
Niemcy, gotując się do wojny w 1939 roku, starannie przygotowali się do likwidacji polskich warstw przywódczych; był to ich priorytet – powiedziała PAP koordynatorka akcji „Zapal znicz pamięci” Marta Szczesiak-Ślusarek z IPN w Poznaniu. W niedzielę w wielu regionach kraju na grobach pomordowanych Polaków zapłoną znicze.
Akcja poświęcona jest ofiarom niemieckich zbrodni dokonanych w ramach operacji Tannenberg, Akcji Inteligencja oraz „politycznego oczyszczania gruntu” w 1939 r. „Zapal znicz pamięci” to wspólny projekt pięciu oddziałowych biur edukacji narodowej IPN w Gdańsku, Bydgoszczy, Poznaniu, Łodzi i Katowicach oraz lokalnych rozgłośni radiowych.
Chcąc pozbawić naród polski przywódców oraz możliwości tworzenia ruchu oporu, Niemcy metodycznie, głównie na ziemiach wcielonych do III Rzeszy: w Wielkopolsce, regionie łódzkim, na Pomorzu Gdańskim, Kujawach i Górnym Śląsku, mordowali urzędników, nauczycieli, księży, działaczy politycznych i społecznych. Ginęli przedstawiciele ziemiaństwa, związków oraz stowarzyszeń patriotycznych.
Jak powiedziała PAP koordynatorka akcji „Zapal znicz pamięci”, Niemcy starannie przygotowali się do zbrodni planowanych po wkroczeniu na teren Polski. Zamierzali pozbyć się osób, które mogłyby przeszkodzić w realizacji planu germanizacji ziem wcielonych do Rzeszy. – Pozbywano się tych, którzy mogli tworzyć ruch oporu, którzy mogli w jakiś sposób przeciwstawić się planom niemieckim – powiedziała.
Marta Szczesiak-Ślusarek wyjaśniła, że kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej formowane były Einsatzgruppen, czyli grupy specjalne podległe najpierw szefowi SS Heinrichowi Himmlerowi, później szefowi Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhardowi Heydrichowi. – To pokazuje, że to były priorytetowe zadania, kontrolowane przez najwyższych dowódców III Rzeszy. Grupy specjalne podążały tuż za armią niemiecką wkraczającą na terytorium Polski. Po przejściu frontu rozpoczynały mordowanie warstw przywódczych – powiedziała.
Przedstawicielka IPN podkreśliła, że w zainteresowaniu Niemców znajdowały się osoby pełniące różne role i funkcje: burmistrzowie, policjanci, leśnicy, pracownicy urzędów powiatowych, także nauczyciele, właściciele ziemscy, prawnicy, lekarze. Byli to także kupcy, bankierzy, dyrektorzy różnych fabryk i członkowie stowarzyszeń, w tym organizacji zrzeszających powstańców wielkopolskich czy powstańców śląskich.
– Wszyscy ci ludzie znaleźli się na specjalnych listach stworzonych jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Do naszych czasów przetrwały takie przykładowe listy, one zostały opublikowane przez Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach – powiedziała.
Na kształt tych list duży wpływ mieli niemieccy mieszkańcy polskich ziem. – Nierzadko byli to sąsiedzi Polaków. Byli oni w stanie określić, kto w danej społeczności jest ważny, pełni istotne funkcje. Aresztowanych Polaków od razu zabijano, czasem wywożono gdzieś i zabijano skrycie. Część z nich mordowano w publicznych egzekucjach – to właśnie na nie w tym roku chcemy zwrócić szczególną uwagę – powiedziała koordynatorka akcji.
Szczesiak-Ślusarek zaznaczyła, że publiczne egzekucje miały wiele celów. – Często było to działanie propagandowe w odwecie za rzekome mordowanie Niemców. Gdy w Częstochowie w chaotycznej strzelaninie zginęło ośmiu niemieckich żołnierzy, przeprowadzano masowe aresztowania przypadkowych osób. W prasie ogłaszano, że to jest działanie mające na celu pacyfikację społeczeństwa polskiego, które atakuje Niemców – powiedziała.
Według ówczesnych danych w egzekucjach organizowanych w centrum Częstochowy zginęło wówczas ponad 670 osób, w tym także kobiety i dzieci. Krwawy Poniedziałek, 4 września 1939 r., jest jedną z największych niemieckich zbrodni wojennych popełnionych na polskich cywilach we wrześniu 1939 r.
– To przykład niemieckiej próby odwrócenia odpowiedzialności. Niemcy jako agresorzy wkraczają na teren Polski, ale odpowiedzialnymi za wszystkie sytuacje i zbrodnie mają być Polacy, którzy rzekomo im zagrażają – powiedziała Szczesiak-Ślusarek.
Pierwszą zaplanowaną na masową skalę akcją eksterminacyjną przeprowadzoną przez Niemców na terenach okupowanej Polski w okresie II wojny światowej była operacja Tannenberg. W Wielkopolsce największe nasilenie egzekucji przeprowadzonych w jej ramach miało miejsce między 20 a 23 października 1939 r. Wówczas, podczas tzw. trzech dni terroru, w czternastu publicznych egzekucjach członkowie Einsatzgruppe VI rozstrzelali prawie 250 Polaków – aresztowanych wcześniej najwybitniejszych przedstawicieli wielkopolskich warstw przywódczych.
Jedna z takich egzekucji odbyła się 20 października 1939 r. na rynku miejskim w Książu. Rozstrzelanych zostało wówczas siedemnastu mieszkańców gmin Książ i Dolsk.
– Polaków mordowano w publicznych egzekucjach, żeby przestraszyć społeczność. Była to forma groźby, że wszelkie działania przeciwko Niemcom będą traktowane właśnie w ten sposób. Niemcy spędzali ludzi i kazali oglądać te egzekucje. Przyjmuje się, że w 700 egzekucjach przeprowadzonych na terenach objętych naszą akcją zginęło 40 tys. osób – powiedziała Szczesiak-Ślusarek.
Koordynatorka akcji „Zapal znicz pamięci” wskazała w rozmowie z PAP, że ma ona uświadomić społeczeństwu, że cywilne ofiary II wojny światowej ginęły nie tylko w obozach koncentracyjnych czy obozach zagłady. – Ważne jest to, żebyśmy zrozumieli, w jaki sposób, bardzo ostro, Niemcy traktowali te tereny. Niemcy uznali je za szczególnie łakomy kąsek i miejsce do zasiedlenia. Chcemy przypominać o tych faktach oraz przypominać ludzi, których straciliśmy w pierwszych miesiącach II wojny światowej – powiedziała. (PAP)
rpo/ sdd/