
Narzucenie Ukrainie przez Trumpa i Putina pokoju, będącego w rzeczywistości dyktatem, może mieć fatalne skutki dla Europy, porównywalne z rozbiorami Polski i układem monachijskim z 1938 r. – ostrzega niemiecki historyk Martin Schulze Wessel.
Agenda spotkania Władimira Putina i Donalda Trumpa na Alasce wskazuje na możliwość powrotu do dyplomatycznych zwyczajów sprzed II wojny światowej, co miałoby fatalne następstwa dla bezpieczeństwa Europy – pisze Schulze Wessel w komentarzu opublikowanym w piątek na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Autor zwrócił uwagę, że w 2014 r. Zachód nie zdobył się na zdecydowany sprzeciw po aneksji Krymu przez Rosję i proklamowaniu samozwańczych republik w Ługańsku i Doniecku. Ograniczone poparcie, udzielone przez Zachód zaatakowanej Ukrainie, doprowadziło do militarnego pata i wysokich strat osobowych.
Obecnie, gdy celem Trumpa jest dwustronne porozumienie z Putinem, układ sił zmienił się na niekorzyść Europejczyków. Podczas gdy w 2014 r. chodziło o europeizację Ukrainy, to obecnie zarówno Ukrainie, jak i Europie grozi utrata suwerenności w polityce zagranicznej – pisze niemiecki historyk.
Doświadczenia środkowo-wschodnich Europejczyków z ostatnich kilkuset lat, przede wszystkim Polski, Czech, Słowacji i Ukrainy, polegające na tym, że decyduje się o nich bez nich, dotyczą obecnie całej UE. Jeżeli Ukraina zostanie zmuszona przez Moskwę i Waszyngton do pokoju, będącego w rzeczywistości dyktatem, bezpieczeństwo i wolność Europy będą zagrożone – ostrzegł Schulze Wessel.
Jego zdaniem ewentualne ustępstwa terytorialne Ukrainy okażą się jedynie wstępem do dalszych rozbiorów. Mówiąc o wymianie terytoriów, Trump zapowiedział „absolutystyczną politykę”, ignorującą zasadę samostanowienia. Zdaniem historyka „wymiana terytoriów” to eufemizm, gdyż trudno oczekiwać, by Putin oddał jakieś tereny Ukrainie. Zapowiedź wymiany terytoriów jest powrotem do „absolutystycznych wzorców polityki”, które już w XVIII wieku były uważane za kontrowersyjne.
W tym miejscu Schulze Wessel wspomniał o rozbiorach Polski. Zacytował brytyjskiego konserwatystę Edmunda Burke, który nazwał rozbiory „pierwszym wielkim wyłomem w nowoczesnym systemie politycznym Europy”.
Schulze Wessel porównał układ monachijski z 1938 r. i zniszczenie Czechosłowacji z rosyjską polityką wobec Ukrainy.
W obu przypadkach - tłumaczy - mamy do czynienia z „instrumentalizacją praw mniejszości narodowych” - w 1938 r. Niemców sudeckich, a obecnie Rosjan we wschodniej Ukrainie, w celu realizacji „imperialnego projektu”.
Niemiecki historyk przypomniał, że gdy Hitler zażądał od rządu w Pradze odstąpienia terenów zamieszkałych przez Niemców sudeckich, mocarstwa zachodnie pozostawiły Czechosłowację „na lodzie”, a w dodatku zapewniły Trzeciej Rzeszy prawne uznanie aneksji poprzez podpisanie umowy monachijskiej.
Podobnie jak rozbiory Polski, wydarzenia z 1938 r. były „wielkim wyłomem w systemie międzynarodowym” – ocenił Schulze Wessel. Dziś znów należy obawiać się powtórki z historii, jeżeli zabór ukraińskiej ziemi przez Rosję uzyska uznanie międzynarodowe.
Martin Schulze Wessel w 2014 r. Fot. Ziko, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons
Przypadek Czechosłowacji pokazuje też konsekwencje zaboru ziem. W 1938 r. Czechosłowacja nie była może państwem idealnym, ale jedynym oprócz Szwajcarii państwem demokratycznym na wschód od Renu. Wyróżniała się, podobnie jak dziś Ukraina, „aktywnym społeczeństwem obywatelskim”. Po umowie monachijskiej czechosłowacka demokracja szybko się załamała – przypomniał historyk. Do głosu w Czechosłowacji doszły antydemokratyczne tendencje i antysemickie nastroje. Umowa monachijska oznaczała utratę przez Zachód demokratycznego sojusznika.
„Europa straci Ukrainę i jej demokratyczny ustrój, jeżeli pozostawi ją samą sobie” – ostrzegł Schulze Wessel. Historyk pozytywnie ocenił ostatnie działania szefów państw i rządów krajów UE, a mianowicie zajęcie przez nich stanowiska, którego „jednoznaczność nie pozostawia cienia wątpliwości”. Jak przypomniał, zawiera ono obietnicę militarnej i finansowej pomocy, a także postulat, że Ukraina sama musi wybrać swój los, wraz z przynależnością do sojuszu wojskowego.
Decydujące dla Ukrainy, ale także dla wolności i bezpieczeństwa Europy będzie jednak to, czy Europejczycy zdołają przeforsować swoje stanowisko – pisze w konkluzji Schulze Wessel, historyk z Uniwersytetu im. Ludwiga Maximiliana w Monachium.
Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ szm/