Wsparte bronią pancerną oddziały niemieckie atakują Żoliborz. Ginie dowódca Grupy AK "Kampinos" mjr Alfons Kotowski, ps. "Okoń". Powstańcy zestrzeliwują niemiecki samolot rozpoznawczy Focke-Wulf FW-189. Do obozu w Stutthofie przybywa 1258 więźniów Dulagu 121.
29 września 1944 r. o świcie Niemcy siłami 19. Dywizji Pancernej, dwóch pułków piechoty Wehrmachtu i innych formacji rozpoczynają natarcie na Żoliborz. Wspiera je kilkadziesiąt dział szturmowych i czołgów.
Powstańcy bronią się w kilku punktach dzielnicy, m.in. przy klasztorze Sióstr Zmartwychwstanek przy Krasińskiego 31, w rejonie bloków mieszkalnych spółdzielni "Zimowe Leże" przy ul. Słowackiego 3b oraz w budynkach spółdzielni "Zgoda" (ul. Słowackiego).
Żołnierze Zgrupowania AK "Żniwiarz" opuszczają zniszczone warsztaty firmy Opel (przed 1939 r. - Miejskie Centralne Warsztaty Samochodowe) przy Włościańskiej. Oddziały AK ewakuują się z ruin klasztoru Zmartwychwstanek. Przy ul. Kossaka (Żoliborz) ginie szef Biura Sprawiedliwości działającego w strukturach Szefostwa Biur Wojskowych Komendy Głównej AK wiceprokurator Stefan Grzebalski, ps. "Kruk" (ur. 1897).
Podczas walk koło miejscowości Budy Zosine w okolicy Jaktorowa i przebijania się na południe ginie mjr Alfons Kotowski, ps. "Okoń" (ur. 1899). Ginie ok. 150 jego podkomendnych z Grupy AK "Kampinos". Ok. 100 trafia do niemieckiej niewoli.
Część żołnierzy z Kampinosu dowodzonych przez mjr. Bronisława Lewkowicza "Kompasa" przebija się przez pierścień niemieckiej obławy i przedostaje się na teren powiatu przysuskiego.
W rejonie Bud Zosinych (gm. Jaktorów) powstańcom udaje się zestrzelić operujący nad Puszczą Kampinoską niemiecki samolot rozpoznawczy Focke-Wulf FW-189 "Uhu".
"Nie zdążyliśmy jeszcze zeskoczyć z siodeł, gdy na niebie ukazał się dwukadłubowy samolot Rama. Ten sam, który nie dawał nam spokoju w puszczy. Nadleciał cicho, niemal niepostrzeżenie, i nagle otworzył ogień z broni pokładowej, z niskiej wysokości w chwili, gdy usłyszeliśmy warkot silnika (...). Nasz szwadron dopadł zagrody z wiśniowym sadem. Zeskoczyliśmy z koni, otwierając bezładny, chaotyczny ogień do skrzydeł z czarnym krzyżem. (...) I nagle... Nie do wiary! Wszystkich nas ogarnął dziki szał. Śmiejemy się jak dzieci, klaszczemy w dłonie, podrzucamy w górę czapki, wymachujemy karabinami. Samolot stanął w płomieniach, zakopcił czarną wstęgą dymu i ze skowytem runął w dół, eksplodując tuż przy torach. - To ja go zestrzeliłem! - wrzeszczy Żybul-Cywiński, który strzelał z pistoletu maszynowego. (...) Każdy, kto strzelał, sobie przypisywał zasługę zniszczenia samolotu. Najprawdopodobniej strąciliśmy go zmasowanym ogniem karabinów maszynowych i kabeków" - wspominał Marian Podgóreczny, ps. "Żbik", z 27. Pułku Ułanów z Grupy AK "Kampinos".
"7 km na zach. od Grodziska własny samolot zestrzelony przez bandytów" - informował niemiecki meldunek. Był to drugi potwierdzony przypadek zniszczenia samolotu Luftwaffe przez powstańców.
Do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof z obozu Dulag 121 w Pruszkowie przybył transport 1258 mieszkańców Warszawy. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ miś/