W 32. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego - jak co roku - demonstrowano przed domem Wojciecha Jaruzelskiego, choć generał jest w szpitalu. O północy w kilkunastu oknach kancelarii premiera zapalono świece na znak pamięci ofiar stanu wojennego.
Przed dom 90-letniego generała przyszło w nocy ok. 400 osób, które skandowały hasła m.in. "Przecz z komuną", "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę". Odśpiewali m.in. polski hymn i Rotę. Tegoroczna manifestacja przeciwników wprowadzenia stanu wojennego trwała kilkadziesiąt minut. Jak co roku o północy 13 grudnia przed domem generała na warszawskim Mokotowie ułożono krzyż z kilkudziesięciu płonących zniczy. Zgromadzeni w apelu poległych odczytali nazwiska kilkudziesięciu ofiar stanu wojennego, w ich intencji odmówiono modlitwę.
Przywódca "Solidarności Walczącej" Kornel Morawiecki mówił, że generała już się nie osądzi, bo to bardzo stary człowiek. "Sąd prawdziwy, który należy się tym przestępcom, ale przede wszystkim Polsce, to taki, by wygrać lepszą Polskę - Polskę przyszłości, znowu Polskę naszych marzeń" - uważa Morawiecki. "Naszym celem jest zapamiętać dobro, które robiła wtedy Solidarność, żeby to dobro pociągnąć dalej. To jest waszym, młodzi przyjaciele zadaniem i o to was proszę" - powiedział do zebranych przed domem generała.
Inni mówcy apelowali, by Jaruzelskiemu i innym komunistycznym przywódcom, czy generałom nie organizować państwowych pogrzebów, nie chować ich w alejach zasłużonych, tylko zabrać odznaczenia i zdegradować. "Ja nie nawołuję, by ich mordować, wieszać, ale my musimy ich sprawiedliwie rozliczyć" - mówił przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności Wojciech Podjacki.
Do wymierzenia sprawiedliwości inaczej - skoro sądy i prokuratura nie mogą tego zrobić - nawoływał jednak jeden z działaczy opozycji w stanie wojennym Edward Mizikowski. "Będąc już na krawędzi życia, wyobrażam sobie coś takiego: żeby młodzi Polacy - dzięki naszym wsparciom o idei wolnej Polski - powołali +sztyletników+. I ci +sztyletnicy+ raz na zawsze niech sprzątną morderców, zbrodniarzy i zdrajców z naszej ojczyzny i z Europy" - powiedział do zebranych. "Sztyletnicy" podczas powstania styczniowego dokonywali zamachów na rosyjskich notabli czy Polaków współpracujący z zaborcą. Mizikowski dopytywany przez PAP, jak rozumie ideę "sztyletników" zaprzeczył, że nawołuje do mordowania ludzi. "Absolutnie nie, to jest dążenie do sprawiedliwości, nie do zabijania. Jestem od tego jak najdalej" - zaznaczył. "+Sztyletnicy+, to jest licentia poetica i jak sobie chcecie, tak sobie myślcie" - dodał.
Wcześniej przed Belwederem ok. 30 osobowa grupa zwolenników Adama Słomki symbolicznie zablokowała bramę pałacu domagając się ukarania winnych wprowadzenia stanu wojennego. Krytykowali prezydenta Bronisława Komorowskiego za współpracę przy sprawach wschodnich z gen. Jaruzelskim. Domagali się też dekomunizacji sądów i prokuratur.
Generał Jaruzelski od poniedziałku przebywa w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. "Ze względu na utrzymujące się osłabienie, wynikające głównie z zaostrzenia niewydolności krążenia, zdecydowano o konieczności kontynuacji hospitalizacji" - poinformował PAP w czwartek wieczorem rzecznik WIM płk Grzegorz Kade. Ostatnio Jaruzelski był w szpitalu przez dwa tygodnie w listopadzie, a wcześniej w sierpniu i wrześniu.
Stan wojenny wprowadzono 13 grudnia. Władzę przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, na której czele stanął Jaruzelski. Zatrzymano działaczy opozycji i Solidarności - łącznie w stanie wojennym internowano 10 tys. osób. Spacyfikowano 40 z 199 strajkujących w grudniu 1981 r. zakładów, m.in. najbrutalniej kopalnię "Wujek", gdzie 16 grudnia od kul ZOMO zginęło dziewięciu górników. Stan wojenny formalnie zniesiono 22 lipca 1983 r.
Gen. Jaruzelski jest oskarżony przez IPN o kierowanie zbrojnym związkiem przestępczym, który bezprawnie przygotowywał i wprowadził stan wojenny. Jego proces zawieszono ze względu na stan zdrowia, tak jak i inną sprawę - za doprowadzenie do masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.(PAP)
ago/ pro/ sto/