88-letni mieszkaniec Kolonii, oskarżony o współudział w masakrze pod koniec wojny we Francji, nie przyznaje się do winy - podał w piątek niemiecki tabloid "Bild". Prokuratura uważa, że były esesman brał udział w pacyfikacji wioski Oradour-sur-Glane.
"Uczestniczyłem (w tej akcji). Nie oddałem jednak ani jednego strzału" - powiedział oskarżony w rozmowie z "Bildem". Zapewnił, że jest niewinny, ponieważ podczas akcji pilnował pojazdów wojskowych.
Zdaniem prokuratury esesman należał do grupy żołnierzy, która zastrzeliła 25 cywili spędzonych do stodoły. Ofiary, które przeżyły egzekucję, były dobijane przez innych członków oddziału. Napastnicy podpalili następnie stodołę.
Oskarżony twierdzi, że uratował życie dwóm kobietom, ostrzegając je przed niebezpieczeństwem i umożliwiając im ucieczkę do lasu. W chwili popełnienia czynu miał 19 lat. Służył w pułku piechoty pancernej SS "Fuehrer".
Prowadzone przez prokuraturę w Dortmundzie śledztwo objęło łącznie siedem osób, w tym obywatela Austrii. Wdrożenie postępowania stało się możliwe dzięki znalezieniu w archiwach wschodnioniemieckiej policji politycznej Stasi dokumentów zawierających informacje o rzekomych uczestnikach zbrodni we Francji.
W akcji pacyfikacyjnej 10 czerwca 1944 roku niemieccy żołnierze zamordowali 624 mieszkańców wioski, w tym 254 kobiety i 207 dzieci. Atak był prawdopodobnie zemstą za uprowadzenie niemieckiego oficera; miał też odwieść okoliczną ludność od współpracy z partyzantami.
Prezydent Niemiec Joachim Gauck we wrześniu ub.r. jako pierwszy szef niemieckiego państwa oddał hołd ofiarom w miejscu zbrodni. Gauck i prezydent Francji Francois Hollande podczas pobytu w Oradour podali sobie ręce, demonstrując 69 lat po tragicznych wydarzeniach pojednanie między Niemcami i Francuzami.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ cyk/ mc/