
Historia wprowadzenia „paragrafu aryjskiego” w SARP-ie jest nieznana - powiedziały PAP architektki Joanna Majczyk i Agnieszka Tomaszewicz, autorki książki „Architekci i paragraf aryjski. Przypadek SARP-u (1934–1939)”. Dodały, że przez dyskryminacyjne zapisy w latach 30. pozbawiono pracy wielu architektów Żydów.
Polska Agencja Prasowa: Czym był „paragraf aryjski”?
Agnieszka Tomaszewicz: „Paragrafy aryjskie” były aktami prawnymi albo zapisami w statutach stowarzyszeń i organizacji, na mocy których wykluczano z nich „nie-Aryjczyków”, głównie Żydów. W SARP-ie „paragraf aryjski” wprowadzono w 1938 roku, a po jego uprawomocnieniu wyrzucono z organizacji ludzi, których rodzice byli wyznania mojżeszowego i tych, którzy nie zostali ochrzczeni przed 1918 rokiem.
Joanna Majczyk: Warto dodać, że koncepcję „paragrafów aryjskich” zaczerpnięto z prawodawstwa III Rzeszy, przy czym nie odwoływano się do teorii rasowych. Polskie prawo nie definiowało użytych tam sformułowań - nie wiadomo było kim są Aryjczycy, nie było też definicji narodowości, więc organizacje indywidualnie kreowały kryteria, na podstawie których wykluczano osoby pochodzenia żydowskiego. W książce używamy sformułowania „uznani za Żydów”, ponieważ stworzono w SARP-ie specjalną komisję, której zadaniem było „kwalifikowanie” osób pochodzenia żydowskiego do członkostwa w stowarzyszeniu. Można zatem powiedzieć, że wspomniana, pięcioosobowa komisja wskazywała kto był, a kto nie był Żydem.
PAP: Jak tłumaczono w SARP-ie działania dyskryminacyjne?
„Działania dyskryminacyjne tłumaczono pewnego rodzaju solidaryzmem narodowym, w którego rozumieniu Polacy i Żydzi stanowili odrębne grupy, ale w tle często pojawiały się również względy ekonomiczne.”
A.T.: Działania dyskryminacyjne tłumaczono pewnego rodzaju solidaryzmem narodowym, w którego rozumieniu Polacy i Żydzi stanowili odrębne grupy, ale w tle często pojawiały się również względy ekonomiczne. Wykluczenie Żydów wiązano z tzw. równowagą gospodarczą, szczególnie w okresie kryzysu, w którym wielu architektów pozostawało bez pracy, na rynku nie było zleceń. W skrajnej fazie eskalacji dyskryminacji postulowano nawet, żeby dostosować liczbę zatwierdzanych projektów przygotowanych przez architektów pochodzenia żydowskiego do odsetka Żydów w społeczeństwie, choć ostatecznie nie wprowadzono takiego zapisu.
J.M.: Poza wspomnianymi zarzutami, chętnie sięgano również po inne antysemickie narracje. Do najbardziej popularnych należały oskarżenia o wrogi Polsce judeokomunizm, czyli związek architektów Żydów z komunistami. Forsowano tezę, że Żydzi są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski, architekci pochodzenia żydowskiego nie zostali zaangażowani np. w projektowanie i budowę schronów tuż przed wybuchem wojny. Podnoszono także, że Żydzi nie są w stanie rozumieć „polskiego ducha”, więc nie powinni projektować polskiej architektury. Ta ostatnia narracja była szczególnie mocno akcentowana przez obóz narodowy, który umownie nazwałyśmy w książce „prawicą”.
A.T.: Zatem drugą grupę członków SARP-u nazwałyśmy „lewicą”, choć ona sama określała się mianem architektów „progresywnych”, albo „demokratycznych”. Oczywiście absolutnie nie można odnosić pojęć „lewicy” i „prawicy” do ich współczesnego rozumienia.
PAP: Umowny podział na „lewicę” i „prawicę” przebiegał tylko ze względu na poglądy polityczne czy także styl projektowania?
J.M.: Ten podział był głębszy. Z jednej strony możemy mówić o podziale politycznym, „lewa” strona była raczej „socjalizująca”, niektórzy członkowie SARP-u byli związani z partiami socjalistycznymi, część z nich była wręcz komunizująca. Ta frakcja stowarzyszeniowa skupiała także działaczy społecznych, częściej należeli do niej architekci Żydzi. Natomiast trzeba pamiętać, że jest to pewne uogólnienie i w oczywisty sposób nie dotyczy wszystkich członków SARP-u pochodzenia żydowskiego. Do grupy architektów lewicujących należeli m.in.: Bohdan Lachert, Szymon Syrkus, Romuald Miller, Anatolia i Roman Piotrowscy oraz Stanisław i Barbara Brukalscy.
„Prawa” strona łączyła się z obozem sanacyjnym, jej młodsza część reprezentowała też ruch narodowy, radykalny, kojarzony z Obozem Wielkiej Polski albo ONR-em. Trzon tej grupy stanowili w dużej mierze akademicy, profesorowie i ich asystenci, pracownicy Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Na prawej stronie sceny stowarzyszeniowej stali m.in.: Rudolf Świerczyński, Juliusz Żórawski, Kazimierz Tołłoczko oraz szerokie grono młodych wówczas twórców, np. Stanisław Murczyński, Piotr Biegański czy Marek Leykam.
Różnica między sarpowską „lewicą” i „prawicą” przejawiała się w odmiennym stosunku do Żydów. „Lewa” strona przyjmowała model obywatelski, dziś powiedzielibyśmy - inkluzywny, a „prawa” widziała przyszłość polskiej architektury w rozumieniu narodowym, ograniczonym do osób narodowości i pochodzenia polskiego. Podział ten miał także przełożenie na podejmowane prace projektowe. Architekci lewicujący promowali budownictwo społeczne, część z nich pracowała w organizacjach takich, jak Towarzystwo Osiedli Robotniczych czy Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Architekci „prawicowi” nie traktowali zawodu architekta jako służby społecznej, a raczej jako posłannictwo – widzieli siebie w roli artystów, kreatorów kultury narodowej. Rozdźwięk dotyczył samej filozofii uprawiania zawodu, powinności architekta oraz znaczenia architektury w życiu publicznym.
A.T.: Należy pamiętać, że nie wszyscy architekci pochodzenia żydowskiego byli powiązani z „lewą” stroną stowarzyszenia. Warto to podkreślać, żeby nie utrwalać stereotypu Żyda-komunisty. Zastosowany przez nas podział na „lewicę” i „prawicę” dotyczy głównie kwestii ideowych, w czasie naszych badań okazywało się niekiedy, że ludzie, których wiązałyśmy z „prawicą”, pod względem np. poglądów gospodarczych byli lewicujący.
PAP: Jakie postawy dominowały w środowisku architektonicznym wobec wykluczenia Żydów z SARP-u?
A.T.: SARP został założony w 1934 roku wielkim wysiłkiem całego środowiska architektonicznego. Pierwszym prezesem stowarzyszenia został Romuald Miller, doświadczony architekt i działacz PPS-u. W zarządzie znaleźli się jednak ludzie o zróżnicowanych poglądach politycznych. Przynależność architektów Żydów do SARP-u była wówczas oczywistością, zresztą w statucie było wyraźnie napisane, że do organizacji może należeć „każdy architekt posiadający wyższe wykształcenie akademickie i niezdyskwalifikowany sądownie”. W maju 1937 roku władzę w SARP-ie przejęli architekci „narodowi”. Prezesem został krakowski twórca Adolf Szyszko-Bohusz i to w czasie trwania jego kadencji wprowadzono „paragraf aryjski”. Historia rozłamu w SARP-ie rozpoczęła się pod koniec 1936 roku od interwencji lewicującego zarządu organizacji w sprawie antysemickich wydarzeń, głównie burd, które odbywały się na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Po tych wydarzeniach SARP stał się skrajnie spolaryzowany. Wraz z przejęciem władzy przez środowisko „prawicy”, w ręce tej grupy weszły wszystkie najważniejsze organy stowarzyszenia. „Lewa” strona przestała mieć wpływ na to, co się dzieje w SARP-ie, więc przeniosła się do innych organizacji. Stworzono np. koło architektów przy Klubie Demokratycznym.
PAP: Czy wśród członków SARP-u byli ludzie, którzy otwarcie przeciwstawiali się antysemickim zapisom?
J.M.: Członkiem SARP-u, który publicznie sprzeciwiał się wykluczeniu Żydów był Zygmunt Balicki. Ogłosił na łamach prasy, że wstydzi się jako Polak tego, co się wydarzyło, dodając, że zaszczytem i honorem jest być w Polsce prześladowanym Żydem. Za tę deklarację stracił pracę. Nie był jedyną osobą, która otwarcie sprzeciwiała się wykluczeniu Żydów, jednak ta grupa była w mniejszości. Oszacowałyśmy ją na ok. 30 proc. aktywnych członków stołecznego oddziału SARP-u.
A.T.: Warto może przypomnieć w tym kontekście Zbigniewa Rzepeckiego, który był delegatem katowickiego oddziału SARP-u na V Walne Zebranie Delegatów stowarzyszenia, w czasie którego niemal jednogłośnie przegłosowano wprowadzenie „paragrafu aryjskiego”. Ten jeden głos sprzeciwu pochodził właśnie od Rzepeckiego.
PAP: Czy przypadek SARP-u jest odosobniony czy raczej wpisuje się w szerszy obraz funkcjonowania elit zawodowych w II RP?
„Przypadek SARP-u nie był, niestety, odosobniony. Podobne zapisy wprowadziło w Polsce co najmniej kilkadziesiąt organizacji branżowych i zawodowych. Bardzo głośnym echem odbił się konflikt na tym tle w stowarzyszeniu lekarzy.”
J.M.: Przypadek SARP-u nie był, niestety, odosobniony. Podobne zapisy wprowadziło w Polsce co najmniej kilkadziesiąt organizacji branżowych i zawodowych. Bardzo głośnym echem odbił się konflikt na tym tle w stowarzyszeniu lekarzy. „Paragrafy” przeforsowano również w środowisku inżynierskim, prawniczym, artystycznym, sportowym i akademickim, które jako pierwsze, wiele lat wcześniej, rozpoczęło procedury ograniczania praw studentów Żydów. Pod koniec lat 30. XX wieku przez Polskę przetoczyła się fala „paragrafów aryjskich” wykluczająca Żydów z kolejnych organizacji. Dotyczyło to też związków rzemieślniczych, handlowych, rolniczych i wojskowych.
A.T.: Wykluczano Żydów nawet z organizacji, w których stanowili kilka procent członków. Należy dodać, że statuty stowarzyszeń podlegały prawu państwowemu, a zatem zapisy usuwające Żydów z organizacji, do których należeli, musiały zostać zatwierdzone przez administrację państwową i w przypadku SARP-u tak się właśnie stało. Mimo że podnoszono niekonstytucyjność tego typu działań, to jednak Komisariat Rządu na miasto stołeczne Warszawę zatwierdził w czerwcu 1939 roku „paragraf aryjski” w statucie stowarzyszenia, dając przyzwolenie na dyskryminację.
PAP: Jak środowisko architektoniczne w Polsce dzisiaj odnosi się do tego tematu? Czy SARP odniósł się do swojej przedwojennej historii?
A.T.: Póki co SARP nie zajął stanowiska w tej sprawie.
J.M.: Podkreślamy, że książka nie jest atakiem na SARP, a pokazaniem wycinka jego historii. Sama jestem członkinią SARP-u, więc bliski jest mi dobrostan stowarzyszenia. Chciałybyśmy rozmawiać na ten temat, ponieważ uważamy, że po ponad 80 latach od tych wydarzeń, architektom, którzy zostali wykluczeni z SARP-u, a działali na rzecz architektury polskiej, należy się pamięć, a nawet przeprosiny. Zdajemy sobie również sprawę, że historia wprowadzenia „paragrafu aryjskiego” w SARP-ie jest nieznana, dlatego tym bardziej dialog wydaje nam się pożądany.
PAP: Dlaczego zajęły się panie tym tematem?
J.M.: Do podjęcia tematu zainspirowała nas Ewa Mańkowska (właścicielka wydawnictwa EMG - PAP). Wiedziałyśmy o historii wprowadzenia „paragrafu aryjskiego” do statutu SARP-u bardzo niewiele, chciałyśmy ją zgłębić i zrozumieć.
A.T.: Niestety tej historii towarzyszy głównie cisza. Powstają książki o architekturze, wybitnych architektach 20-lecia międzywojennego, modernizmie, ale ten temat jest w nich zwykle albo pomijany, albo wspominany w lakoniczny sposób, gdzieś na marginesie. Pisząc o twórczości architekta często uznaje się, że jego poglądy nie miały znaczenia. W przedstawionej przez nas historii okazały się kluczowe.
PAP: Pracują panie nad następną wspólną publikacją?
A.T.: Chciałabym, żebyśmy napisały ciąg dalszy – interesują mnie losy tej niewielkiej garstki architektów Żydów, którzy przeżyli wojnę, a także powojenne życie najgłośniejszych orędowników wprowadzenia „paragrafu aryjskiego” w SARP-ie.
J.M.: Wolałabym, żebyśmy napisały książkę o „paragrafach aryjskich” jako o zjawisku w latach 30. w Polsce, ponieważ ten temat jest bardzo szeroki i mało znany, a dotyka ważnej i trudnej historii polskiego antysemityzmu. Chciałabym zarysować go na tle społecznym i prawnym oraz pokazać różnice w ich stosowaniu w różnych środowiskach zawodowych. Musimy przeprowadzić wewnętrzną dyskusję, którym tematem zajmiemy się jako pierwszym.
Książka „Architekci i paragraf aryjski. Przypadek SARP-u (1934–1939)” autorstwa architektek Agnieszki Tomaszewicz i Joanny Majczyk jest 10. tomem z cyklu "Architektura jest najważniejsza" ukazującego się od 2015 r. w wydawnictwie EMG. Publikacja stanowi analizę procesu wykluczania Żydów z zawodu architekta w Polsce oraz członkostwa w Stowarzyszeniu Architektów Rzeczypospolitej Polskiej (SARP) w okresie międzywojennym.
Rozmawiała Zuzanna Piwek (PAP)
zzp/ dki/ lm/