Czesi wspominają Jana Palacha, który przed 55 laty podpalił się w proteście przeciwko okupacji Czechosłowacji rozpoczętej stłumieniem Praskiej Wiosny. W wielu miastach Czech składano kwiaty, podkreślając, że jego posłanie wciąż jest aktualne.
Student Uniwersytetu Karola w Pradze Jan Palach chciał, aby rodacy nie byli obojętni na to, co dzieje się wokół nich, chciał obudzić ich z letargu, o którym pisał w pozostawionym liście. „Nie można akceptować szerzenia kłamstw i nienawiści, trzeba dbać o wolność i demokrację” - mówił premier Petr Fiala, składając kwiaty w miejscu, gdzie Palach się podpalił. Dodał, że przesłanie Palacha jest aktualne, a rzeczy trzeba nazywać takimi, jakimi są.
Jedno z miejsc pamięci związanych z Palachem mieści się w Pradze, na placu noszącym jego imię, naprzeciwko gmachu Wydziału Filozoficznego, gdzie studiował. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia w tym samym budynku doszło do zbiorowego morderstwa 14 osób. Kwiaty składane w tym miejscu we wtorek i zapalane tam znicze poświęcone były także pamięci tych ofiar.
Kwiaty składano także w innych poza Pragą miastach. Przypominano także o wydarzeniach ze stycznia 1989 r., które przeszły do historii jako tydzień Palacha. Nielegalna z punktu widzenia władz manifestacja zwołana w rocznicę samospalenia się studenta w 1969 r. przerodziła się w największą demonstrację przeciwko komunistycznym rządom w Czechosłowacji. Protesty młodych ludzi rozganiały specjalne jednostki milicji.
O rocznicy śmierci Jana Palacha pamiętano także w drugim powstałym po rozpadzie Czechosłowacji państwie - Słowacji.
Urodzony w 1948 roku Palach oblał się benzyną i podpalił na placu Wacława w centrum Pragi 16 stycznia 1969 roku. Zmarł trzy dni później. Miał naśladowców - w ciągu kilku miesięcy jego czyn powtórzyło w Czechosłowacji 26 osób, z których siedem zmarło. Przed nim aktu samospalenia w ramach protestu przeciw inwazji na Czechosłowację dokonał w Warszawie Ryszard Siwiec.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ mms/