Pisząc o latach 1939-1989, trzymam się realiów tamtego czasu, chcę oddać horyzonty myślowe ówczesnych Polaków. Ludzie na ogół chcą ułożyć życie w warunkach, jakie istnieją, a nie marzą tylko i wyłącznie o tym, aby ich kraj był inny - mówi PAP historyk prof. Andrzej Friszke.
Polska Agencja Prasowa: Ukazało się drugie, uzupełnione wydanie pana książki "Polska. Losy państwa i narodu 1939-1989". Pierwsza edycja miała miejsce ponad dwadzieścia lat temu. Czy ten czas wpłynął na kształt obecnej?
Prof. Andrzej Friszke: Kiedy książka ukazała się w 2003 r., była drugą – po syntezie prof. Andrzeja Paczkowskiego z 1995 r. – próbą podsumowania tego, co po 1989 r. udało się ustalić badaczom polskiej historii najnowszej. Po dwudziestu latach generalne oceny dotyczące systemu komunistycznego oraz procesów, jakie w nim zachodziły, nie zmieniły się. Nie oznacza to jednak, że historycy nie ustalili nic nowego. W tym czasie napisali przecież wiele monografii, rozwinęły się również badania w oparciu o materiały archiwalne Instytutu Pamięci Narodowej.
W ostatnich latach nastąpiła jednak próba postawienia "do góry nogami" obrazu, który do tej pory wydawał się oczywisty. Prawicowa propaganda nie odróżniała bowiem epok w PRL, traktowała cały ten okres jako jednolity, ciemny, represyjnie skrajny. Wszystkie niuanse zostały nie tyle zapomniane, co świadomie zamazane. Obniżone zostało także znaczenie działań opozycji demokratycznej w okresie PRL, uderzono w historię głównego nurtu "Solidarności", by eksponować marginalne grupy radykalne, podważono sens zmian 1989 r. twierdząc, że zbudowana wtedy demokratyczna Polska jest bytem postkomunistycznym i wrogim. Gdy mowa o historii II wojny światowej prawica umniejszała rolę państwa podziemnego na rzecz organizacji skrajnie nacjonalistycznych, jak NSZ i Brygada Świętokrzyska.
Do książki mogą sięgnąć również ci, którzy zajmują się przeszłością – piszą teksty, formułują ideologiczne i polityczne diagnozy. Oczywiście powinni robić to ze znajomością wydarzeń, a nie sięgać po jakieś wyobrażenia, które niestety są rozpowszechnianie oraz lansowane przez media społecznościowe i zaangażowane ideologicznie fora internetowe.
W 2022 r. moja książka, wraz z rozdziałami poświęconymi III RP autorstwa prof. Antoniego Dudka, ukazała się w Niemczech. Po raz pierwszy to półwiecze opisane przez Polaków jest dostępne w języku niemieckim. W tym też czasie polski wydawca postanowił wznowić "Polskę. Losy państwa i narodu" z zachowaniem cezury 1989 r. Systematyczny wykład dziejów III RP powinien powstać jako tom osobny.
PAP: Wspomniał pan o większych możliwościach prowadzenia badań historycznych. Co zatem zmieniło się w ocenie niektórych wydarzeń?
A.F.: W gruncie rzeczy mówimy o szczegółach i odcieniach, a nie istotnej zmianie tego obrazu, który znaliśmy już 20 lat temu. W nowej wersji książki dopisałem parę akapitów związanych z historią "Solidarności". Badania oparte na materiałach archiwalnych pozwoliły powiedzieć bardziej stanowczo o zdecydowanym i ostrym nacisku sowieckim na Polskę w 1981 r., a także o głębokości podziałów w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
W części dotyczącej stanu wojennego przypominam historię sprawy TW "Bolka", czyli uwikłania Lecha Wałęsy po grudniu 1970 r. co zostało ujawnione w 2008 r. i otworzyło wielki spór o znaczenie Lecha Wałęsy w historii "Solidarności" i Polski. Próbuję ostudzić emocje tego sporu, ponieważ sprawa żyje w sposób niezwykle drastyczny, a wobec Wałęsy są formułowane daleko idące oskarżenia. I radykalna prawica podważa w konsekwencji autentyzm całej "Solidarności", a zwłaszcza przemian 1989 r. Zwracam więc uwagę, że sprawę "Bolka" bezpieka próbowała rozegrać w stanie wojennym i przeprowadziła akcję, której celem było skompromitowanie Wałęsy w oczach związkowych działaczy. A tym samym rozbicie i skłócenie "Solidarności". Wtedy się to nie udało. Cała ta operacja potwierdza pozycję Wałęsy w ruchu – zniszczenie jego autorytetu byłoby rozbiciem "Solidarności".
Przeprowadziłem także badania, które uzupełniają wiedzę o roku 1944. Historycy oczywiście wiedzieli o Centralnym Biurze Komunistów Polski, co wiąże się z genezą Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego oraz reżimu komunistycznego w Polsce. Udało mi się jednak ustalić, że w Związku Sowieckim, zanim jeszcze Armia Czerwona stanęła na Bugu, dokonano potajemnej weryfikacji około stu najważniejszych działaczy komunistycznych i przywrócono im tajnie legitymacje partyjne. Była to de facto elita władzy w powojennej Polsce, która została uformowana w sposób ścisły w ZSRS.
Zatem w mojej książce nie zmieniłem zasadniczego obrazu opisywanego półwiecza, jednak w oparciu o najnowsze badania i archiwalia dokonałem uzupełnień.
PAP: Do kogo szczególnie adresowane jest drugie wydanie książki?
A.F.: Chciałbym, aby sięgnęli po nią wszyscy ci, którzy chcą dowiedzieć się tego, co wydarzyło się w naszej ojczyźnie od 1939 r. Dotyczy to zarówno wojny, jak i okresu powojennego. A mam nadzieję, że jest wiele takich osób. Do książki mogą sięgnąć również ci, którzy zajmują się przeszłością – piszą teksty, formułują ideologiczne i polityczne diagnozy. Oczywiście powinni robić to ze znajomością wydarzeń, a nie sięgać po jakieś wyobrażenia, które niestety są rozpowszechnianie oraz lansowane przez media społecznościowe i zaangażowane ideologicznie fora internetowe.
PAP: Zatem jaką wymowę ma książka?
A.F.: Jako autor staram się być powściągliwy, w związku z tym książka nie jest agresywna ideologicznie. Niestety takich "zaangażowanych" książek mamy trochę ostatnio na rynku - przypomnę tylko niedawną wielką dyskusję wokół podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego, który jest w zasadzie manifestem antykomunizmu i określonych wyobrażeń o współczesnej cywilizacji.
Ja natomiast, jak tylko to możliwe, trzymam się realiów tamtego czasu, chcę oddać horyzonty myślowe ówczesnych Polaków. Ludzie na ogół chcą ułożyć życie w warunkach, jakie istnieją, a nie marzą tylko o tym, aby ich kraj był inny. Kiedy piszę o latach tuż powojennych, to nie opowiadam tylko o partyzantach, o marzeniu o powstaniu narodowym przeciwko Sowietom - choć zauważam, że niektórzy mieli takie marzenia - tylko o realiach tamtego czasu. A realia dotyczące życia codziennego, odbudowy kraju, przesunięcia granic i warunków życia wraz z przesiedleniem milionów ludzi były bardzo skomplikowane. Do tego dochodziło radykalne uzależnienie Polski od Rosji sowieckiej. Zwracam również uwagę na rzeczy, które rzeczywiście były ważne dla ówczesnych ludzi, a nie tylko z punktu widzenia współczesnych pryncypiów. Zauważmy, że obecnie skrajnie zorientowani ludzie narzucają właśnie taką perspektywę - radykalnie antykomunistyczną, antysowiecką - i próbują mówić, że tylko ona jest właściwa.
PAP: Jakie przełomowe momenty w opisanym przez pana półwieczu najmocniej zmieniły Polskę?
A.F.: Przede wszystkim jest to rok 1945. Wówczas Polska została osadzona w nowych granicach – utraciła swoje tereny na wschodzie, uzyskała poniemieckie tereny na zachodzie. To oznaczało przesunięcie milionów ludzi ze wschodu na zachód, a także nadanie Polsce jednonarodowego kształtu, co nigdy wcześniej w historii nie miało miejsca. To w istocie zdefiniowało, czym dzisiaj Polacy i Polska są.
Drugi ważny moment to rok 1956 i kryzys w bloku wschodnim po śmierci Stalina, który w Polsce został wykorzystany przez różne czynniki zmiany. W jego następstwie Polska stała się krajem o dużo większym marginesie wolności w sferze kultury, nauki i praw kościoła katolickiego, a także zwykłych ludzi. To nas odróżniało od innych krajów komunistycznych - nie tylko od Związku Sowieckiego, ale też od Czechosłowacji, NRD, Rumunii, a nawet Węgier. Ta odmienność modelu jest niezwykle ważna, bo wpływała na to, w jakich szkołach się uczyliśmy, jakie książki czytaliśmy, jak się formowaliśmy w następnych pokoleniach.
Historycy muszą zadbać o zgodność przedstawianych faktów z zachowanymi źródłami, tym, co ukazuje nam przeszłość w pozostawionych świadectwach z danej epoki, aby to nie była luźna bajka oparta tylko na historycznej kanwie.
Dzięki tym swobodom w latach 70. udało się zbudować opozycyjnej inteligencji alternatywną wizję rozwoju politycznego i społecznego, dążono również do niezależnej kultury, do samorządności, w ogóle do wolności indywidualnej i społecznej. Mam tu oczywiście na myśli działania opozycji demokratycznej, a następnie powstanie "Solidarności", czyli wielkiego ruchu wolnościowego obejmującego 10 milionów obywateli w pierwszym okresie, tworzącego alternatywę społeczną, a w jej konsekwencji alternatywę ustrojową w dążeniu do odbudowania wolnej Polski oraz wyjścia z zależności od Rosji. Ten ruch, mimo 13 grudnia 1981 r. i jego pacyfikacji, przetrwał, doprowadzając do przemian roku 1989.
PAP: Jak postrzega pan swoją rolę - jak historyka - we współczesnym świecie?
A.F.: Rzeczywistość dynamicznie się zmienia i ta rola jest inna niż była jeszcze parę dziesięcioleci temu. Przede wszystkim internet i skala występowania różnych opinii, również na temat historii, spowodował, że rola ekspertów jest inna, mniejsza. Łatwiej ją obejść i budować alternatywne wizje przeszłości. Historycy nie są w stanie się temu przeciwstawić. Zresztą także dziennikarze, którzy piszą przecież artykuły na tematy historyczne, nie są w stanie obronić się przed różnymi komentatorami w mediach społecznościowych, którzy powiedzą, że oni wiedzą lepiej, jak było i to jest jedyna prawda. Historycy muszą zadbać o zgodność przedstawianych faktów z zachowanymi źródłami, tym, co ukazuje nam przeszłość w pozostawionych świadectwach z danej epoki, aby to nie była luźna bajka oparta tylko na historycznej kanwie.
Ponadto historyk to jednak zawód. Musimy posługiwać się regułami tej profesji, czyli przede wszystkim prawdomównością. Istnieją w dzisiejszych czasach wyzwania wynikające z eksperymentów metodycznych, szukania innych perspektyw poznania. Są historycy, którzy starając się zachować zgodność z faktami, bardzo daleko idą w interpretacjach, patrząc chociażby na historię z perspektywy wyłącznie kobiet czy grup do tej pory wykluczonych. Nurt badania historii, do którego jednak jestem przywiązany, jest dosyć konserwatywny, nie dotyczy daleko idących interpretacji. Staram się być ostrożny i raczej skoncentrowany na tradycyjnych pytaniach i problemach – państwo, jego suwerenność i ustrój, prawa człowieka, zakres wolności, warunki materialne, powiązania ze Wschodem i Zachodem, a więc miejsce kraju w Europie. Jako historyk jestem zatem raczej konserwatywny.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
Andrzej Friszke – historyk, profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN. W latach 1999–2006 był członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, a w latach 2011-2016 członkiem Rady IPN. Redagował dział historyczny w "Tygodniku Solidarność", od 1982 r. jest redaktorem działu historycznego miesięcznika "Więź", publikował także w wydawnictwach drugiego obiegu i paryskich "Zeszytach Historycznych".
Jest autorem wielu książek, m.in.: "Opozycja polityczna w PRL 1945–1980", "Oaza na Kopernika. Klub Inteligencji Katolickiej 1956–1989", "Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi", "Polska. Losy państwa i narodu 1939-1989", "Rewolucja Solidarności 1980-1981", "Między wojną a więzieniem. Młoda inteligencja katolicka 1945-1953", "Sprawa jedenastu". Za książkę "Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989" w 2004. został uhonorowany został nagrodą "Newsweeeka" "Podporiusz" w kategorii "Wydarzenia". (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ wj/