
Kanadyjska dziennikarka Bonny Reichert przez lata unikała wszystkiego, co miało związek z Holokaustem. Znała opowieści ojca, ocalałego z Auschwitz, ale nigdy nie zmierzyła się z tą historią. Dzięki jedzeniu staje twarzą w twarz ze swoim dziedzictwem oraz cierpieniem, jakiego doświadczył jej ojciec.
Reichert urodziła się i wychowała w Edmonton jako najmłodsza córka ocalałego z Holokaustu pochodzącego z Pabianic przedsiębiorcy z branży restauracyjnej. Po studiach uniwersyteckich w Toronto pracowała jako redaktorka w magazynach „Today's Parent” i „Chatelaine”, była także felietonistką i stałą współpracowniczką gazety „The Globe and Mail”. W wieku czterdziestu lat zapisała się do szkoły kulinarnej i od jej ukończenia twórczo eksploruje tematy związane z jedzeniem. Mieszka w Toronto z mężem i psem, odwiedzana od czasu do czasu przez trójkę dorosłych już dzieci. Uczy pisania w School of Continuing Studies na Uniwersytecie w Toronto.
Przez lata, zgodnie z zaleceniami taty, próbowała być po prostu szczęśliwa. Aż do momentu, gdy podczas niechcianej wycieczki do Polski w 2015 r. poczuła smak barszczu. To wtedy, w Warszawie, zaczęła się jej podróż do korzeni i początków kulinarnych pasji i obsesji.
„Zerkam do miski, spodziewając się kleiku, papki lub tłustego kawałka mięsa. Zamiast tego widzę bulion tak klarowny, że mogę się w nim przejrzeć. Naczynie jest chłodne w dotyku, a płyn w środku ma głęboki, rubinowy kolor. Zbliżam nos do krawędzi i wdycham zapach czystej ziemi. Zapach korzeni. Żyd, który pochodzi z Polski, jest Żydem, a nie Polakiem, tak mnie zawsze uczono, a jednak wiem dokładnie, co robić. Dodaję kilka kawałków ziemniaka, łyżeczkę ogórków, odrobinę kwaśnej śmietany. Całość posypuję koperkiem. Spoglądam na tatę. Jego miska jest pełna dodatków. Daje znak kelnerce, by podeszła. – Czy moglibyśmy dostać więcej śmietany? Podnoszę podniszczoną łyżkę i zanurzam ją w chmurze gęstej śmietany, a następnie w bordowym jeziorze bulionu poniżej. Kiedy wkładam łyżkę do ust, czuję, że smak jest słodki i kwaśny, i uczciwy. Ten smak to życie” – opowiada Reichert w książce „Jak podzielić jajko. Prawdziwa historia głodu, miłości i obfitości”.
Powieść łączy w sobie historię ojca autorki z jej własnymi próbami zrozumienia, kim jest w obliczu rodzinnej historii i czym są zwykłe, codzienne troski w porównaniu z tym, co spotkało jej tatę. Ponieważ kolejne pokolenia jej rodziny zajmowały się prowadzeniem restauracji, a jedzenie i gotowanie stanowiły centrum ich życia, książka jest też opowieścią o jedzeniu, które przepełniają znaczenia i wspomnienia – od posiłków wystawnych, pełnych smaku i przepychu, po posiłki tak ubogie, że trudno w ogóle nazwać je posiłkami.
Rodzina Reichertów ma polskie korzenie, więc w dużej mierze jest to także opowieść o odkrywaniu polskich potraw i zwyczajów. Książka pozwala inaczej spojrzeć nie tylko na kuchnię, lecz także na rodzinne tradycje i opowieści, na nasze własne korzenie, a przede wszystkim na to, jak przeszłość naszych rodziców wpływa na całe nasze życie i czym to życie jest na tle wielkiej historii.
Amerykańska autorka książek kulinarnych Dorie Greenspan napisała, że „to dzięki jedzeniu Reichert staje twarzą w twarz ze swoim dziedzictwem, niemal niewyobrażalnym cierpieniem, jakiego doświadczył jej ojciec podczas Holokaustu, i światłem, którego poszukuje”.
„Pięknie napisany, otwierający oczy pamiętnik, który w przejmujący sposób pokazuje, jak jedzenie – i pisanie o nim – może łączyć i uzdrawiać pokolenia” – można przeczytać w „Bookpage”.
„Publishers Weekly” oceniło, że „Reichert dodaje głębi konwencjonalnym opowieściom kulinarnym, wspomnieniom z Holokaustu i relacji o zdrowiu psychicznym w tej zarazem lekkiej i głębokiej historii o dzieciństwie (i jedzeniu) córki ocalałego z Auschwitz”.
Książka, którą przełożyła Anna Halbersztat, ukazała się nakładem wydawnictwa Poradnia K.
Patronat honorowy objęło Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. (PAP)
ksi/ dki/