia, dla którego aktorstwo oznaczało pewien rodzaj głęboko pojętej filozofii życiowej i poczucia szczególnej misji. Miał jednocześnie wielki dystans do siebie, dużą dozę autoironii, kpiny a nawet dezynwoltury, z którą mówił o sobie. Jeśli jednak wczytamy się w wywiady i jego wypowiedzi, to widać, że praca aktorska miała dla niego ogromnie znaczenie. +Wolę grać rzeczy bulwersujące, żeby ludzie protestowali i rzucali we mnie pomidorami. Co to za aktor, co się zgadza z samym sobą? Lubię jak mnie nie lubią. Wtedy chce mi się pokazać, że nie mają racji. Kiedy mnie kochają chce mi się spać+ - mówił o sobie w jednym z wywiadów" - powiedziała PAP profesor w Instytucie Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach UMCS w Lublinie i filmoznawczyni Filmoteki Narodowej dr hab. Barbara Giza.
"Prowokował intelektualne, chciał dotknąć najbardziej wrażliwych strun. Był aktorem totalnym. Grał role, w których dotykał istoty zawodu. Postacie grane przez niego miały niezwykłą głębię i wyrazistość. To była intelektualna gra na bardzo wysokim C " - dodała Giza.
O śmierci Jana Nowickiego, jednego z najpopularniejszych polskich aktorów, tytułowy Wielkiego Szu w filmie Sylwestra Chęcińskiego, Ketlinga w "Panu Wołodyjowskim", odtwórcy głównej roli w "Magnacie" Filipa Bajona, poinformował w środę na Twitterze Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF). Artysta miał 83 lata.
Znany aktor teatralny, filmowy i telewizyjny oraz reżyser, pisarz zagrał niemal 200 ról. W latach 1964-2005 był związany ze Starym Teatrem im. H. Modrzejewskiej w Krakowie.(PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ dki/