110 lat temu, 6 kwietnia 1914 roku, w Łodzi urodził się Arnold Mostowicz, "Żyd, wieczny Polak", lekarz i kronikarz łódzkiego getta, dziennikarz, pisarz, redaktor "Szpilek", autor książek o UFO.
"Kim dziś bardziej jestem: Polakiem czy Żydem? - pytał Arnold Mostowicz cytowany przez Joannę Podgórską w artykule "Żyd, wieczny Polak" ("Polityka", 2001). "Nie wiem. Czuję się patriotą, a jak mawiał George Bernard Shaw, prawdziwym patriotą jest ten, kto jest ze swojej ojczyzny zawsze niezadowolony" - mówił.
"Wojna wybuchała dla niego dwa razy: bo Hitler wypowiedział ją Polsce, bo wypowiedział ją Żydom. Polska na przemian to akceptowała jego patriotyzm, to wypominała obcość" - napisała Joanna Podgórska.
"Istnieje coś takiego jak polsko-żydowska wyjątkowość, która sprawia, że odpowiedź na pytanie: kim jestem?, w różnych momentach historii brzmi inaczej" - tłumaczył Mostowicz.
Ta "wyjątkowość" to jego zdaniem problem - z którym żyje każdy Polak pochodzenia żydowskiego, zwłaszcza piszący po polsku twórca - nieznany reszcie świata.
"Proust nie zastanawiał się, czy jest Żydem, czy Francuzem. Zmagał się z tym Tuwim, który całe życie uważał się za Polaka, pisywał nawet antysemickie wierszyki, by w czasie okupacji stworzyć apel: My, Żydzi polscy. Albo Artur Szyk, miniaturzysta i ilustrator związany ze środowiskiem Piłsudskiego. Na wieść, że we Lwowie legioniści dokonali pogromu Żydów, zrezygnował z polskiego obywatelstwa, by przyjąć je na powrót, gdy bolszewicy w 1920 r. napadli na Polskę" - wyjaśnił Mostowicz. "Ja ani na chwilę nie przestałem czuć się Polakiem, a jednocześnie nigdy nie negowałem swojego pochodzenia. Może czasem zbyt słabo je podkreślałem" - mówił w tekście "Żyd, wieczny Polak".
Ignacy Moszkowicz, ojciec Arnolda, najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa, by wyrwać się z małego żydowskiego miasteczka, przeszedł pieszo - niczym postać z powieści Reymonta - z Krośniewic pod Kutnem do "ziemi obiecanej", Łodzi. Zaczynał od chłopca na posyłki u kupca Zachariasza Warszawskiego, później awansował na subiekta. "Jak bohater pozytywistycznej nowelki, mieszkając na zapleczu magazynu, uczył się nocami, by zdać rosyjską maturę jako ekstern. Wyjechał do Warszawy studiować prawo" - napisała Podgórska.
"Kim dziś bardziej jestem: Polakiem czy Żydem? - pytał Arnold Mostowicz cytowany przez Joannę Podgórską w artykule "Żyd, wieczny Polak" ("Polityka", 2001). "Nie wiem. Czuję się patriotą, a jak mawiał George Bernard Shaw, prawdziwym patriotą jest ten, kto jest ze swojej ojczyzny zawsze niezadowolony" - mówił.
W Warszawie obracał się w kręgu literatów, uczestniczył w spotkaniach grupy artystów skupionej wokół Izaaka Lejba Pereca. Poznał tam Szolema Alejchema i Esterę Rachelę Kamińską. Zaczął tam również pisać. Po powrocie do Łodzi regularnie współpracował z gazetą "Łodzier Togblat". Aby utrzymać rodzinę, zajął się handlem. Wraz ze szwagrem prowadził sklep z manufakturą.
Pisywał do łódzkiej prasy codziennej, był m.in. autorem felietonów oraz recenzji teatralnych. W latach 1909–12 pełnił funkcję wiceprezesa Stowarzyszenia Żydowskiego "Dramatisze Kunst", a także współpracował z Żydowskim Towarzystwem Muzycznym i Literackim "Ha-Zomir". W 1927 r. razem z Mojżeszem Brodersonem współtworzył Żydowskie Studio Teatralne, które po krótkim czasie przekształcono w Teatr Ararat - tam pisał i reżyserował sztuki, własne i Alejchema.
Jak opowiadał Joannie Podgórskiej Arnold Mostowicz, ojciec ściągnął do Łodzi całą rodzinę z Krośniewic. "Jeden z wujków został buchalterem, drugi wyuczył się parasolnictwa, ciotki pracowały jako krawcowe. Pamiętam dom mojej babki, gdzie mówiło się wyłącznie w jidysz, a na rodzinnych spotkaniach głównym daniem był groch z pieprzem. Z kolei rodzina ze strony matki była niemal całkowicie spolonizowana. Jej brat przeszedł nawet na katolicyzm. U nas w domu też mówiło się po polsku. Moi koledzy to w 90 proc. byli Żydzi, ale zasymilowani" - wspominał.
Łódź "czterech kultur" była wówczas rzeczywiście wielonarodowa. Większość fabrykantów była Żydami - konflikty robotników z pracodawcami generowały antysemityzm. "Nie doświadczyłem tego na własnej skórze, ale wielu moich kolegów było ofiarami bójek i napadów. Jedno wiedziałem na pewno: żydowskie dziecko nie może wychodzić na ulicę w czasie procesji Bożego Ciała czy innych świąt religijnych. To kolejna wyjątkowa cecha polskiego antysemityzmu: jest on katolicki. Dość wspomnieć o zatruciu duszy przez jadowicie antyżydowskie pisma +Mały Dziennik+ i +Rycerz Niepokalanej+ wydawane przez o. Maksymiliana Kolbego. Ale o tym się nie mówi, bo on tu jest świętym" - mówił Mostowicz w "Polityce" (2001).
Po maturze Arnold Mostowicz wyjechał do Tuluzy we Francji na studia medyczne, które ukończył tuż przed wybuchem II wojny światowej. Wrócił do Polski w połowie lipca 1939 roku. W oblężonej Warszawie w Szpitalu Dzieciątka Jezus pracował jako lekarz - w październiku 1939 roku wrócił do Łodzi, gdzie trafił do getta.
Jako lekarz gettowego pogotowia wypełniał m.in. karty zgonów. "Przyczyna zgonu? Powinien napisać: Niemcy. Wpisał nazwy kilku banalnych schorzeń, wyczerpanie, osłabienie serca, obrzęk płuc… Co za różnica?" - pisał w trzeciej osobie w książce pt. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" (1988). "Umarły siostry mego ojca. Umarła najmłodsza z mężem, który zwariował, i z synem. Umarła druga siostra ojca, z mężem i z trojgiem dzieci. Umarli, żebrząc na ulicy. Najdłużej ciągnęło się umieranie sześciu wnuków najstarszej siostry ojca… Im wszystkim wypisałem karty zgonu. Z całej krośniewickiej rodziny zostałem sam" – wspominał.
W sierpniu 1944 r. został wywieziony do KL Auschwitz-Birkenau, przeszedł przez kilka innych niemieckich obozów, m.in. Bad Warmbrunn-Cieplice, do którego trafił na początku lutego 1945 roku.
"Wszystkich pięć bloków zbudowanych było identycznie. W każdym z nich po dwóch stronach schodów, na parterze i na piętrze mieściły się dwie większe sale oraz po kilka zupełnie niewielkich izdebek. W każdej z większych sal znajdowało się około dwudziestu podwójnych, to jest piętrowych prycz. Na niektórych siennikach leżeli po dwóch" - opisywał obóz Bad Warmbrunn Mostowicz.
36 lat później pojawił się w Cieplicach. "Co tu się teraz mieści?" - zapytał taksówkarza. "Tamten zdziwił się. - Jak to co… Tam mieszkają ludzie… Normalnie, znaczy się, mieszkają…".
"…Normalnie mieszkają normalni ludzie…" - skomentował Mostowicz.
Pobyt w niemieckich obozach przypłacił zdrowiem. Po wojnie został dziennikarzem. Był zastępcą redaktora naczelnego wrocławskiej "Trybuny Dolnośląskiej" i naczelnym "Gazety Krakowskiej", a w latach 1955-69 - naczelnym redaktorem warszawskich "Szpilek". Gdy przechodził do stołecznej redakcji, wśród znajomych krążyła fraszka: "Arnold Mostowicz żegna Kraków, Bóg mu powierzył humor Polaków". W "Szpilkach" Mostowicza pisywał Antoni Słonimski, ukazywały się opowiadania Sławomira Mrożka, epigramy Jerzego Leca.
Problem "wyjątkowości" wrócił w Marcu '68. "Tak jak w 1939 r. w sposób oczywisty czułem się Polakiem i miałem taki sam jak wszyscy zapał, żeby bronić ojczyzny, tak w 1968 r. w sposób równie oczywisty poczułem się Żydem" – wspominał Mostowicz.
Temat doświadczeń getta i obozów powrócił w twórczości Mostowicza w 1988 roku w książce pt. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż". 10 lat później stał się współscenarzystą i narratorem w filmie Dariusza Jabłońskiego "Fotoamator" o łódzkim getcie - unikatowym dokumencie zrealizowanym ze zdjęć zrobionych przez Waltera Geneweina, Austriaka, głównego księgowego łódzkiego getta.
Ze "Szpilek" wyleciał jednak dopiero w 1969 r. gdy władze Warszawy ogłosiły wysokie podatki dla właścicieli psów, a na opublikowanym wkrótce potem rysunku, autorstwa Eryka Lipińskiego, za biurkiem z napisem "uwaga zły człowiek!" siedział urzędnik przypominający Władysława Gomułkę. Dostał pracę w redakcji pisma "Ty i Ja" - po jego likwidacji (1973) przeszedł na emeryturę.
W 1975 roku Mostowicz zaczął publikować książki naukowo-przyrodnicze, poświęcone biologii (m.in. "Biologia zmienia człowieka", "Biologia uczy myśleć"). Zafascynował się również paleoastronautyką, paranauką zajmującą się badaniem przeszłości ludzkiej cywilizacji w kontekście jej kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi. Mostowicz napisał m.in. takie książki jak "My z kosmosu", "Przybysze z gwiazd, czyli spór o synów nieba" i "Zagadka Wielkiej Piramidy".
Temat doświadczeń getta i obozów powrócił w twórczości Mostowicza w 1988 roku w książce pt. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż". 10 lat później stał się współscenarzystą i narratorem w filmie Dariusza Jabłońskiego "Fotoamator" o łódzkim getcie - unikatowym dokumencie zrealizowanym ze zdjęć zrobionych przez Waltera Geneweina, Austriaka, głównego księgowego łódzkiego getta.
Mostowicz opublikował też książki o kulturze łódzkich Żydów, m.in. "Balladę o Ślepym Maksie" i "Łódź, moja zakazana miłość" (2000).
Od roku 1991 roku był przewodniczącym Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w czasie II Wojny Światowej oraz współorganizatorem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Gdy w 1995 r. w Łodzi powołano do życia fundację Monumentum Judaicum Lodzense, której celem była opieka nad dziedzictwem łódzkich Żydów, głównie nad żydowskim cmentarzem, Arnold Mostowicz został jej prezesem. W 1998 roku otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta Łodzi.
Arnold Mostowicz zmarł 3 lutego 2002 roku w Warszawie, jest pochowany na Powązkach Wojskowych.
Paweł Tomczyk (PAP)
pat/ miś/