Projekty gospodarcze Hitlera oznaczały dla wielkiego biznesu wielkie dochody – mówi w rozmowie z PAP dr hab. Tomasz Panfil, autor wystawy IPN „Gospodarka III Rzeszy” poświęconej funkcjonowaniu niemieckiej machiny wyzysku podbitej Europy. Wystawę można oglądać do 1 lutego.
Przed Domem Polonii w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu od czwartku można oglądać wystawę plenerową IPN „Gospodarka III Rzeszy”. Wystawa prezentuje źródła dzisiejszej niemieckiej potęgi gospodarczej: infrastrukturę i technologie z czasów Wehrwirtschaft, czyli gospodarki wojennej, opartej na grabieży mienia i wyzysku ludności z państw pobitych przez Niemcy w czasie II wojny światowej.
Z niewolniczej i przymusowej pracy więźniów obozów koncentracyjnych i zagłady, jeńców wojennych korzystało w okresie istnienia III Rzeszy 90 proc. ówczesnych niemieckich firm. Takie jak: BMW, Mercedes-Benz, Volkswagen, Siemens, Bayer, Agfa, Dr Oetker, Hugo Boss, Allianz, Deutsche Reichsbahn (który przejął całą polską infrastrukturę kolejową), Lufthansa, Deutsche Bank, koncern IG Farben, istnieją do dziś.
„Niemiecki historyk Götz Aly obliczył, że zagrabione przez Niemców dobra miałyby dzisiaj wartość co najmniej 2 bln euro. Wiele ukradzionych w całej Europie dóbr kultury do dziś znajduje się w rękach niemieckich” – podkreślają autorzy wystawy.
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego niemieccy „kapitaliści” już pod koniec lat dwudziestych popierali NSDAP, partię której członkowie określali się jako „socjaliści” i w dużej części nienawidzili właścicieli wielkich korporacji?
Dr hab. Tomasz Panfil: Najpierw było to małżeństwo ze strachu, potem z wyrachowania. Końcowy okres Wielkiej Wojny i pierwsze lata powojenne to gwałtowny wzrost nastrojów i działań radykalnych, kontestujących dotychczasowy porządek rzeczy. Po bolszewickim zamachu stanu w Rosji, w listopadzie 1917 r., w całej Europie wybuchają organizowane przez komunistów strajki, zamachy stanu, pucze, przewroty oraz rewolucje. To niemieccy komuniści – są dla wielkiego biznesu największym zagrożeniem. A ponieważ ideologia komunistów wyrasta z tego samego pnia filozoficznego, co ideologia niemieckich narodowych socjalistów, rywalizują oni o ten sam elektorat, są więc swoimi najzawziętszymi przeciwnikami. Ponieważ niemieccy naziści na gwałty komunistyczne odpowiadają takim samym gwałtem, to w oczach niemieckich kapitalistów są taktycznym sojusznikiem. Taktycznym – bo wielki kapitał w sojuszu z pruskimi junkrami, armią i arystokracją traktował NSDAP instrumentalnie, do końca wielcy przedsiębiorcy i generałowie liczyli, że zdołają kontrolować kaprala Hitlera i jego partyjnych towarzyszy. Jak wiemy, to się nie udało, to Hitler potrafił ogrywać przekonanych o swej wyższości polityków konserwatywnych – i to nie tylko niemieckich.
Z niewolniczej i przymusowej pracy więźniów obozów koncentracyjnych i zagłady, jeńców wojennych korzystało w okresie istnienia III Rzeszy 90 proc. ówczesnych niemieckich firm. Takie jak: BMW, Mercedes-Benz, Volkswagen, Siemens, Bayer, Agfa, Dr Oetker, Hugo Boss, Allianz, Deutsche Reichsbahn (który przejął całą polską infrastrukturę kolejową), Lufthansa, Deutsche Bank, koncern IG Farben, istnieją do dziś.
Faza druga to sojusz biznesowy – po prostu projekty gospodarcze Hitlera oznaczały dla wielkiego biznesu wielkie dochody. Od aryzacji począwszy – czyli wywłaszczania przedsiębiorców żydowskich – przez roboty publiczne i rozbudowę przemysłu ciężkiego na potrzeby zbrojeń, czyli budowę Wehrwirtschaft, gospodarki wojennej. I chociaż bardzo długo NSDAP prowadziła wobec wielkiego przemysłu ostrą politykę fiskalną - bo potrzebowała pieniędzy na programy socjalne – to summa summarum sojusz z nazistami opłacał się kapitalistom.
PAP: U progu II wojny światowej zadłużenie państwa niemieckiego rosło w ogromnym tempie. Czy bez rozpoczętej, tuż po zajęciu Czech, a następnie podboju połowy Polski, grabieży i eksploatacji okupowanych krajów machina wojenna III Rzeszy miałaby szanse na dokonanie w latach 1939-43 tak ogromnych podbojów?
T. P.: Za realizację pierwszego niemieckiego planu czteroletniego odpowiadał Hermann Göring. To on jesienią 1938 r. domagał się szybkiego przejęcia czechosłowackich rezerw złota, wiedząc, że bez niego Niemcom grozi niewypłacalność. Ogromnie niemiecki potencjał zbrojeniowy wzmocniło przejęcie czeskich zakładów przemysłu ciężkiego, to w zakładach Skody produkowano niemieckie czołgi, tam do naprawy trafiały maszyny uszkodzone przez polskich żołnierzy w czasie kampanii jesiennej 1939 r.
Niemcy przejęli także polskie zasoby surowcowe (śląskie kopalnie i huty), produkcyjne (nowoczesne zakłady COP-u) oraz ludzkie. Niskopłatna praca przymusowa ludności państw podbitych stanowiła istotny element rozwoju Wehrwirtschaft. Grabież dóbr materialnych – absolutnie wszelkich, od pościeli po domy i gospodarstwa – pozwalała zaspokoić oczekiwania społeczeństwa niemieckiego i jednocześnie przekierować moce produkcyjne na potrzeby wojenne. Potem, wiosną 1940 r., przyszła kolej na rabunek bogatych państw zachodnich. Ciekawostka – Belgom udało się wywieźć z kraju zasoby złota banku centralnego, przejęli je Francuzi i przekazali Niemcom.
PAP: „Wszyscy fachowcy polskiego pochodzenia mają być wykorzystani w naszym przemyśle wojennym. Później Polacy znikną z mapy świata” – powiedział Heinrich Himmler. Z pracą przymusową często obozy pracy jednak „centrami wyzysku” były głównie niemieckie firmy. Jaka była skala współpracy niemieckich firm z reżimem i które z dziś istniejących firm czerpały z tej współpracy największe korzyści?
T. P.: Po pierwsze i najważniejsze: to państwo niemieckie „organizuje” siłę roboczą i rozdysponowuje robotników przymusowych i niewolników z obozów między firmy. Oczywiście nie za darmo – państwo niemieckie pobiera za to opłaty i specjalne podatki. Trafiłem na jedną tylko wzmiankę, że niemieckie przedsiębiorstwo na własną rękę dokonywało „polowań” na fachowych robotników przymusowych: była to Lufthansa.
Jeśli chodzi o skalę: niemiecki historyk, profesor Götz Aly, szacuje, że wymierne korzyści ze współpracy reżimem odnosiło ok. 90 procent niemieckich firm. Chociaż czasami kierowanie się czystą arytmetyką bywa zawodne: na przykład przedsiębiorstwo rodzinne Topf und Sohnen chętnie współpracowało z SS, lecz udział tych zamówień w przychodach firmy nigdy nie przekroczył 3 procent. Topf und Sohnen produkowało piece krematoryjne. Dla porównania przychody firmy odzieżowej Hugo Boss wzrosły z nieco ponad 30 tysięcy marek w 1938, do ponad 3 milionów w 1941 r. – czyli stukrotnie. Ale NSDAP, SS, SA i Wehrmacht potrzebowały wielu mundurów.
Na rzecz ówczesnych władz Niemiec i ich wysiłku wojennego mocno pracowały Siemens, BMW, Mercedes, Bayer – wraz z AGFA i BASF wchodzące wówczas w skład syndykatu IG Farben – Dr Oetker, wspomniany Boss, dzisiejsza VARTA (wówczas AFA), współczesne Audi (w czasach III Rzeszy pod nazwą Auto-Union), Henkel, Krupp, Thyssen, Continental, Volkswagen i wiele, wiele innych. Dodajmy jeszcze banki: Deutsche Bank, Dresdener Bank i Commerzbank. Oczywiście symbioza przemysłu z reżimem miała wiele poziomów – na przykład Dr Oetker wykorzystywał pracę przymusową niespełna 200 robotników, Siemens wieluset tysięcy.
PAP: W III Rzeszy działały firmy amerykańskie – Ford, Coca-Cola, IBM. Dlaczego Hitler, który chciał, aby gospodarka niemiecka była samowystarczalna, wspierał te wielkie korporacje, tak, aby działały w sposób niezakłócony?
T. P.: Autarkia ekonomiczna – czyli pełna samowystarczalność gospodarcza – była po prostu niemożliwa. Na przykład kauczukowce rosły tylko w Ameryce Południowej. Niemiecki przemysł zbrojeniowy potrzebujący ogromnych ilości lateksu do wyrobu gumy mógł go albo importować, albo produkować syntetyczny. A patenty na syntetyczny kauczuk i syntetyczną benzynę miały firmy amerykańskie. W latach 1939-1941 głównym dostawcą surowców wszelkiego rodzaju był najlepszy sojusznik Hitlera, czyli Związek Sowiecki.
Niemcy prowadząc działania wojenne, planową grabież i ludobójstwo kierowali się nie tylko nienawiścią rasową – najważniejszy był rachunek ekonomiczny. Przykład – najlepsze rudy żelaza ma Szwecja. Hitler podbił Norwegię głównie z tego powodu, by mieć pod kontrolą szlaki zaopatrzeniowe wiodące ze szwedzkich kopalń do niemieckich hut. Samej Szwecji nie atakował, bo współpraca gospodarcza układała się doskonale dla obopólnej korzyści. Podobnie rzecz miała się ze Szwajcarią – obu tych neutralnych państw III Rzesza nie zaatakowała, choć nie miała najmniejszych problemów z pogwałceniem neutralności Belgii czy Danii. Decydował rachunek ekonomiczny oraz - w zdecydowanie mniejszym stopniu – aspekty wizerunkowe.
PAP: Z wystawy dowiadujemy się, że „ostatecznie w wyniku wojny przemysł niemiecki został zniszczony tylko w około 20 procentach”. W jakim stopniu zachowana część przemysłu Rzeszy i jej elity były podstawą zachodnioniemieckiej prosperity gospodarczej?
T. P.: Takie są szacunki. Mimo gigantycznego wysiłku lotnictwa alianckiego i setek tysięcy ton bomb zrzucanych na niemieckie miasta – w 1944 było to ponad 900 tysięcy ton – Niemcom udawało się chronić produkcję. Wielkość i wydajność niemieckiego przemysłu zbrojeniowego spadła dopiero w 1945 r., gdy Anglosasi przekroczyli Ren, a Armia Czerwona Odrę. Wiele zakładów przenoszono (znów praca przymusowa) poza zasięg alianckich ciężkich bombowców, wiele skutecznie ukryto – na przykład w tunelach drążonych przez robotników przymusowych i więźniów w górach Harz w Turyngii. Przykład: taśma produkcyjna zakładów Volkswagena ocalała, bo bomba, która w nią trafiła nie wybuchła. Angielski major Ivan Hirst, który objął zarząd na fabryką, niewybuch kazał usunąć, przejął magazyny pełne części i - zafascynowany możliwościami niemieckiego Kübelwagena, czyli wojskowej wersji Volkswagena – namówił przełożonych na uruchomienie produkcji „terenówki” na potrzeby brytyjskich sił okupacyjnych. Produkcja szybko osiągnęła poziom tysiąca sztuk miesięcznie.
Tomasz Panfil: Takie są szacunki. Mimo gigantycznego wysiłku lotnictwa alianckiego i setek tysięcy ton bomb zrzucanych na niemieckie miasta – w 1944 było to ponad 900 tysięcy ton – Niemcom udawało się chronić produkcję. Wielkość i wydajność niemieckiego przemysłu zbrojeniowego spadła dopiero w 1945 r., gdy Anglosasi przekroczyli Ren, a Armia Czerwona Odrę.
Konrad Adenauer, pierwszy kanclerz Niemiec (od 1949 r.), postawił sobie za cel odbudowę potęgi przemysłowej. A ponieważ Niemcom łatwo przychodzi myśleć w kategoriach uświęcania środków przez cel, to Adenauer bez skrupułów sięgał po doświadczonych w organizacji produkcji niemieckich technokratów i urzędników – choćby byli skazanymi za ludobójstwo zbrodniarzami wojennymi. Przykładów powojennych karier zbrodniarzy można przytaczać tysiące, od Heinza Reinefahrta odpowiedzialnego za rzeź Woli w sierpniu 1944 r., czy Eilerta Diekena, mordercy Rodziny Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów, po członka SS Rudolfa Oetkera, sztandarowej postaci niemieckiego Wirtschaftwunder.
Warto przytoczyć krótką historię jednego z niemieckich nazistowskich „białych kołnierzyków”. Doktor Carl-Anton Schäfer członkiem NSDAP został w 1934 r., do września 1939 r. był dyrektorem Bank von Danzig, następnie organizował Reichkreditkasse w Łodzi leżącej we wcielonym do Rzeszy Kraju Warty. W 1940 r. został komisarzem Banque de France, instytucji, przy pomocy której Niemcy przeprowadzali wyzysk fiskalny i handlowy okupowanej Francji. W 1945 r. minister finansów wyzwolonej Francji oszacował, że Niemcy wyprowadziły łącznie 900 miliardów franków, czyli 45 miliardów Reichsmarek, co można przeliczyć na 450 miliardów euro. Dr Schäfer francuskie więzienie opuścił w 1948 r., trybunał niemiecki uznał go wyłącznie za „sympatyka” nazizmu. W listopadzie 1953 r. Schäfer został ministrem finansów i ministrem sprawiedliwości w rządzie kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn. Z funkcji ministra sprawiedliwości zrezygnował w październiku 1954 r., zatrzymując tekę ministra finansów. Od października 1957 do października 1958 r Schäfer był także wicepremierem. W listopadzie 1961 r., skończywszy 70 lat Schäfer opuścił rząd krajowy i przeszedł na emeryturę.(PAP)
Rozmawiał: Michał Szukała
szuk/ pat/ dki/