Dokładność opisu samej zamachowej akcji i dokumentalna intensywność pejzażu warszawskiej okupacyjnej ulicy – to największe walory „Zamachu” – pisała na łamach „Filmu” Maria Oleksiewicz. 12 stycznia 1959 r. miał premierę „Zamach” - film pokazujący wykonanie wyroku na Franzu Kutscherze.
"To nie był żaden zamach - w dzisiejszym pojęciu działanie terrorystyczne - tylko wykonanie wyroku sądu Podziemnego Państwa Polskiego" - podkreśliła w rozmowie z dziennikarzem Telewizji "Puls" Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama" (2006), uczestniczka akcji, żołnierz Kedywu Komendy Głównej AK.
Urodzony 8 kwietnia 1923 r. w Wilnie Jerzy Passendorfer kojarzony jest dziś głównie z serialem "Janosik" (1973) oraz z wojennymi obrazami, jak m. in. "Kierunek Berlin" (1968), "Ostatnie dni" (1969) i "Zwycięstwo" (1974). Karierę reżysera rozpoczął jednak od filmów dokumentalnych. Pierwszą zrealizowaną przez niego fabułą, był zrealizowany na podstawie opowiadania Janusza Meissnera "Skarb kapitana Martensa" (1957).
12 stycznia 1959 r. na ekrany kin wszedł jego drugi film – "Zamach". Bazujący na scenariuszu byłego powstańca warszawskiego Jerzego Stefana Stawińskiego obraz, opowiada o przeprowadzonej przez Armię Krajową akcji likwidacyjnej Franza Kutschery – znanego z okrucieństwa Dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski.
"To nie był żaden zamach - w dzisiejszym pojęciu działanie terrorystyczne - tylko wykonanie wyroku sądu Podziemnego Państwa Polskiego" - podkreśliła w rozmowie z dziennikarzem Telewizji "Puls" Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama" (2006), uczestniczka akcji, żołnierz Kedywu Komendy Głównej AK.
"Przechodnie widząc jadący ulicą samochód wypełniony po brzegi żandarmerią, SS-manami i młodymi chłopcami z Hitlerjugend zachowywali się bardzo rozmaicie. Jedni otwierali w zdumieniu usta, odprowadzając nas zbaraniałym spojrzeniem. Drudzy, myśląc że to prawdopodobnie wycieczka żołnierzy niemieckich, spluwali na chodnik. Jakiś starszy dobrze podchmielony mężczyzna biegł za naszym wozem złorzecząc głośno" – wspominał na łamach "Filmu" wcielający się w postać SS-mana Andrzej Romer.
Kilkanaście lat po wojnie, pamięć o tragicznych wydarzeniach była wciąż żywa. Realizacja filmu o spektakularnej akcji Armii Krajowej, wydawała w politycznej rzeczywistości końca lat 50-tych, zadaniem dość trudnym, choć w 1956 r. Andrzej Wajda nakręcił "Kanał", do którego scenariusz również napisał Stawiński.
"Kiedy +Twórczość+ opublikowała moje opowiadanie, wzbudziło to pewien odzew, bo był to właściwie pierwszy utwór na zakazany temat. Nagle okazało się, że Powstanie Warszawskie miało miejsce i można było na ten temat cokolwiek napisać" – wspominał Stawiński cytowany w książce Bartosza Michalaka "Wajda. Kronika wypadków filmowych".
Możliwość podjęcia przemilczanej tematyki powstania warszawskiego, nie oznaczała jednak możliwości rzetelnego przedstawiania udziału w nim Armii Krajowej. "Setki tysięcy widzów szuka i będzie szukać w +Kanale+ jakiejś skrótowej prawdy o Powstaniu Warszawskim, której w nim nie znajdzie" – pisał wówczas o filmie Wajdy Władysław Bartoszewski.
Passendorfer miał na swój film inny pomysł. Do pracy na planie nad "Zamachem" reżyser zaprosił Bożenę Kurowską (Marta), Grażynę Staniszewską (Krysia), Zbigniewa Cynkutisa (Zbyszek "Zawada"), Andrzeja Kostenko ("Kolos"), Romana Kłosowskiego ("Mały") i Tadeusza Łomnickiego (Marek). W pozostałych rolach zobaczyć możemy również m.in. Andrzeja Maya, Stanisława Mikulskiego, Jerzego Pichelskiego, Wojciecha Siemiona i Tomasza Zaliwskiego. Za zdjęcia odpowiadał Jerzy Lipman. Ciekawostką jest, że konsultantem historycznym był prawdziwy uczestnik akcji Michał Issajewicz ps. "Miś".
"Krytyka – pisał historyk filmu Stanisław Ozimek – oceniła +Zamach+ niezbyt wysoko: nie odnalazła w nim wysokiej temperatury ideowej i obrachunkowej głównych dzieł +szkoły polskiej+, zarzucała pewną plakatowość i brak większych ambicji w portretowaniu środowiska konspiracyjnej młodzieży" – podaje historyk prof. Jerzy Eisler w artykule zatytułowanym "Zamach".
"Krytyka – pisał historyk filmu Stanisław Ozimek – oceniła +Zamach+ niezbyt wysoko: nie odnalazła w nim wysokiej temperatury ideowej i obrachunkowej głównych dzieł +szkoły polskiej+, zarzucała pewną plakatowość i brak większych ambicji w portretowaniu środowiska konspiracyjnej młodzieży" – podaje historyk prof. Jerzy Eisler w artykule zatytułowanym "Zamach".
Rozkaz wykonania wyroku na kacie Warszawy wydał szef Kedywu KG AK płk August Emil Fieldorf "Nil", który 24 lutego 1953 r. po sfingowanym procesie sądowym, został przez ówczesne władze stracony. 4 maja 1957 r. wszczęto postępowanie rehabilitacyjne dotyczące uchylenia wyroku skazującego, które jednak nieco ponad rok później umorzono. Generał został formalnie zrehabilitowany dopiero 7 marca 1989 r. W filmie Passendorfera nie pada nawet słowo o Armii Krajowej. Kontrowersje dotyczyły również tytułu, który szczególnie dzisiaj posiada wyraźnie negatywne konotacje. Tymczasem akcja była konsekwencją wyroku wydanego na Kutscherę w listopadzie 1943 r. przez Kierownictwo Walki Podziemnej.
Byli żołnierze AK mieli też do twórców pretensję o tytuł. Ich zdaniem, to nie był zamach, lecz akcja bojowa. "Dziwne, niezrozumiałe (przynajmniej dla mnie) i trudne do wytłumaczenia są te wszystkie zmiany, zwłaszcza w sytuacji, gdy konsultantem historycznym filmu był jeden z uczestników akcji – Michał Issajewicz +Miś+" – zaznacza Eisler.
Passendorfer starał się przemycić pewne informacje, które dla ówczesnego widza stanowiły jasny sygnał interpretacyjny. Mowa tu o pistolecie maszynowym "Sten", który był na wyposażeniu Armii Krajowej, co w oczywisty sposób sugerowało, o którą formację podziemia chodzi.
"Dokładność opisu samej zamachowej akcji i dokumentalna intensywność pejzażu warszawskiej okupacyjnej ulicy – to największe walory +Zamachu+, dowodząc zarazem, że konwencja bliska filmowi dokumentalnemu jest najbezpieczniejszą drogą dla filmów o tematyce wojennej" – pisała w "Filmie" Maria Oleksiewicz.
Twórcy "Zamachu" zdecydowali się również na dość odważny krok. Pierwowzorem granej przez Kurowską Marty, była bowiem Hanna Sarzyńska-Rewska ps. "Hanka". Odwaga twórców polegała na tym, że w momencie premiery filmu Sarzyńska-Rewska odsiadywała wyrok za rozpowszechnianie "fałszywych wiadomości, czyli posiadanie paryskiej +Kultury+".
"Uczynienie głównej bohaterki z Hanny Szarzyńskiej-Rewskiej – najstarszej i chyba najważniejszej z trzech łączniczek biorących udział w akcji na Kutscherę – było ze strony twórców filmu albo przejawem niemałej odwagi, albo – co wydaje się po prostu niemożliwe – kompletnej niewiedzy. Chodzi o to, że kiedy kręcono +Zamach+, Szarzyńska-Rewska siedziała w więzieniu (była pierwszym więźniem politycznym w popaździernikowej Polsce)" – ocenił Eisler.
"Uczynienie głównej bohaterki z Hanny Szarzyńskiej-Rewskiej – najstarszej i chyba najważniejszej z trzech łączniczek biorących udział w akcji na Kutscherę – było ze strony twórców filmu albo przejawem niemałej odwagi, albo – co wydaje się po prostu niemożliwe – kompletnej niewiedzy. Chodzi o to, że kiedy kręcono +Zamach+, Szarzyńska-Rewska siedziała w więzieniu (była pierwszym więźniem politycznym w popaździernikowej Polsce)" – ocenił Eisler.
Film cieszył się dużą popularnością. Zagraniczna krytyka doceniła obraz Passendorfera nagrodami na festiwalach w Meksyku, Włoszech, Hiszpanii i Argentynie. Polscy recenzenci nie dostrzegli w nim szczególnej wartości artystycznej, akcentując przede wszystkim dokumentalny wymiar filmu.
"Jest to film niemal o technologii zamachu, o technologii walki podziemia z okupantem, film - chciałoby się powiedzieć - matematyczny, w którym pewna ludzka akcja zostaje prześledzona od początku do końca, szalenie szczegółowo, krok po kroku, nawet z kilkoma szkicami wstępnymi, dokładnymi pomiarami fotograficznymi. W tym filmie nie chodzi o polityczną genezę działania, czy jego skutki, nawet nie o psychologię” – ocenił krytyk Aleksander Jackiewicz.
Z kolei Krzysztof Demidowicz zwrócił uwagę, iż "Passendorfer, zaledwie rok po swym reżyserskim debiucie, wykazał solidne opanowanie rzemiosła".
Należy jednak zaznaczyć pewne rozbieżności z faktami historycznymi, jak np. umieszczenia akcji filmu latem, podczas gdy w rzeczywistości akcja miała miejsce 1 lutego 1944 r. Passendorfer zmienił również imiona i pseudonimy uczestników akcji, w której brało udział 12 osób: Bronisław Pietraszewicz "Lot" - dowódca akcji, Stanisław Huskowski "Ali", Zdzisław Poradzki "Kruszynka", Michał Issajewicz "Miś", Marian Senger "Cichy", Henryk Humięcki "Olbrzym", Zbigniew Gęsicki "Juno", Bronisław Hellwig "Bruno", Kazimierz Sott "Sokół", Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama", Elżbieta Dziębowska "Dewajtis", Anna Szarzyńska-Rewska "Hanka".
Kutschera został dobity przez Issajewicza, filmowego konsultanta historycznego. Gęsicki "Juno" i Sott "Sokół" zginęli skacząc z mostu Kierbedzia -sceny te nagrano w Toruniu. Obecnie w miejscu mostu Kierbedzia znajduje się most Śląsko-Dąbrowski, na którym umieszczona jest tablica upamiętniająca poległych żołnierzy Kedywu. (PAP)
autor: Mateusz Wyderka
mwd/ pat/