Dwóch uratowanych członków załogi polskiego promu "Jan Heweliusz", 14.01.1993 r. PAP/CAF-EP
Dziennikarka radiowej Trójki Anna Dudzińska powiedziała PAP, że w audioserialu „12 000 dni: katastrofa promu Jan Heweliusz”, którego jest współautorką, twórcy chcieli oddać głos osobom, które dotychczas nie opowiedziały o swojej traumie związaną z katastrofą promu. Cały audioserial będzie dostępny od środy.
Autorami podcastu „12 000 dni: katastrofa promu Jan Heweliusz” są reporterzy radiowej Trójki Anna Dudzińska (laureatka wielu nagród, zwyciężczyni tegorocznej 7. edycji Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego w kategorii audio za sześcioodcinkowy audioserial „Saamowie. Wyrzut sumienia Skandynawii”) oraz Michał Matus.
W rozmowie z PAP Anna Dudzińska wyznała, że produkcja radiowej Trójki nie wyjaśnia przyczyn katastrofy promu „Jan Heweliusz”, ale przedstawia historie ludzi z nią związanych. Autorzy podcastu postanowili przyjrzeć się wydarzeniom ze stycznia 1993 r. poprzez emocje i wspomnienia uczestników tamtych zdarzeń – rodzin ofiar, ocalałych z katastrofy marynarzy oraz ich bliskich.
- Było dla mnie oczywiste, że chcę opowiedzieć tę historię właśnie poprzez rozmowy. Jednak nie tylko z tymi, którzy już opowiadali o swoich doświadczeniach. Chcieliśmy rzucić światło radiowego i reporterskiego reflektora na osoby, które dotychczas nie opowiedziały o swojej traumie – zaznaczyła Dudzińska.
Autorzy w swoim audioserialu podjęli również nieobecny wcześniej w polskich mediach wątek szwedzki. Po drugiej stronie Bałtyku odnaleźli rodzinę szwedzkiego kierowcy ciężarówki – Bo Karlssona – który tamtej styczniowej nocy jako ostatni wjechał na prom. Także w Szwecji trafili na ślad Agnieszki – wówczas 11-letniej dziewczynki, która w katastrofie promu straciła całą rodzinę, w tym 4-letnią siostrę. Jej historia zamyka opowieść – Agnieszka jest bohaterką ostatniego odcinka z serii.
Podczas pracy Dudzińska i Matus zgromadzili ponad 50 godzin nagrań. – Dokonaliśmy selekcji materiału, proces ten był wielostopniowy. Musieliśmy być konsekwentni w tym, co chcemy przekazać, aby słuchacz nie był zagubiony. Musieliśmy więc czasem usuwać rzeczy, które były bardzo ciekawe, ale nie prowadziły ku temu, o czym chcieliśmy opowiadać – powiedziała.
Dudzińska wyznała także, że podczas pracy niejednokrotnie zdecydowali się wyłączyć sprzęt, ponieważ uznali, że to, co słyszą, powinno zostać tylko pomiędzy nimi a ich rozmówcą. – Już tylko w nas będzie to, co wtedy usłyszeliśmy – dodała.
Reportażystka zaznaczyła, że w audioserialu nie znalazło się też nagranie głosu kapitana Andrzeja Ułasiewicza. – Podczas rozmowy z wdową po nim, Jolantą Ułasiewicz, usłyszeliśmy nagranie głosu kapitana. W Szwecji kupił kamerę, którą filmował m.in. swoją żonę i córkę; lubił rejestrować rzeczywistość. A my zobaczyliśmy fragment tych materiałów. To są zresztą nagrania, na których Borys Szyc uczył się swojej roli w serialu Jana Holoubka – powiedziała.
Zaznaczyła, że dla radiowca dostęp do głosu kapitana Ułasiewicza - i to nie tego powszechnie znanego, który mówi „Mayday, mayday, mayday” – mógł być osią całej opowieści. – Głos to skarb. Wyobraziłam nawet sobie to tak, że na początku nie znamy jego głosu, a potem go poznajemy. Mieliśmy jednak z Michałem przeczucie, że jest to bardzo intymne, że potrzebujemy zgody na wykorzystanie tych nagrań. Zapytałam Agnieszkę Chojkę, córkę pana kapitana, co ona i jej matka myślą o użyciu tych taśm. Poprosiły nas, żeby tego nie robić, ponieważ chcą zachować tę prywatność dla siebie - wyjaśniła.
Dudzińska podkreśliła także, że chociaż jest reportażystką radiową, bardzo podoba jej się forma audioserialu. – To rozszerzenie możliwości. Pozwala myśleć o materiale i rozmowach w kompletnie odmienny sposób niż długość jednego odcinka. Inaczej musi zostać także rozłożona dramaturgia, która musi przeplatać się przez całą serię. To wspaniałe wyzwanie dla reportażystów radiowych – powiedziała.
Podkreśliła także, że w tworzonych przez nią opowieściach warstwa dźwięku tworzy osobny kosmos. - Jeśli opowiadamy dźwiękiem o świecie, musimy ten dźwięk wykorzystać. Zawsze próbuję tę metaforę odbić w dźwięku. I to nie jest tylko kwestia tego, że nagrywam np. ulicę. W przypadku audioserialu o Heweliuszu, dźwiękowe metafory są z innego porządku. To mogą być koty i psy przeszkadzające rozmówcom, którzy nie potrafią mówić o swojej traumie. Albo szukamy wiatru, którego ktoś się może bać. I on nie występuje tylko jako dźwiękowy efekt, właściwie nawet takiego efektu nie ma. On występuje jako metafora - wyjaśniła.
- To, co dla mnie najważniejsze w opowieści Ani i Michała, kryje się w jej formie. To przypomnienie o tym, jak ważne jest słuchanie i szacunek dla drugiego człowieka - powiedziała PAP Agnieszka Szydłowska, dyrektorka - redaktorka naczelna Programu 3 Polskiego Radia, dodając, że jest to dziennikarstwo najwyższej próby.
Podcast powstał przy współpracy Zuzanny Olbinskiej. Oryginalną muzykę do audioserialu opracował Mariusz Ostański, realizacji dźwięku podjęli się Michał Czajkowski i Jacek Kurkowski. W produkcji wykorzystano również archiwa Polskiego Radia i Radia Szczecin.
Całość liczy pięć odcinków - „Dzień, w którym przewrócił się prom”, „Historia wdów”, „Dom, dzieci, półka”, „A On nadal jest” i „Kamień”. Są one dostępne na stronie Polskiego Radia, na platformach podcastowych i YouTube. Nowe odcinki są też emitowane na antenie Trójki w środy o godz. 23 w audycji „Ludzie”.
Audioserial „12 000 dni” powstał dzięki wsparciu finansowemu Netflixa, serwis nie jest jednak jego producentem, ani nie ingerował w treść. Polskie Radio wyprodukowało również podcast „Heweliusz. Prawdziwa historia” Romana Czejarka.
Prom kolejowo-samochodowy „Jan Heweliusz” został zbudowany w 1977 r. w stoczni Trosvik w Norwegii. Prom przed zatonięciem miał kilkadziesiąt wypadków, a w 1986 r. na jego pokładzie wybuchł pożar. W czasie katastrofy armatorem jednostki była Euroafrica, spółka córka Polskich Linii Oceanicznych.
Zatonięcie „Heweliusza” było największą katastrofą w historii polskiej żeglugi, która wydarzyła się w czasie pokoju. Doszło do niego 14 stycznia 1993 r. w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia. Zginęło 55 osób: 35 pasażerów (w tym dwoje dzieci) i 20 członków załogi. Odnaleziono 39 ciał. Uratowano dziewięciu członków załogi. Wrak spoczywa na głębokości około 25 metrów. (PAP)
akr/ dki/

