100 lat temu, 2 grudnia 1923 r., w Nowym Jorku urodziła się Maria Callas, jedna z najważniejszych artystek operowych w historii. „Jest niedoścignionym wzorem dla wielu śpiewaczek. Dałabym naprawdę wiele, by móc ją usłyszeć na żywo” – mówi PAP Alicja Węgorzewska-Whiskerd, śpiewaczka i dyrektorka Warszawskiej Opery Kameralnej.
La Divina, czyli Boska – tak często określa się Marię Callas, a właściwie Kalos. Jej rodzice - farmaceuta Georges Kalogeropulos i Ewangelia Dimitriadu - byli greckimi emigrantami, którzy w 1923 r. w poszukiwaniu lepszego życia, wyjechali do Nowego Jorku. Tam zmienili nazwisko, początkowo na Kalos, później zaś Callas. Podczas chrztu w prawosławnej katedrze ich córkę ochrzczono jako Marię Annę Cecilię Sofię. Ostatecznie przyszłą gwiazdę opery świat poznał już jako Marię Callas, choć podczas podróży do rodzinnej Grecji posługiwała się dawnym nazwiskiem ojca – Kalogeropulos.
Wystąpiła w 41 operach, 22 nagrała w studiu. Uznawana była za jedną z najwybitniejszych artystek operowych w historii, primadonnę stulecia. O jej życiu napisano wiele książek, choć tak naprawdę wśród tych wszystkich informacji i niezliczonej ilości komplementów, jej osobowość po części wciąż jest dla nas zagadką. "Jaka jest prawda o Marii Callas, chyba nie wie nikt, mimo że była kobietą na świeczniku opinii publicznej przez 20 lat swojej kariery" – mówił kilka lat temu na antenie Polskiego Radia krytyk Bartosz Kamiński.
Poza uznaniem i słaą życie Callas to także presja oczekiwań matki, kompleksy z powodu nadmiernej wagi, niespełniona miłość i porzucenie, pragnienie perfekcjonizmu i zarzuty o zbytnie zmanierowanie. "Matka wypchnęła ją na scenę najprawdopodobniej z zachłanności. Całe życie Maria miała do niej pretensje, za to, że matka dręczyła ją szykanami o tuszę i brzydotę" – podkreśliła dziennikarka Hanna Maria Giza.
"Wspaniała artystka i nieszczęśliwa kobieta. Dostała bardzo wiele, ale też bardzo wiele potrafiła przekazać. Jednocześnie niezwykle wymagająca, pokazując tym samym, że ten zawód wymaga ogromu pracy, determinacji i poświęceń. Nie uznawała kompromisów. Taka sama była w życiu prywatnym" – kreśli obraz artystki ceniona polska śpiewaczka i laureatka nagrody Callas Tribute Prize, Alicja Węgorzewska-Whiskerd.
Talent muzyczny odkryto u Callas, kiedy mała zaledwie trzy lata. Od tego czasu matka coraz bardziej naciskała Marię, by całkowicie oddała się nauce śpiewu. Zapewniała jej prywatne lekcje. Kiedy Maria miała jedenaście lat, zgłosiła ją do programu radiowego, w którym zdobyła drugą nagrodę za wykonanie "La Palomy" i "The heart that’s free". Rok później w tym samym programie, występując pod pseudonimem Niny Foresti, wykonała arię "Un bel di vedremo" z opery "Madame Butterfly" Giacomo Pucciniego. Wiadomo już było, że jej talent jest nieprzeciętny.
"Barwne życie Marii Callas wciąż fascynuje. Primadonna assoluta (takim tytułem w operowym świecie obdarzono w XX w. tylko ją) stała się bohaterką kilku filmów. Jej historię opisano w biografiach, próbując rozwikłać skomplikowane życie uczuciowe oraz tajemnicę ostatnich lat życia, gdy, tak jak wcześniej inna gwiazda, Greta Garbo, odizolowała się od świata w paryskim mieszkaniu" – pisał w ubiegłym roku na łamach Rzeczpospolitej krytyk muzyczny Jacek Marczyński.
W 1937 r. czternastoletnia Maria wraz z matką i siostrami wróciła do Aten. Pobierała lekcje w Konserwatorium Narodowym. od 1941 r. zaczęła występować na deskach Opery Ateńskiej. Duże wrażenie zrobiła tytułowa rolą w "Tosce" Verdiego. Greccy krytycy chwalili "jej krystaliczny głos i rzadkie wyczucie teatralności". Cztery lata później wróciła jednak do Nowego Jorku.
Przełom w karierze Callas nastąpił w 1947 r. po wyjeździe do Włoch, kiedy to 3 sierpnia dała występ w słynnej Arena di Verona, wcielając się w "Giocondę" w operze Amilcare Ponchiellego. Podczas występu orkiestrą dyrygował jeden z najsłynniejszych dyrygentów – Tullio Serafin. Pod jego batutą nagrała później wiele oper, m. in. "Aidę", "Rigoletto", "Turandot", "Medeę" i "Normę". To właśnie występ w Weronie uznaje się za prawdziwy debiut Callas i początek jej wielkiej kariery. Miała wówczas 24 lata.
"Klękały przed nią całe tłumy. Była wielbiona. Maria Callas to dla mnie totalna prawda zarówno na scenie, jak i w życiu. Nawet kiedy zdarzało jej się śpiewać pod dźwiękiem, reprezentowała prawdę sceniczną i była zawsze niedoścignioną postacią" – mówi PAP Węgorzewska-Whiskerd.
W grudniu tego samego roku zaczęła występować w słynnym weneckim Gran Teatro La Fenice, następnie we florenckim Teatro Comunale, później w Rzymie i Buenos Aires. 21 kwietnia 1950 r. po raz pierwszy stanęła na deskach mediolańskiej La Scali, której później stała się primadonną. Zdobywała uznanie publiczności różnych scen, śpiewając m. in. partie Izoldy ("Tristan i Izolda", Wagner), Aidy (Verdi), Leonory ("Moc przeznaczenia", Verdi), Normy (Bellini), Brunhildy ("Walkiria", Wagner) i Elwiry ("Purytanie", Bellini).
W 1949 r. poślubiła Giovanniego Battistę Meneghiniego, włoskiego przemysłowca. W tym samym roku ukazała się jej pierwsza płyta, w późniejszym czasie dla wytwórni EMI nagra jeszcze kilkanaście recitalowych płyt. W latach 1953-54 przechodzi metamorfozę, pozbywając się nadwagi, która na skutek uwag matki była jej wielkim kompleksem, wypominanym również przez niektórych krytyków i reżyserów. "Po tej przemianie, w której uwypukliła się jej cudowna ekspresyjna uroda, natychmiast zyskała jako osobowość sceniczna. Wszystkie teatry i sceny świata rzuciły się na nią, bo chciały ją mieć u siebie" – zaznaczył Kamiński.
Lata 50-te to najlepszy czas w karierze greckiej sopranistki. W 1956 r. debiutuje w nowojorskiej Metropolitan Opera. Jest już wówczas wielką gwiazdą. Staje się primadonną dwóch najważniejszych scen operowych świata – mediolańskiej i nowojorskiej. Współpracuje z największymi reżyserami, jak Franco Zeffirelli. Żyje intensywnie, zbyt intensywnie.
"Była sopranem, ja jestem mezzosopranem. Wykonywane przez nas partie nie są więc tożsame, ale kiedy uczyłam się różnych stylów muzycznych, potrafiłam godzinami jej słuchać. Mam bardzo wiele nagrań Marii Callas. Moje ulubione to +Norma+ Vincenzo Belliniego i +Tosca+ Giacomo Pucciniego. Fascynuje mnie jej osobowość, charyzma. W mojej ocenie, to była kobieta dotknięta palcem Bożym" – wyznaje dyrektorka Warszawskiej Opery Kameralnej.
Na przełomie lat 50-tych i 60-tych pojawiają się pierwsze problemy ze zdrowiem i z głosem. W tym czasie nawiązuje romans z greckim miliarderem Arystotelesem Onasisem, który całkowicie zdobywa jej serce. Płomienne uczucie zdominowało zapatrzoną dotąd w karierę artystkę. Callas była szczęśliwa, lecz odbiło się to na jej śpiewaniu. Zaczęła być krytykowana, a nawet wygwizdywana. Gorzkie słowa słyszy również od Onasisa.
5 czerwca 1965 r. wykonała partię Toski w londyńskiej Covent Garden. Był to jej ostatni sceniczny występ, który faktycznie zakończył jej karierę. Trzy lata później grecki miliarder porzucił ją dla Jacqueline Kennedy, wdowy po zamordowanym prezydencie USA Johnie F. Kennedym. Callas źle zniosła rozstanie z Onasisem, zamknęła się w swoim mieszkaniu, przeżyła załamanie. Na skutek przedawkowania leków uspokajających trafiła do szpitala.
W czasie swojej kariery, Callas zdobyła uwielbienie widowni najważniejszych scen operowych świata. Wykonując najważniejsze i najtrudniejsze partie najlepszych kompozytorów. Wielka rywalizacja z Renatą Tebaldi przysporzyła jej także zaciekłych przeciwników, zaś trudna relacja z matką i nieszczędzenie jej publicznych uwag, ściągały na nią gniew mediów. Została bohaterką wielu filmów dokumentalnych, książek i opracowań. Pomimo upływu lat wciąż budzi emocje i inspiruje.
"Maria Callas jest niedoścignionym wzorem dla wielu śpiewaczek. Dałabym naprawdę wiele, by móc ją usłyszeć na żywo" – podsumowuje Węgorzewska-Whiskerd.
Artystka zmarła na atak serca 16 września 1977 r. (PAP).
Autor: Mateusz Wyderka
mwd/ aszw/