W kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie zespół charytatywny aż do 1986 r. pomagał poszkodowanym przez stan wojenny. Osobno ofiary reżimu wspierał bł. ks. Jerzy Popiełuszko – powiedział PAP odpowiedzialny wówczas za zespół charytatywny Marek Piotrowski.
41 lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r., wprowadzono stan wojenny. Władzę w Polsce przejęła junta wojskowa pod przywództwem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Celem reżimu komunistycznego było m.in. zniszczenie wielomilionowego ruchu Solidarności.
Pomoc charytatywną osobom internowanym lub zwolnionym z pracy w trybie nagłym i ich rodzinom zorganizował powołany pod patronatem kard. Józefa Glempa 17 grudnia 1981 r. Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom, który działał przy warszawskim kościele św. Marcina. Zaangażowało się w jego prace wielu wolontariuszy, w tym aktorzy, jak np. Maja Komorowska.
"Jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego dziekan dekanatu bielańskiego i proboszcz parafii św. Stanisława Kostki ks. Teofil Bogucki powołał dekanalny zespół charytatywny dla obszaru Żoliborza i Bielan, w którym sam działałem" – powiedział PAP Marek Piotrowski.
Wyjaśnił, że nazwiska i adresy osób poszkodowanych, które potrzebują pomocy, członkowie zespołu charytatywnego otrzymywali z komitetu prymasowskiego.
"Dary z zagranicy, głównie z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Danii i Szwecji, braliśmy z dwóch głównych magazynów – jednego mieszczącego się w podziemiach kościoła św. Augustyna na Nowolipkach, a z drugiego w parafii na Służewie. Każdy dekanat warszawski pobierał stamtąd odpowiednią ilość darów: odzieży, obuwia, żywności niepsującej się i leków" – powiedział Piotrowski.
Jak zaznaczył, "skala pomocy zależała od potrzeb". "Najwięcej osób wymagających wsparcia pochodziło z Huty Warszawa" – powiedział.
Poinformował, że punkt przy kościele św. Stanisława Kostki działał do 1986 r., a pomocą objętych było 100-120 osób.
"Mimo zawieszenia stanu wojennego władze się nie zmieniły, więc działacz Solidarności mógł pozostawać bez pracy przez kolejne lata. Najtrudniejsza sytuacja była w rodzinach z małymi dziećmi" – wspomina Piotrowski. "Nasz magazyn mieścił się w garażu na tyłach plebani św. Stanisława Kostki" – dodał.
Powiedział, że osobną pomoc pokrzywdzonym świadczył bł. ks. Jerzy Popiełuszko. "Nad swoim mieszkaniem miał magazynek, gdzie gromadził dary, które przywozili mu ludzie z całej Polski. Miał szerokie grono znajomych, z którymi nieustannie się spotykał. Jego wsparcie miało charakter spontaniczny. Jeśli dowiedział się, że ktoś potrzebuje wsparcia, wówczas starał się pomoc. Mój przyjaciel działający w kościelnej służbie porządkowej powiedział kiedyś ks. Jerzemu o swojej trudnej sytuacji rodzinnej. W odpowiedzi duchowny, będąc podobnej postury, natychmiast zdjął swoją marynarkę i oddał ją mojemu znajomemu" – wyznał Piotrowski.
Podkreślił, że ks. Jerzy dał się przede wszystkim poznać jako kaznodzieja. "W listopadzie, miesiąc przed wybuchem stanu wojennego, z inicjatywy proboszcza ks. Boguckiego w kościele św. Stanisława Kostki odbyła się pierwsza msza św. za ojczyznę. 28 lutego 1982 r. jej przewodniczenie zostało powierzone ks. Jerzemu Popiełuszce, który miał także głosić Słowo Boże" – przypomniał Piotrowski.
Jak zaznaczył, "to był czas, kiedy władze zakazały działania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego +Solidarność+. Ludzie żyjący w systemie komunistycznym potrzebowali słów nadziei i ksiądz Jerzy w swoich homiliach odpowiadał na te pragnienia, podejmując temat znaczenia prawdy, miłości, sprawiedliwości, ludzkiej godności i solidarności. To sprawiało, że bardzo szybki msze św. za ojczyznę zaczęły gromadzić tłumy z całej Polski" – powiedział Piotrowski.
Wspominał, że liturgię koncelebrowało od kilku do kilkudziesięciu kapłanów, którzy solidaryzowali się z ks. Jerzym.
Zaznaczył, że msze św. za ojczyną miały także odpowiednią oprawę liturgiczną i artystyczną.
"Bł. ks. Popiełuszko miał rozległe kontakty z ludźmi kultury, artystami, którzy bojkotowali reżimową telewizję i teatr. Oni przygotowywali oprawę muzyczną w czasie liturgii, a po niej recytowali polską poezję, muzycy zaś zapewniali odpowiedni repertuar. Dbano także o dekoracje ołtarza, która zawsze nawiązywała do patriotycznych rocznic" – zastrzegł Piotrowski. Jak zaznaczył, "ks. Jerzy chciał, żeby msze św. za ojczyznę były czasem, który budował ludzi i jednoczył".
"Władze szybko dostrzegły odziaływanie tych liturgii i zaczęły wprowadzać tajniaków i osoby pod wpływem alkoholu, których zadaniem było zakłócaniem spokoju. W odpowiedzi na tę sytuację ks. Jerzy powołał kościelną służbę porządkową, w której działaniach sam uczestniczyłem pilnując przejścia z zakrystii do ołtarza i ambony" – powiedział Piotrowski.
"Obawiając się, że w naszym gronie są tajniacy, zobowiązaliśmy konkretne osoby z poszczególnych zakładów pracy o weryfikację swoich grup działających w kościelnej służbie porządkowej" – wspominał.
Przyznał, że bł. ks. Popiełuszko nie miał serdecznego wsparcia ze strony wikariuszy parafii św. Stanisława Kostki. "Mógł za to liczyć na proboszcza, ks. Boguckiego, z którym mieli podobne spojrzenie na wiarę i miłość ojczyzny. Część księży bała się mówić tak otwarcie jak ksiądz Jerzy. Nie mieli także takiej charyzmy jak on, ani nie potrafili w tak naturalny sposób podchodzić do ludzi" – ocenił Piotrowski.
Bł. Popiełuszko kontaktował się przeważnie z ośrodkami duszpasterskimi w Gdańsku, w Łodzi i w Nowej Hucie.
"Na Pomorzu działał ks. Henryk Jankowski, w Łodzi – jezuita o. Stefan Miecznikowski, a w Nowej Hucie ks. Kazimierz Jancarz, duszpasterz robotników" – powiedział Piotrowski. (PAP)
Autor: Magdalena Gronek
mgw/ joz/