Jak w Polsce symbolem sprzeciwu wobec inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w sierpniu 1968 r. jest Ryszard Siwiec, tak w Czechach pozostaje nim Jan Palach. Obaj w dramatycznym geście protestu zdecydowali się z tego powodu na najwyższą ofiarę – samobójstwo przez samospalenie.
Przez długie lata, wręcz dekady to czeski student pozostawał symbolem dla szerokiego świata, podczas gdy o byłym żołnierzu Armii Krajowej nie wiedziano. I to pomimo iż dokonał samospalenia na oczach 100 tys. osób i uczynił to cztery miesiące przed czynem Palacha. Paradoksalnie, więc Polacy czcili tego ostatniego, nie zdając sobie sprawy, że pierwszy był Siwiec. Przejawem tego były msze święte w jego intencji, a także wiersz Kazimierza Wierzyńskiego „Na śmierć Jana Palacha” poświęcony dzielnemu studentowi.
Pochodnia numer jeden
Palach, niespełna 21-letni student Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Karola, dokonał swojego czynu 16 stycznia 1969 r. Rzecz miała miejsce w Pradze na Placu Wacława przed Muzeum Narodowym. Podobnie jak Ryszard Siwiec, napisał list pożegnalny, w którym stwierdzał: „Ze względu na to, że nasze narody znalazły się na krawędzi beznadziei, zdecydowaliśmy się wyrazić swój protest i obudzić naród tej ziemi. Nasza grupa złożona jest z ochotników, zdecydowanych spalić się dla naszej sprawy. Ja miałem honor wylosować nr 1 i uzyskałem prawo napisania pierwszych listów, a także wystąpić jako pierwsza pochodnia”.
Trudno powiedzieć, czy taka grupa rzeczywiście istniała, najprawdopodobniej nie, co nie zmienia faktu, że Jan Palach był pierwszym z kilku obywateli Czechosłowacji, którzy na taki radykalny protest się zdecydowali.
Do końca stycznia 1969 r. takich prób było jeszcze dziewięć, choć tylko jedna zakończyła się śmiercią – drugą ofiarą śmiertelną był 25-letni robotnik Josef Hlavaty, który podpalił się w proteście przeciwko sowieckiej okupacji. Przyczynił się do tego zapewne rozgłos po śmierci Palacha, bo pomimo militarnego stłumienia Praskiej Wiosny o jego czynie było głośno.
Nie był on podyktowany żadnym przypadkowym impulsem czy odruchem. Czeski student dłuższy czas myślał o radykalnym czynie, który miał na celu zmobilizowanie czechosłowackiego społeczeństwa do oporu. Brał zresztą pod uwagę różne formy protestu – jednym z nich było zajęcie głównej siedziby Czechosłowackiego Radia i nadawanie wezwania do strajku generalnego.
Samospalenia dokonał na oczach wielu świadków, bardzo zresztą systematycznie. Przy barierce obok fontanny przy Muzeum Narodowym położył kurtkę, a z teczki, którą miał ze sobą wyjął butelkę z napisem eter. Otworzył ją nożem i przyłożył do twarzy. Następnie polał się benzyną i zapalił. Przeskoczył poręcz i przebiegł między zaparkowanymi samochodami w kierunku pomnika św. Wacława. Kiedy upadł przypadkowi świadkowie ugasili go swoimi płaszczami. Na jego żądanie otworzyli pozostawioną obok fontanny teczkę i przeczytali napisany przez niego list.
Po kilku minutach na miejscu pojawiła się karetka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, która przypadkiem przejeżdżała obok, i został zabrany do szpitala. Miał poparzone około 85 proc. powierzchni ciała i znajdował się w stanie krytycznym. Pomimo tego, zachował przytomność. Nie miał jednak szans na przeżycie – zmarł trzy dni później.
Rozgłos
Czyn Jana Palacha bardzo szybko – jeszcze tego samego dnia – został nagłośniony przez media nie tylko zagraniczne, ale również krajowe. Tak na marginesie po informacji o jego śmierci Czechosłowackie Radio zmieniło program i nadawało muzykę żałobną. Jego samospalenie było zresztą w czechosłowackich mediach szeroko komentowane, a uznanie za jego czyn wyrażali nawet przedstawiciele władz (m.in. minister oświaty, który stwierdził, że było on „wyrazem miłości ojczyzny i wolności”).
Oddzielne oświadczenie wydał rząd Czeskiej Republiki Socjalistycznej (stanowiącej część składową Czechosłowacji). Stwierdzał w nim m.in.: „Los tego młodego człowieka przejął nas głębokim smutkiem”. I dalej: „Rząd docenia patriotyzm Jana Palacha, ale jest przekonany, że istniały zupełnie inne, realne kroki i środki prowadzące do lepszego jutra naszej ojczyzny”. Jak zresztą donosiły zachodnie media on sam miał twierdzić – podczas pobytu w szpitalu – że osiągnął swój cel oraz zaapelować w związku z tym, aby inne osoby nie decydowały się na podobny krok. Tymczasem pod pomnikiem św. Wacława Czesi i Słowacy palili znicze i składali kwiaty, przynosili również zdjęcia Palacha. Na placu Wacława po śmierci dzielnego studenta pojawiły się również napisy porównujące go do Jana Husa, a przed pomnikiem św. Wacława stanęła warta honorowa z flagą państwową. Z kolei na fontannie przed Muzeum Narodowym postawiono pośmiertną maskę Jana Palacha ofiarowaną studentom przez rzeźbiarza Olbrama Zoubka.
Do śmierci czeskiego studenta odnosił się również świat. I tak, jak informowały media np. papież Paweł VI oświadczył pielgrzymom zebranym na placu św. Piotra, że nie może aprobować jego samobójstwa, ale jednocześnie dodał, iż „podziwia cechy charakteru tych, którzy gotowi są w akcie największego samopoświęcenia oddać swe życie, jak również i reakcję społeczeństwa czechosłowackiego”.
Z kolei Zgromadzenie Doradcze Rady Europy przyjęło – jednogłośnie – rezolucję, w której stwierdzano: „Zgromadzenie świadome swej roli strażnika praw człowieka i podstawowych wolności składa hołd pamięci Jana Palacha w Czechosłowacji, który złożył w ofierze swe życie za prawa człowieka i podstawowe wolności”. Jej inicjatorem był delegat brytyjski czeskiego pochodzenia, który złożył oddzielne oświadczenie porównujące Palacha do Husa. Hołd czeskiemu studentowi oddało również jego wielu kolegów z Europy Zachodniej, którzy czcili jego pamięć minutami ciszy, nabożeństwami czy demonstracjami. Na Zachodzie doszło też – np. w wielu miastach Włoch – do nowej fali demonstracji antysowieckich.
Ostatnia droga
Tymczasem sytuacja w Czechosłowacji – zwłaszcza w środowisku studenckim – była bardzo napięta. Studenci zastanawiali się, co dalej robić, byli skłonni do radykalnych poczynań, m.in. demonstrowali przed siedzibą dowództwa sowieckich wojsk okupacyjnych wygrażając pięścią wartownikom i śpiewając czechosłowacki hymn. Również w centrum Pragi odbyło się kilka żywiołowych demonstracji przeciwko okupacji Czechosłowacji.
Władze starały się uspakajać atmosferę z jednej strony ustępstwami (m.in. pozwoliły zorganizować w dniu 20 stycznia – dzień po śmierci Palacha – marszu ku jego czci, który rozpoczął się na Placu Wacława, a skończył przed budynkiem Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Karola przemówieniem z jego krużganków kilku mówców), a z drugiej ostrzegały, groziły studentom konsekwencjami i przestrzegały, że spełnienie ich żądań nie jest niemożliwe. Starały się również – z czasem – od 20 stycznia ograniczyć publikacje do oficjalnych danych. Z kolei dzień wcześniej postawiły w stan gotowości czechosłowacką bezpiekę – Státní bezpečnost.
Pogrzeb Jana Palacha odbył się 25 stycznia 1969 r. Jego organizatorem był Związek Studentów Szkół Wyższych Czech i Moraw. Ten sam, który pięć dni wcześniej zorganizował marsz ku jego czci. Początkowo dzielny student miał zostać pochowany na Slavinie, ale władze nie wyraziły na to zgody – w tej sytuacji na miejsce jego spoczynku wybrano Olszańskie Cmentarze.
Dzień przed pogrzebem w Karolinum (najstarszym kolegium uniwersyteckim na Starym Mieście) została publicznie wystawiona trumna z jego zwłokami – żegnało go dziesiątki tysięcy osób. Tam też dzień później odprawiona została msza żałobna. W jej trakcie przemówienie wygłosił m.in. rektor Uniwersytetu Karola Oldřich Starý, który stwierdził, że zmarły „wyraził miłość dla ojczyzny oraz umiłowanie wolności i demokracji”. Wbrew obawom pogrzeb przebiegł spokojnie, bez najmniejszych nawet incydentów, zmarłemu oddawano hołd w milczeniu. Jak podsumowywano na antenie BBC „był nowym dowodem dyscypliny i powściągliwości Czechosłowaków”. Zapewne był to również efekt apeli czechosłowackich przywódców, na czele z liderem Praskiej Wiosny, wciąż jeszcze znajdującym się na czele czechosłowackiej partii komunistycznej Alexandrem Dubčekiem. W ocenie mediów zachodnich (np. paryskiego radia) „pół miliona osób kroczyło w pochodzie żałobnym przez ulice miasta”, zaś „armia i policja postawione w stan ostrego pogotowia nie miały okazji do interwencji”.
Po zakończeniu uroczystości pogrzebowych Palacha czechosłowackie władze zdecydowanie zaostrzyły kurs. Już 26 stycznia – czyli dzień po jego pogrzebie – czechosłowacka milicja dwukrotnie starła się z tłumem (głównie młodych ludzi) tradycyjnie już demonstrujących na placu Wacława, a starcia rozpoczęły się po usunięciu przez funkcjonariuszy kwiatów, wieńców i świeczek umieszczonym tam dla uczczenia dzielnego studenta. Tego dnia aresztowano kilkadziesiąt osób. Uznano, że czas, aby zacząć o jego czynie zapominać.
To się jednak nie udało. Świat, nie tylko ten wolny, o Janie Palachu pamiętał również w następnych latach. Wyrazem tego były m.in. słowa znakomitego polskiego poety Zbigniewa Herberta. W połowie marca 1975 r. w audycji w austriackiej telewizji stwierdził, że istnieją postacie, których postępowanie stało się symbolem dla świata i wśród nich– obok Mahatmy Gandhiego oraz Daga Hammarskjölda – ku zdumieniu pozostałych dyskutantów i prowadzącego program wymienił właśnie Palacha.
Grzegorz Majchrzak (Biuro Badań Historycznych IPN)
Żródło: MHP