
"Pasażer Andrzej Munk" to połączenie życia reżysera z jego dorobkiem. Chciałem, żeby tematy obecne w jego filmach nabrały nowego sensu poprzez umieszczenie ich w kontekście większej całości - powiedział PAP reżyser filmu Michał Bielawski.
Michał Bielawski, korzystając z unikalnych materiałów archiwalnych, stworzył dokumentalny portret twórcy takich filmów, jak "Człowiek na torze" (1956), "Eroica" (1957), "Zezowate szczęście" (1960) oraz "Pasażerka" (1963). Film "Pasażer Andrzej Munk" to autorskie spojrzenie na dorobek artystyczny czołowego twórcy Polskiej Szkoły Filmowej, ilustrowane fragmentami filmów, kronikami i zdjęciami z rozrzuconych archiwów, uzupełnione o impresyjne inscenizacje. Całość spaja narracja zbudowana z archiwalnych wywiadów udzielonych przez samego Andrzeja Munka, jego współpracowników i przyjaciół, która prowadzi nas przez opowieść o jego życiu i twórczości.
Polska Agencja Prasowa: Co o Andrzeju Munku mówi nam tytuł twojego dokumentu?
Michał Bielawski: Nawiązuje do niedokończonego filmu Munka "Pasażerka", a zarazem do jego tragicznie przerwanego życia. Munk był w pewnym sensie podróżnym, który wymknął się losowi w czasie II wojny światowej, ale ostatecznie ten los go dogonił.
Dla mnie poruszająca jest cała opowieść o jego przerwanej pracy nad "Pasażerką". Wydaje mi się, że Munk walczył z powojenną traumą, na którą cierpiało wielu ocalałych z Holocaustu. Nosił w sobie wiele emocji, a być może też poczucie winy, że przeżył. Myślę, że dlatego "Pasażerka", która opowiada o zagładzie Żydów, była dla niego wielkim wyzwaniem.
PAP: Co stało za decyzją o stworzeniu portretu reżysera?
M.B.: Wraz z odejściem Andrzeja Munka zabrakło ważnego głosu w polskim kinie i w polskiej kulturze. Munk w specyficzny sposób patrzył na nasze sprawy i naszą historię. Nie wznosił ich na piedestał. Dystans, który miał, jest nam szalenie potrzebny również dziś. Potrzebujemy go, żeby ważne dla nas kategorie definiować na nowo.
Munk już kilkanaście lat po wojnie zabrał się za pojęcie bohaterstwa i jego głęboko romantyczny sens, obciążony pamięcią tragicznych powstań, które toczyliśmy przez 200 lat. Pokazywał człowieka zagubionego wewnątrz wielkiej historii, który nie rwie się do tego, żeby zostać bohaterem, a mimo to sytuacja takim kimś go czyni. Mam na myśli "Eroicę" i tragikomiczną postać Dzidziusia Górkiewicza, który dołącza do Powstania Warszawskiego.
"Munk był w pewnym sensie podróżnym, który wymknął się losowi w czasie II wojny światowej, ale ostatecznie ten los go dogonił."
Poza tym do tej pory nie powstał pełnometrażowy dokument o Munku, a ten film całkowicie się mu należał. Andrzej Munk dał światu wspaniałe filmy, a jako profesor w Łódzkiej Szkole Filmowej wychował też kilku wybitnych reżyserów, takich jak Roman Polański, Jerzy Skolimowski, Janusz Majewski czy Krzysztof Zanussi. Mówiono, że również Andrzejowi Wajdzie bardzo służyło to, że miał Munka, z którym mógł twórczo rywalizować.
PAP: Dokument powstał na podstawie dorobku reżysera oraz materiałów z wielu archiwów. Jakie wyzwania stawia przed reżyserem taka metoda pracy?
M.B.: Wykorzystanie materiałów archiwalnych, filmowych, ale też takich, które są oryginalnymi materiałami źródłowymi, wymaga potraktowania ich w sposób demokratyczny. Zrównanie materiałów archiwalnych z wywiadami zrealizowanymi specjalnie do filmu daje dużą swobodę w opowiadaniu. Pozwala się przebić z nowym sensem.
Praca nad filmem była długa i żmudna. To trochę zajęcie detektywistyczne. Postanowiłem odszukać jak najwięcej materiałów, które mogłyby uzupełnić opowieść o bohaterze, a także opisać czasy, w jakich film jest osadzony. To, co znajdowałem, często okazywało się zaskakujące. Na przykład wypowiedzi współpracowników Munka, które nagrano przy rozmaitych okazjach. Stały się one znakomitym źródłem anegdot na jego temat.
Zależało mi, żeby materiały archiwalne, które zamierzałem wykorzystać w filmie, nie wykraczały poza lata życia bohatera. Miały dodatkowo osadzać historię w pewnym czasie. W ten sposób znalazłem miejsce dla nagrań, które Munk zrealizował jako operator - doskonale definiują one epokę stalinizmu, ale też mówią wiele o bohaterze filmu, o tym, na co zwracał uwagę jako filmowiec. Udało się również wykorzystać filmy studentów Munka zrobione w szkole filmowej pod jego opieką artystyczną. Jedyną wadą tak starannego gromadzenia źródeł jest to, że zabiera bardzo dużo czasu.
PAP: Tym dokumentem przybliżasz widzom twórczość Andrzeja Munka.
M.B.: Ten film to połączenie życia reżysera z jego dorobkiem. Chciałem, żeby tematy obecne w jego filmach nabrały nowego sensu poprzez umieszczenie ich w kontekście większej całości. Widzowie mogli ponownie spojrzeć na jego filmy i dostrzec ich inny wymiar. Układ materiałów w dokumencie wyłania z nich pewien nowy sens, który mówi nam coś więcej o bohaterze.
PAP: W filmie narracja z offu zbudowana jest z wywiadów udzielonych przez Munka oraz jego współpracowników i przyjaciół. Jak wyglądał proces ich wyboru i montażu?
M.B.: Montowaliśmy film wspólnie z utalentowanym montażystą Maciejem Walentowskim. Mieliśmy wstępny scenariusz, który następnie ciągle weryfikowała rzeczywistość. Wiele materiałów często okazywało się nieprzydatnych, inne z kolei pojawiały się niespodziewanie i wywracały nam projekt do góry nogami. Od początku ważne dla nas było, żeby nadać temu filmowi dramaturgię, żeby spotkanie widza z bohaterem przekazało jak najwięcej jego doświadczenia i wzbudziło w nim emocje.
Pokazując, jak wątki biograficzne korelują z twórczością reżysera, dokument zrywa z chronologiczną narracją, a pewne tematy wprowadza w odpowiednim dla nich miejscu. Najistotniejsze tematy chcieliśmy uwalniać powoli, żeby dać filmowi trochę przestrzeni i powietrza. Czyni go to trochę esejem filmowym, a nie typowym filmem biograficznym.
PAP: Co możemy szczególnie docenić w dorobku, który pozostawił Andrzej Munk?
M.B.: Mam wrażenie, że wszystko. Munk zrobił tylko cztery filmy pełnometrażowe i każdy z nich warto obejrzeć. To "Człowiek na torze", "Eroica", "Zezowate szczęście" i "Pasażerka", której Munk nie dokończył - zrobił to jego przyjaciel Witold Lesiewicz.
"Ten film to połączenie życia reżysera z jego dorobkiem. Chciałem, żeby tematy obecne w jego filmach nabrały nowego sensu poprzez umieszczenie ich w kontekście większej całości. Widzowie mogli ponownie spojrzeć na jego filmy i dostrzec ich inny wymiar."
Stworzył też bardzo dobre dokumenty, wyłamujące się z kanonu kina socrealistycznego, nazywanego też "produkcyjniakami". Robiono je na żądanie, spełniały propagandowe cele i zamieniały bohaterów w postaci z plakatów. Swoje filmy o robotnikach Munk robił zupełnie inaczej. W kolejarzach albo górnikach widział przede wszystkim ludzi, w filmach takich jak "Kolejarskie słowo" najważniejsze były ludzkie przeżycia towarzyszące codziennej pracy.
To jest bardzo ważny twórca naszej kinematografii. Spojrzenie Munka na naszą kulturę jest nam potrzebne. On ma zdrowy dystans.
PAP: Jaki obraz Andrzeja Munka powinien zostać w widzach po seansie twojego dokumentu?
M.B.: Zanim zacząłem robić ten film, miałem wrażenie, że Munk był postacią enigmatyczną, nieznaną, nieopowiedzianą, schowaną za fasadą ironii i dystansu. Widzowie, z którymi rozmawiałem po projekcjach "Pasażera" na festiwalu Millennium Docs Against Gravity, mówili, że lubią go jako człowieka, czują do niego sympatię. To bardzo satysfakcjonuje.
Jeśli przychodzimy na film z potocznym wyobrażeniem o Munku, a wychodzimy z poczuciem, że coś więcej o nim wiemy, że wyzwala w nas jakąś reakcję i zaczynamy go lubić, to uważam, że coś mi się udało.
Rozmawiała Maria Kuliś
Michał Bielawski to reżyser i scenarzysta filmów dokumentalnych. Chętnie pracuje z materiałami archiwalnymi, realizuje też dokumenty kreacyjne. Sięgał po tematy sportowe, polityczne i historyczne. Jego "Wiatr. Thriller dokumentalny" o zmaganiach górali z Podhala z wiatrem halnym przyniósł mu rozpoznawalność.
"Pasażer Andrzej Munk" miał swoją premierę podczas 22. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Michał Bielawski otrzymał wyróżnienie Stowarzyszenia Kin Studyjnych w Konkursie Polskim festiwalu za swój portret słynnego reżysera. Dokument Bielawskiego można oglądać do 2 czerwca w ramach części online festiwalu MDAG.
"Pasażer Andrzej Munk" znalazł się również w programie Krakowskiego Festiwalu Filmowego (25 maja - 1 czerwca) w sekcji "Panorama polskiego dokumentu". Jak informuje reżyser, jesienią planowana jest jego dystrybucja kinowa.(PAP)
maku/ miś/ lm/