Janusz Majewski był wspaniałym artystą i dobrym człowiekiem. Miarą jego przyjaźni do mojej osoby było to, że mówił do mnie „Misiu”, tak jak mówiła do mnie rodzina w czasach młodości – powiedział PAP aktor Marian Opania o zmarłym w wieku 92 lat reżyserze, scenarzyście i pisarzu.
Jak podkreślił aktor Marian Opania w rozmowie z PAP, śmierć Janusza Majewskiego to dla niego bardzo bolesna strata. Artyści prywatnie byli przyjaciółmi. "Miarą mojej przyjaźni z Januszem jest liczba produkcji filmowych, telewizyjnych, audiotekowych i radiowych. Zaczęło się od +Zaklętych rewirów+, znakomitego filmu Janusza Majewskiego z niezapomnianą rolą Romka Wilhelmiego i Marka Kondrata. Grałem tam, a właściwie podkładałem pod aktora czeskiego. Miałem być kelnerem mówiącym z lekka po niemiecku. Janusz zapytał mnie, skąd pochodzę. Odpowiedziałem, że ze śpiewnej Lubelszczyzny. Na to on: +to skąd pan tak znakomicie zna te wszystkie akcenty niemieckie?+ Wyjaśniłem: mój brat wykłada na Politechnice Gliwickiej architekturę i często bywam w Gliwicach, mam ucho muzyczne, więc po prostu chwytam szybko akcenty różnych języków czy gwar" - wspominał.
Później Marian Opania zagrał m.in. w filmach "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy", "Mała matura 1947", w spektaklu telewizyjnym "Manhattan Poker" i w serialu "Siedlisko", zrealizowanych przez Janusza Majewskiego. "Był wspaniałym artystą i dobrym człowiekiem. Dla mnie to też się liczy. Miarą jego przyjaźni do mojej dość trudnej osoby było to, że mówił do mnie +Misiu+, tak jak mówiła do mnie rodzina w czasach młodości. Przyjaciele nazywają mnie +Misiu+, aczkolwiek ten Misio czasem zmienia się w Grizzly’ego" - powiedział aktor.
Janusz Majewski zmarł w środę w nocy w wieku 92 lat. Informację o jego śmierci przekazało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Filmowców Polskich. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ pat/