„Po II wojnie światowej pomniki wdzięczności Armii Czerwonej zgrzytały w miejscowościach, w których sowieccy żołnierze dopuszczali się zbrodni na bezbronnych cywilach” – napisali we wstępie do nowego numeru „CzasyPisma” redaktorzy tego periodyku, historycy z katowickiego oddziału IPN.
Nowy numer CzasyPisma – półrocznika o historii Górnego Śląska, wydawanego pod egidą Instytutu Pamięci Narodowej, ukazał się z dużym poślizgiem, jeszcze z zeszłoroczną datą (1-2 (23-24)/2023. Zawiera jednak teksty, które się nie zdezaktualizowały.
Tematem wiodącym są górnośląskie pomniki – od tych niemieckich aż po te ustawione, często na starych cokołach, po II wojnie światowej. Taka zamiana nastąpiła np. w Katowicach, gdzie wieża Bismarcka tuż po przyłączeniu części Górnego Śląska do Polski została ozdobiona medalionem z podobizną Tadeusza Kościuszki, ale ostatecznie i tak została rozebrana, a jej elementy użyto przy budowie katowickiej katedry Chrystusa Króla.
Kilka razy zmieniała się symbolika pomnika, który w Katowicach wzniesiono dla cesarzy Wilhelma I Fryderyka III. Jeszcze przed przyłączeniem tego miasta do Polski obelisk wysadzili w powietrze „nieznani sprawcy”, ale cokół, który ocalał, posłużył kilka lat później jako podstawa do Pomnika Nieznanego Powstańca. Ten monument z kolei usunęły władze niemieckie po agresji hitlerowskiej na Polskę i przerobiły na pomnik poległych członków freikorpsu. W lutym 1945 r., w parę dni po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną, nastąpiła kolejna zmiana funkcji tego pomnika. Przez następne kilkadziesiąt lat stał tu pomnik Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej, przy czym autora pierwszej wersji tego monumentu – plastyka Pawła Stellera – nie uchroniło to przed deportacją razem z kilkudziesięcioma tysiącami innych Ślązaków przed deportacją na Syberię. Od 2014 r. cokół tego pomnika stoi pusty.
W nowym numerze CzasyPisma znalazły się ponadto artykuły dotyczące Tragedii Górnośląskiej, czyli represjom, których ofiarami w 1945 r. padli cywilni mieszkańcy Górnego Śląska, również ci deklarujący się jako Polacy. Wkraczająca na te tereny Armia Czerwona dokonywała masowych mordów, a tysiące osób, wśród nich np. Pawła Stellera wywiozła do niewolniczej pracy przy wyrębie syberyjskich lasów i wydobywaniu węgla w Donbasie.
Oprócz tematów poważnych z Czasypismie znalazło się również miejsce dla lżejszych. Adam Rusek, historyk komiksu opisał dzieje Froncka, czyli najpopularniejszego bezrobotnego II Rzeczypospolitej. Przygody Froncka w formie filmu rysunkowego (słowa komiks wtedy jeszcze nie używano) ukazywały się na ostatniej stronie należącej do Wojciecha Korfantego bulwarówki „Siedem Groszy”. Sam Korfanty początkowo był sceptyczny do pomysłu wydawania takiej gazety, ale okazało się, że wysoki nakład wybawił go z kłopotów finansowych. Wielu czytelników sięgało po „Siedem Groszy” (nazwa wzięła się z ceny gazety, dużo niższej od tej, po której sprzedawano konkurencyjne) głównie ze względu na dowcipne historyjki o Froncku. Popularność bohatera tych historyjek szybko zdyskontowano, np. wyrabiając porcelanowe figurki Froncka.
Autor „Przygód bezrobotnego Froncka” nie przeżył II wojny światowej, ale sam Froncek posłużył jako pierwowzór autorowi komiksu, który między 1947 a 1950 r. był zamieszczany w pewnej katowickiej popołudniówce. Czytelnicy jednak tego nowego Froncka nie polubili. „Z wesołego, niestroniącego od hulanek franta przeobrażał się we wzorowego funkcjonariusza nowego ustroju, demaskującego nieludzkie oblicze imperialistycznego świata” – wyjaśnia przyczyny niepowodzenia próby wskrzeszenia Froncka Adam Rusek.
„CzasyPismo” nr 1-2(23-24)/2023 można kupić w salonach Empik oraz w punktach sprzedaży i księgarniach Instytutu Pamięci Narodowej. (PAP)
jkrz