Częste wizyty prezydenta USA Joego Bidena, spotkania, rozmowy, świadczą o tym, że jesteśmy ważni dla USA. Jesteśmy państwem, którego polityka i sposób jej realizacji spotykają się z aprobatą Waszyngtonu – mówi PAP prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
We wtorek i środę prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden złoży wizytę w Polsce, podczas której spotka się z prezydentem Andrzejem Dudą oraz weźmie udział w Nadzwyczajnym Szczycie Dziewiątki Bukaresztańskiej NATO. To druga wizyta Bidena w Warszawie w ciągu niespełna roku, odwiedził Polskę w marcu ub. roku, po inwazji Rosji na Ukrainę.
Prof. Zbigniew Lewicki pytany przez PAP o znaczenie wizyty prezydenta USA w Polsce zaznaczył, że należy pamiętać o tym, jak wiele państw zabiega o uwagę Stanów Zjednoczonych i w tym kontekście trzeba bardzo docenić tak częste wizyty, spotkania i rozmowy. "Świadczą one o tym, że jesteśmy ważni dla USA, że jesteśmy państwem, którego polityka i sposób jej realizacji spotykają się z aprobatą Waszyngtonu" - dodał.
Prof. Lewicki ocenił, że patrząc realistycznie na obecną sytuację, należy pamiętać, że nie chodzi o Ukrainę jako taką, a o "pozbawienie Rosji możliwości tego typu działań w przyszłości". Dodał, że jego zdaniem efekt wojny na Ukrainie zdefiniuje globalną politykę na długi czas.
Amerykanista nadmienił przy tym, że nie należy zapominać o tym, że relacja Polski z USA nie jest równoważna. "Z jednej strony mamy do czynienia z supermocarstwem, z drugiej z Polską, krajem średniej wielkości, istotnym w Europie, ale niebędącym wielkim graczem na arenie globalnej" - podkreślił.
"Polska jest po części celem tej wizyty, a po części jej celem jest pokazanie zdecydowania Stanów Zjednoczonych, a przez to i NATO, a przynajmniej ogromnej większości jego członków, do konsekwentnej pomocy Ukrainie" - powiedział.
Prof. Lewicki ocenił, że patrząc realistycznie na obecną sytuację, należy pamiętać, że nie chodzi o Ukrainę jako taką, a o "pozbawienie Rosji możliwości tego typu działań w przyszłości". Dodał, że jego zdaniem efekt wojny na Ukrainie zdefiniuje globalną politykę na długi czas.
"Jeżeli, mam nadzieję, nie dojdzie do wojny atomowej, to Rosja będzie na tyle osłabiona, nie tylko militarne, ale także gospodarczo, że utraci pozycję państwa, które może wszystkim dyktować swoją politykę surowcową. (...) Nie mówiąc już o tak zwanej miękkiej sile. We wszystkich tych aspektach Rosja straciła, może nie cały, ale ogromną cześć autorytetu, i to zadecyduje o losie świata" - powiedział.
Amerykanista stwierdził, że Stany Zjednoczone stoją w tym momencie przed perspektywą realizacji koncepcji byłego prezydenta USA George'a H.W. Busha, określanej jako nowy porządek świata, w którym "USA stoją na straży światowego pokoju". "Jeżeli Amerykanie skorzystają z tej szansy, to będziemy mieli do czynienia z zupełnie inną polityką światową niż do tej pory" - dodał.
Prof. Lewicki pytany o to, jakie miejsce w tej sytuacji powinna zająć Polska, stwierdził, że powinniśmy starać się o trwałe uznanie naszej pozycji w Waszyngtonie jako państwa decydującego o losach Europy Wschodniej. Dodał, że powinniśmy przy tym starać się o jak najlepsze relacje z Niemcami i współpracę europejską w kontaktach z USA, a nie konkurencję z Niemcami, która jego zdaniem "nie ma większego sensu".
Pytany o to, jak dziś Polska postrzegana jest w USA, zauważył, że pod kątem zaangażowania w wojnę na Ukrainie mamy "bardzo dobry odbiór". Jednak, w jego ocenie, wśród waszyngtońskich elit są osoby nastawione negatywnie do Polski z powodu spraw "dotyczących tolerancji LGBT" czy "niezbyt skutecznego zwalczania wystąpień antysemickich".(PAP)
Autor: Adrian Kowarzyk
amk/ itm/