Ryszard Kapuściński pisał krótko i na temat. Precyzyjnie dobierał słowa, ważył każde z nich. Do suchych, beznamiętnych depesz agencyjnych wprowadził lokalny koloryt. We wtorek poznany zwycięzców Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego w czterech kategoriach: tekst, audio, wideo i fotografia.
Mistrz reportażu literackiego i najwybitniejszy pisarz wśród reporterów - mówiono o Ryszardzie Kapuścińskim. Był podróżnikiem, reporterem, pisarzem, w latach 1958-72 dziennikarzem i korespondentem PAP - Agencją zafascynował się jeszcze zanim zaczął w niej pracować. Przed Bożym Narodzeniem 1953 roku do redakcji PAP-u, która mieściła się wtedy przy warszawskiej ul. Foksal 11, przyprowadził Kapuścińskiego kolega ze studiów Mirosław Ikonowicz.
Ryszard Kapuściński mawiał, że pisanie to "straszna, fizyczna praca". Pytany, dlaczego wybrał ten właśnie zawód, wyjaśniał zazwyczaj, że powodem była ciekawość. "Pasjonowali mnie ludzie, życie, świat. Myślę, że warunkiem bycia dziennikarzem jest po prostu pasja i ciekawość innych i innego" - podkreślał. "Obowiązkiem reportera jest być tam, gdzie dzieje się coś ważnego i zdawać z tego relację" - dodawał.
Jak sam wyliczył, był świadkiem 27 rewolucji, 4 razy omal nie został rozstrzelany, przebywał na frontach 12 wojen. "W dziennikarstwie, które ja uprawiam, potrzebne są pewne predyspozycje. Nie można być nadmiernie wrażliwym, bo to uniemożliwiałoby obserwację wydarzeń, ale jednocześnie trzeba mieć pewną dozę wrażliwości, żeby przejąć się cudzym losem i odpowiednio zareagować" - pisał Kapuściński.
Urodził się 4 marca 1932 r. w Pińsku, na Polesiu. Zadebiutował jako poeta, jeszcze przed maturą, w 1949 r. w tygodniku "Dziś i Jutro". Opublikowane wiersze Kapuścińskiego zwróciły uwagę redaktorów pisma "Sztandar Młodych", którzy zaproponowali początkującemu autorowi współpracę. W październiku 1950 r. Kapuściński rozpoczął studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, potem przeniósł się na historię. W roku 1952 Kapuściński ożenił się z Alicją Mielczarek, studentką medycyny, a w następnym roku urodziła im się córka Zofia.
We młodości był zafascynowany nową, socjalistyczną rzeczywistością. "To zaangażowanie ideowe Ryśka nie było łatwe, deklaratywne" - napisał Mirosław Ikonowicz w książce "Hombre Kapuściński" (2011), wspominając, jak przyszły pisarz jeździł pracować do Nowej Huty. "Autentycznie i praktycznie poświęcał się urzeczywistnianiu swych idei" - wyjaśnił.
Już po kilku latach entuzjazm Kapuścińskiego dla PRL-u wyczerpał się, do końca życia jednak pozostał "po stronie ubogich". Po obronie dyplomu wrócił do "Sztandaru Młodych". Na jego łamach w 1955 r. ukazał się pierwszy ważny w karierze Kapuścińskiego reportaż pt. "To też jest prawda o Nowej Hucie". Za opisanie warunków pracy na podkrakowskiej "budowie socjalizmu" omal nie wyrzucono go z redakcji - ostatecznie tekst doceniono i opublikowano.
Legitymację członka Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Kapuściński oddał dopiero w 1981 roku - po wprowadzeniu stanu wojennego. Nigdy jednak nie opowiedział o swoim doświadczeniu z komunizmem ani też o swojej współpracy z PRL-owskim wywiadem.
Pierwszą podróż zagraniczną odbył w 1956 r. - wysłany przez "Sztandar Młodych" odwiedził Indie. Jechał tam z bardzo słabą znajomością angielskiego. Podczas przesiadki, na lotnisku w Rzymie, kupił "Komu bije dzwon?" Ernesta Hemingwaya po angielsku, a w walizce miał słownik - taki był jego pierwszy zestaw do nauki języka. Wyprawa do Indii była dla Kapuścińskiego kulturowym szokiem, o którym wspominał w "Podróżach z Herodotem".
W 1957 r. pojechał do Japonii i Chin. W 1958 r. przez dziesięć miesięcy pracował w Polskiej Agencji Prasowej, potem zaproponowano mu etat w "Polityce" - przez cztery lata jeździł po kraju i pisał reportaże, z których najlepsze złożyły się na jego debiut książkowy pt. "Busz po polsku" (1962).
Ryszard Kapuściński: Uczestniczyłem w wielkich wydarzeniach świata w drugiej połowie XX w. Ja tam nigdy nie spotkałem żadnego pisarza, żadnego socjologa, psychologa, żadnego malarza. Przecież ta cała literatura, malarstwo, nauka społeczna, to wszystko istniało poza, to wszystko istniało poza życiem
Pierwszą podróż do Afryki Kapuściński odbył zimą 1959/60 - przebywał wtedy w Ghanie, odwiedził też Dahomej i Niger. Zafascynowany dokonującą się w tych latach dekolonizacją państw afrykańskich, poleciał do Kairu, skąd przedostał się do pogrążonego w wojnie domowej Konga. Wraz z dwójką czeskich dziennikarzy został aresztowany, skazany na śmierć i cudem uratowany przez żołnierzy ONZ. O tym, co czuje człowiek, który właśnie dowiedział się, że następnego dnia mają go rozstrzelać, napisał dopiero w "Wojnie futbolowej" (1978). W 1962 r. został wysłany do tanzańskiego Dar es-Salaam, jako pierwszy polski korespondent PAP na całą Afrykę. Spędził tam pięć lat. O narodzinach "trzeciego świata" pisał w "Czarnych gwiazdach" (1963) i "Gdyby cała Afryka" (1969).
"Człowiek, z którym Kapuściński rozmawiał, czuł się ważny. Nie dlatego, że on był wielkim reporterem, tylko dlatego, że umiał słuchać. W tym była jakaś magia" – opowiadał reporter Wojciech Jagielski. Jego zdaniem, ta postawa - zainteresowanie sprawami zwykłych ludzi – leży u podstaw stworzonej przez Kapuścińskiego techniki reportażu. "Nie znajdziemy u niego tabel statystycznych, natłoku dat, wywiadów z politykami. Człowiek, który gościł Kapuścińskiego w Ghanie, dziwił się, czemu dziennikarz nie szuka okazji do rozmowy z ważnymi politykami, a godzinami rozmawia z przechodniami, sprzedawcami, żebrakami o cenach, sklepach, codzienności. Historia przyznała rację Kapuścińskiemu – dyktatorzy przemijają, szybko zapominamy ich imiona, a obraz Afryki z opowieści Kapuścińskiego – pozostaje" - mówił Jagielski.
Jako korespondent PAP, w samym środku Czarnej Afryki Kapuściński zachorował na malarię mózgową, która nieleczona kończy się śmiercią. Obawiając się odwołania do Warszawy, ukrywał też przed redakcją, że odnowiła mu się gruźlica, na którą chorował podczas wojny. Leczył się w bezpłatnej przychodni dla miejscowych, aby uniknąć wysyłania do Warszawy rachunków z płatnego szpitala. "Zresztą chciał być jak najbliżej opisywanych ludzi, żyć choć trochę ich życiem. Zamiast w hotelach dla białych mieszkał w zarobaczonych murzyńskich pensjonatach, w ubogich domach swych ugandyjskich czy tanzańskich przyjaciół" - wspominał Ikonowicz. W końcu jednak wiadomość o "kłopotach ze zdrowiem" Kapuścińskiego dotarła do redakcji PAP. Do Tanganiki wysłano Alicję Kapuścińską (1933-2022), z zawodu lekarkę, której udało się nawet umieścić męża na jakiś czas w szpitalu.
Jesienią 1967 r. został korespondentem PAP w Ameryce Łacińskiej, tam również spędził pięć lat. Mieszkał w Chile, Meksyku, Boliwii i Brazylii. Wyprawa zaowocowała książkami: "Dlaczego zginął Karl von Spreti" (1970) - o Gwatemali na tle porwania i zamordowania niemieckiego ambasadora oraz "Chrystus z karabinem na ramieniu" (1975) - o Boliwii i Antylach. "Podjąłem się tej pracy dobrowolnie, wiedziałem bowiem, że pracując dla agencji prasowej, zobaczę więcej rzeczy, i spotkam więcej ludzi, którzy chętniej udzielą wywiadów korespondentowi agencyjnemu, niż jakiemukolwiek innemu" – mówił Ryszard Kapuściński Billowi Bufordowi w 1987 roku.
Po powrocie Kapuściński zrezygnował z etatu w PAP, nie zrywając jednak współpracy z agencją. Podjął zajęcia na wydziale dziennikarstwa UW i został reporterem tygodnika "Kultura". Lata 70. to czas intensywnych podróży Kapuścińskiego - na Bliski Wschód, do Indii, na Cypr, do wielu państw Afryki. Pobyt w Angoli zaowocował książką "Jeszcze dzień życia" (1976), w której napisał, że PAP jest "najlepszą ze wszystkich agencji na świecie". Kilka zdań dalej personalnie podziękował czterem pracownikom PAP-u z "działu odbioru informacji z zagranicy", za to m.in., że tak punktualnie łączyli się z Angolą, że "koledzy z prasy światowej tam obecni" regulowali sobie wedle tych połączeń zegarki.
"Był tam w najtrudniejszym momencie, gdyby został złapany przez prawicowe wojsko otaczające Luandę byłby w nieciekawej sytuacji z paszportem socjalistycznego kraju" - wspominał Mirosław Ikonowicz, który na zmianę z Kapuścińskim relacjonował dla PAP-u koleje etapy wojny domowej w Angoli. "Mimo to dał radę, a jego depesze stamtąd to perełki, np. jak ta, w której opisuje przyjęcie u prezydenta, gdzie jest pełno wytwornego jadła, a wszyscy rozglądają się za buteleczką wody do picia, bo partyzanci wysadzili stacje pomp i w całej Luandzie nie było wody. Ta mała wzmianka tłumaczyła wszystko, pokazywała, jaka jest sytuacja w tym mieście. Depesza z wojny, którą opisywał Rysiek nie mogła być pomylona z depeszą z żadnej innej wojny" – dodał. Zarówno Ikonowicz jak i Kapuściński przyznali się już po powrocie, że w Angoli bali się o własne życie, a pocieszało ich jedynie to, że jak zginą to ich rodziny dostaną wysokie odszkodowania. Mieli bowiem świadomość, że wszyscy dziennikarze w Angoli byli przez pracodawców solidnie ubezpieczeni, a piloci samolotów za przelot nad Angolą dostawali premie - zatem to, że dziennikarze PAP-u są ubezpieczeni dla obu było oczywiste. "No co wy, chłopaki, wy nie mieliście tam żadnego ubezpieczenia" – wyjaśnił im ich ówczesny szef Michał Czarnecki.
"PAP to była jedyna redakcja, która dawała mu możliwość wyjazdów do krajów Trzeciego Świata, którymi się interesował" - powiedziała PAP Alicja Kapuścińska w 2016 roku. "To, co tam widział i przeżył opisywał potem w reportażach. Nawet jak pracował w redakcjach gazet, to bywało, że brał dłuższe, np. roczne urlopy i dogadywał się z PAP-em na wyjazd w tym czasie za granicę” – dodała. Przyznała, że sama nie raz i nie dwa w czasie długich wypraw męża do niebezpiecznych, często ogarniętych wojną, regionów biegała do PAP-u by sprawdzać, czy jej mąż nadaje korespondencje. "Pozwalali mi czytać jego depesze, a ja na ich podstawie mniej więcej wiedziałam, gdzie Rysiek jest, i co się z nim dzieje" – wspominała Alicja Kapuścińska. Gdy wracał z wypraw prawie nic nie opowiadał. "Jak ci opowiem, to już nie napiszę" - mówił zarówno żonie, jak i przyjaciołom.
Po wyprawach do Etiopii i Iranu powstały dwie książki, które przyniosły Kapuścińskiemu międzynarodową sławę - "Cesarz" (1978) i "Szachinszach" (1982).
Kapuściński wprowadził reportaż do świata literatury. "Co mnie zawsze fascynowało, to odstawanie literatury i nauki od świata. Dla mnie było to zdumiewające. Uczestniczyłem w wielkich wydarzeniach świata w drugiej połowie XX w. Ja tam nigdy nie spotkałem żadnego pisarza, żadnego socjologa, psychologa, żadnego malarza. Przecież ta cała literatura, malarstwo, nauka społeczna, to wszystko istniało poza, to wszystko istniało poza życiem" - opowiadał. "Raptem Zachód zwrócił uwagę, że to moje pisanie jest inne. I ja się z tego cieszę, o to mi chodzi. I tak chcę pisać, żeby to naprawdę nie pasowało do żadnej tradycyjnej formuły. To, co chcę robić, to chcę stworzyć nowy gatunek literacki, nowy gatunek pisarski. Właściwie nie literacki, nie dziennikarski, ale nowe pisarstwo, w którym podstawą jest doświadczanie własnego życia, świadome doświadczanie" - wyjaśnił autor "Cesarza".
Lata 80. to okres, w którym Kapuściński wydaje się zmęczony relacjonowaniem rewolucji i przewrotów. Z reportera staje się publicystą, pisarzem, poetą i myślicielem, wydaje zbiór wierszy "Notes" (1986) oraz "Lapidarium" (1990) – cykl krótkich zapisków, refleksji nad życiem. Jednak okres "reporterskiego oddechu" nie trwał długo. Już w 1993 r. wydaje "Imperium", relację z podróży po ZSRR, reportaż z upadku dawnego systemu. Kolejną książką Kapuścińskiego jest "Heban" (1998), w której powraca do tematyki afrykańskiej. W 2004 r. ukazują się "Podróże z Herodotem", zaś w 2006 tomik poezji "Prawa natury".
Kapuściński postrzegał swoją pracę jako tłumaczenie - nie z języka na język, ale z kultury na kulturę. "Moją główną ambicją jest pokazać Europejczykom, że nasza mentalność jest bardzo europocentryczna, że Europa, a raczej jej część, nie jest jedyna na świecie" - pisał.
Reporter zmarł 23 stycznia 2007 r. w Warszawie w wieku 74 lat. (PAP)
Joanna Kiewisz-Wojciechowska, Agata Szwedowicz
aszw/ jwo/ ksi/ top/ lm/