
Imię Józefa Bartoszko, który w czerwcu 1941 r. uratował kilkunastu Żydów z płonącej Wielkiej Synagogi, nosi oficjalnie od poniedziałku skwer w centrum Białegostoku. Skwer znajduje się w pobliżu miejsca, gdzie przed laty stała ta synagoga, a obecnie jest pomnik upamiętniający ofiary.
Wielka Synagoga, która znajdowała się przy ul. Bożniczej (obecnie Suraskiej) została wzniesiona w centrum Białegostoku w latach 1909-1913. W okresie międzywojennym była najokazalszą synagogą białostocką i cieszyła się największym prestiżem wśród wszystkich bożnic tego miasta.
W ocenie historyków dramat, który rozegrał się tam 27 czerwca 1941 roku (data zwana jest „czarnym piątkiem”), był początkiem eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku.
Według różnych przekazów (dokładnych danych brak) niemieckie oddziały spędziły do Wielkiej Synagogi od ok. 600-700 do tysiąca Żydów, uwięziły tych ludzi w środku i podłożyły ogień.
Z pożaru ocalało tylko kilkanaście osób. Ludziom tym udało się uciec, bo tylne okno otworzył - narażając własne życie - przedwojenny dozorca synagogi Józef Bartoszko. Jego relacja znajduje się w Żydowskim Instytucie Historycznym.
Niemcy przeprowadzili też wtedy obławę na ulicach i podpalili żydowską dzielnicę, gdzie zginęło kolejnych ok. tysiąca osób. Wydarzenia te upamiętnia pomnik, który znajduje się w miejscu synagogi, a przedstawia stalową konstrukcję spalonej kopuły.
W czerwcu białostoccy radni zdecydowali, że skwer w pobliżu tego miejsca będzie nosił imię Józefa Bartoszko (na prośbę rodziny nazwisko nie jest odmieniane). W poniedziałek odbyła się symboliczna uroczystość nadania miejscu tego imienia; wzięła w nim udział wnuczka Józefa Bartoszko.
- Tylu ludzi uratował; rodzina wspomina go jako bohatera. Jestem naprawdę bardzo wzruszona, ja nie wiem czy odważyłabym się na taki czyn, czy bym ryzykowała - mówiła dziennikarzom pani Marta, która dziadka nie znała, urodziła się w roku, w którym umarł.
- To takie światło w ciemności, nadzieja na to, że zło może być pokonane (...). Bestialstwa hitlerowców nie da się opisać, na tym tle jego czyn jest czynem bohaterskim - mówił prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Zwracał uwagę, że Bartoszko nie był białostoczaninem z urodzenia, ale za to co zrobił, na trwałe zapisuje się w historii miasta. - Honorujemy prostego, zwykłego człowieka, który wykazał się niezwykłym czynem - podkreślał Truskolaski.
Dziękował wszystkim, którzy przywrócili pamięć o Józefie Bartoszko a potem doprowadzili do jego upamiętnienia.
Wojewoda podlaski Jacek Brzozowski mówił, że II wojna światowa, która pochłonęła miliony ofiar, była czasem, w którym dobro i zło nie były tylko abstrakcyjnymi pojęciami. - Dziś z perspektywy czasu nie mamy wątpliwości, że tak heroiczne czyny, jakich dokonał pan Józef Bartoszko, po prostu świadczą jak najlepiej o jego głębokim humanizmie i człowieczeństwie - mówił.
- Jeśli w życiu brakuje nam odwagi, to inne cnoty tracą na znaczeniu. Józef Bartoszko miał odwagę pomóc współobywatelom, współmieszkańcom, żydowskim przyjaciołom i ocalić ich życie, przynajmniej tym kilkunastu osobom, którym z synagogi udało się uciec - dodał Brzozowski.(PAP)
rof/ aszw/