Chociaż o polskich uchodźcach na Węgrzech powiedziano już wiele, wciąż pozostają obszary, które udaje się nam zbadać i odkryć coś zupełnie nowego – mówi István Balázs, dyrektor Polskiego Instytutu Badawczego i Muzeum w Budapeszcie. Placówka obchodziła niedawno 25. rocznicę swojego powstania.
Jakie znaczenie dla relacji polsko-węgierskich ma Polski Instytut Badawczy i Muzeum?
István Balázs: Z przekonaniem mogę powiedzieć, że to placówka ważna dla obydwu krajów. We wrześniu formalnie minęło ćwierć wieku naszego funkcjonowania. Powstaliśmy w 1998 r. jako Muzeum i Archiwum Węgierskiej Polonii. Instytutem Badawczym staliśmy się w 2016 r. Do prowadzenia badań związanych z historią Polonii na Węgrzech niezbędne jest instytucjonalne wsparcie. Stał się nim właśnie Instytut. Nasza siedziba mieści się w X dzielnicy Budapesztu – Kőbánya. Niegdyś była ona licznie zamieszkiwana przez polskich emigrantów. Pod tym samym adresem mieści się także Ogólnokrajowy Samorząd Polski.
Jest i jeszcze jedna kwestia – po Polakach tutaj, na Węgrzech pozostało dziedzictwo materialne i niematerialne. Pozostało coś, co określiłbym mianem „pomników wdzięczności”, np. w kościołach.
W naszych działaniach staramy się nie ograniczać jedynie do polskiej społeczności, ale również zajmujemy się historią stosunków polsko-węgierskich. Tę zmianę podejścia związaną z szerszym spojrzeniem na historię widać chociażby w zmianie nazwy, która nie była tylko symboliczna. To, że staliśmy się instytutem badawczym, umożliwiło nam prowadzenie różnorakich badań poświęconych zgłębianiu naszej wzajemnej historii. Posiadamy bardzo obszerne zbiory związane są z historią polskich uchodźców na Węgrzech. Gromadzimy je i opracowujemy. Tę działalność polegającą na porządkowaniu, konserwacji i digitalizacji zbiorów realizujemy m.in. przy wsparciu Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.
Porozmawiajmy o uchodźcach. Wydaje się, że ten temat był wielokrotnie badany, co można jeszcze nowego odkryć?
István Balázs: Paradoksalnie bardzo wiele. To fakt, że po dekadach badań wiemy dużo, nawet bardzo dużo. Jednak na Węgrzech trwa wciąż debata historyczna dotycząca polskich uchodźców. Jest ona na tutaj dużo bardziej intensywna niż w Polsce, co można łatwo wyjaśnić. Rzecz w tym, że mniejszość ta była bardziej dostrzegalna w państwie, które liczy niespełna 10 milionów obywateli, niż w prawie czterokrotnie większej Polsce. Można powiedzieć, że mniej więcej każda węgierska rodzina musi mieć coś wspólnego z polskimi uchodźcami. Chociażby to, że pamięta, że ktoś w sąsiedztwie żył bądź jakaś rodzina pomagała Polakom. Jest i jeszcze jedna kwestia – po Polakach tutaj, na Węgrzech pozostało dziedzictwo materialne i niematerialne. Pozostało coś, co określiłbym mianem „pomników wdzięczności”, np. w kościołach.
Czy wśród historyków panuje zgoda, co do tego, jak liczna była ta mniejszość?
István Balázs: Nie do końca. Chociaż naukowo nie zajmuję się tym tematem, to spotkałem się z bardzo różnymi wartościami. Było to nawet 100–140 tysięcy osób. Ostatnie potwierdzone w dokumentach ustalenia przynosi praca naukowa dr. Istvána Lágziego zmarłego w 2022 r. Swoją karierę naukową poświęcił on badaniu m.in. tego wątku relacji polsko-węgierskich. Według jego badań, liczba polskich uchodźców na Węgrzech, wliczając w to tak żołnierzy, jak i cywilów wynosiła ok. 50 000 osób. Przy czym nigdy nie możemy być pewni, że w toku kolejnych badań nie okaże się, że znajdziemy jako historycy nowe listy, które wpłyną na ostateczną liczebność.
Skąd aż takie rozbieżności?
István Balázs: Szacowanie tej liczby jest bardzo problematyczne. Część żołnierzy spędziła na Węgrzech tylko kilka dni, a następnie ruszyła dalej przez Jugosławię na Zachód, by dołączyć do organizujących się oddziałów, np. we Francji czy Wielkiej Brytanii.
Jaki jest wkład Instytutu w zgłębianie tego tematu?
István Balázs: Dzięki współpracy z naszymi partnerami udało się nam natrafić na nowe wątki. Obecnie koncentrujemy się na losach potomków polskich uchodźców, którzy zostali po wojnie na Węgrzech. Założyli rodziny i związali życie z Węgrami. Po okupacji niemieckiej tylko maleńka część uchodźców pozostała na Węgrzech. Ci, którzy wtedy jeszcze pozostali, wyjechali do Ojczyzny po zakończeniu wojny. Historia polskich uchodźców nie zakończyła się jednak na 1945 r. To wciąż żywy fenomen. Węgierski rząd zamiast pomagać formalnie sojuszniczym Niemcom, w rzeczywistości pomagał Polakom.
Spotkania, które prowadzimy z potomkami uchodźców, rzucają nowe światło na podejmowane zagadnienie. To z jednej strony możliwość przejrzenia dotychczas ukrywanych pamiątek rodzinnych, ale także opowieści o tym, jak potoczyły się dalsze losy Polaków na Węgrzech. Poza pamiątkami, które możemy otrzymać w czasie naszych spotkań, gromadzimy zbiory historii mówionej. Są to wywiady. Dla nas jako historyków jest to ciekawe doświadczenie, łączymy w naszej pracy wątki historyczne i socjologiczne. Dowiadujemy się. jak Polacy wiązali swoje życie z Węgrami, a także chociażby, gdzie pracowali. Warto wiedzieć, że Polacy zajmowali stanowiska różnych szczebli i różnych zawodów. Węgry były dla Polaków zasadniczo przyjaznym miejscem do życia.
Staramy się ustalić, w jaki sposób potomkowie polskich uchodźców zachowali swoją polskość, w jakich relacjach z Polską pozostają, jaki mają stosunek do tradycji. Obecnie badania realizujemy także w Polsce.
Gdzie prowadzicie badania?
István Balázs: W różnych miejscach, przede wszystkim poza Budapesztem. Wiele rozmów odbywamy na wsi. Staramy się ustalić, w jaki sposób potomkowie polskich uchodźców zachowali swoją polskość, w jakich relacjach z Polską pozostają, jaki mają stosunek do tradycji. Obecnie badania realizujemy także w Polsce.
Czego dowiadujecie się w toku badań?
István Balázs: Jedną z najbardziej niezwykłych historii jest ta związana z wystawianiem dokumentów adopcyjnych. Rzecz w tym, że żołnierze w zasadzie nie mieli możliwości pozostania na Węgrzech, a szczególnie po wkroczeniu wojsk niemieckich. Słyszeliśmy o tym, że istniały przypadki, w których rodziny przyszłych żon polskich żołnierzy ich adoptowały. Na przykład babcia. Dzięki temu taki Polak mógł legalnie zostać na Węgrzech, a następnie założyć rodzinę. Oczywiście chodziło tutaj jedynie o możliwość legalizacji jego pobytu. Planujemy spotkać się z panią, której ojciec w taki sposób został na Węgrzech – ona ma właśnie taki dokument adopcyjny.
W jaki sposób poszukujecie rozmówców?
István Balázs: Od kilku lat mamy bardzo ważnego dla nas partnera, jest nim mieszkający w komitacie Zala Tibor Vikár. Zajmuje się on polską historią w swoim regionie. Ze swoich środków opiekował się polskimi grobami w tamtych okolicach. Dzięki niemu nawiązaliśmy kontakt z wieloma osobami. Jednocześnie staraliśmy się docierać do potencjalnych rozmówców przez media, także społecznościowe. Czasem otrzymywaliśmy wiadomość: „Dzień dobry, mój dziadek był polskim żołnierzem, który osiedlił się na Węgrzech, chętnie opowiem o nim, przez kilkadziesiąt lat bowiem tego nie zrobiłem”.
Jakie zbiory udało się pozyskać?
István Balázs: Półtora roku temu przypadkiem, w trakcie remontu na strychu budynku szkoły, w którym dzisiaj jest kościół, znaleziono pamiątki związane z polskimi uchodźcami. Było to wiosną 2022 r. w Csáford, który dzisiaj jest częścią miasta Zalaszentgrót. Przeleżały tam osiemdziesiąt lat. W tragicznym stanie zbiór trafił do naszego archiwum. Został zdigitalizowany i poddany konserwacji przy wsparciu Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Zbiór zawierał dokumenty z życia obozu dla internowanych oraz zdjęcia. W toku badań udało się nam zidentyfikować czterech żołnierzy – autorów dokumentów. Poza nimi znaleźliśmy także korespondencję osobistą. Jej autorem był porucznik Wojska Polskiego, Michał Winiarski, który utrzymywał stały kontakt z rodziną, która zamieszkiwała w Jarosławiu.
O tej miejscowości znajduje się wzmianka na stronie internetowej, pojechaliście tam?
István Balázs: Tak, utrzymujemy kontakt z tamtejszym muzeum. Co niezwykłe, znaleźliśmy osobę, która dysponuje „drugą częścią” korespondencji, którą my znaleźliśmy na Węgrzech. W jej posiadaniu jest obecnie Artur Dobrucki, wnuk porucznika Winiarskiego. Dzięki temu spotkaniu udało nam się „połączyć” obie korespondencje. Z tej, która wysyłana była z Polski, można dowiedzieć się wiele o życiu pod niemiecką okupacją w Jarosławiu. Co niezwykłe, na listach, pisanych przez żonę porucznika Winiarskiego do męża, uczyła się pisać mała Lidia. W listach widać pierwsze stawiane przez nią litery, dedykowane ojcu. Lidia to matka Artura Dobruckiego, który tę korespondencję nam pokazał. To niezwykłe, bardzo osobiste doświadczenie, pokazuje, jak niezwykłe są losy Polaków w trakcie II wojny światowej tak w ojczyźnie, i na Węgrzech. Dodam, że w Jarosławiu można było obejrzeć niedawno naszą wystawę czasową poświęconą kobietom w historii polsko-węgierskiej. Wystawiona była w Ośrodku Kultury i Formacji Chrześcijańskiej im. Anny Jenke, w dawnym opactwie Sióstr Benedyktynek w Jarosławiu.
Co jeszcze w ostatnim czasie zasiliło archiwum Instytutu?
István Balázs: Z Instytutu Liszta – Węgierskiego Centrum Kultury otrzymaliśmy korespondencję prowadzoną przez Tibora Csorbę z artystami z Węgier i Polski. Warto wiedzieć, iż Csorba był malarzem i wielkimi miłośnikiem Polaków. Sam ożenił się z Polką, Heleną z domu Miller. Obydwoje przebywali na Węgrzech do 1945 r. W czasie II wojny światowej Tibor Csorba uczył Polaków języka węgierskiego. We współpracy z Instytutem Polskim w Budapeszcie, stworzył podręcznik do nauki węgierskiego dla uchodźców. Po powrocie do Warszawy utrzymywali kontakt z węgierskimi artystami. Csorbowie napisali wspólnie książki o historii polskich uchodźców na Węgrzech, które ukazały się w latach osiemdziesiątych.
W listopadzie 2023 r. miało premierę pierwsze wydanie ich prac w języku węgierskim. Jest to zbiór pod redakcją Imre Molnára, na który składają się dwa tomy wspomnień wydanych uprzednio w Polsce.
Wróćmy do okrągłej rocznicy działalności Polskiego Instytutu Badawczego i Muzeum w Budapeszcie. Jesienią zeszłego roku upłynęło ćwierć wieku działalności. Było co świętować!
István Balázs: To prawda. Jubileusz świętowaliśmy, otwarciem nowej wystawy, która powstała dzięki naszej współpracy z Towarzystwem Raperswilskim i Archiwum PAN Warszawie. Jest poświęcona Izabeli Jagiellonce, królowej Węgier, żonie Jana Zápolyi. Jeżeli miałbym mówić o przyszłości, mam nadzieję, że będzie nam dane kontynuować badania nad polskimi uchodźcami. To pochłania nas ostatnio najbardziej. Natomiast nie będziemy na tym poprzestawać, wciąż pozostaje wiele niezgłębionych obszarów badawczych. Będziemy na pewno dalej prowadzili działalność wydawniczą oraz związaną z opracowywaniem źródeł.
Rozmawiał: Dominik Héjj
Źródło: MHP