Proces polityczny, czyli np. procedury wyborcze, zasługuje w Polsce na najwyższe oceny, najgorzej oceniane są: wymiar sprawiedliwości i media - wynika z "demokratycznego audytu Polski", przeprowadzonego przez zespół prof. Radosława Markowskiego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Raport w piątek - w 25. rocznicę powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego - był przedmiotem debaty zorganizowanej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Wzięli w niej udział politolog i publicysta Klaus Bachman, dominikanin o. Tomasz Dostatni, prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar, Wiesław Władyka z "Polityki" i sam prof. Radosław Markowski, który przedstawił wyniki raportu swojego zespołu.
Jego celem, jak mówił Markowski, było stworzenie kompleksowego opisu polskiej demokracji po 25 latach. Ocena dotyczyła 10 sfer, składających się na system demokratyczny. Metodologia audytu opierała się na trzech filarach - ocenach ekspertów, badaniu danych statystycznych, a także na analizie opinii publicznej. Każdej dziedzinie autorzy raportu przypisywali ocenę w skali od 0 do 10.
Przede wszystkim oceniany był ogólny stan demokracji w Polsce. Raport ocenia go jako "zadowalający, a nawet dobry" (ocena 7-8 w dziesięciopunktowej skali). Dobrze oceniona została wspólnota polityczna, czyli zakres praw obywatelskich i ich praktyczne zastosowanie (8 punktów). Markowski przyznawał, że największy problem jest tu z cudzoziemcami spoza krajów UE, którzy pozbawieni są wielu praw, w tym praw wyborczych.
Gorzej odebrane zostały rządy prawa (ocena 5-7). Tu autorzy raportu zwrócili uwagę przede wszystkim na niewydolność sądów i prokuratur oraz przewlekłość postępowań sądowych. Dużym problemem jest - podkreślał Markowski - także inflacja przepisów prawa. Tym niemniej, uznali autorzy raportu, prawo stanowione jest w wyniku demokratycznych procedur.
Również nie najlepiej ocenione zostały media (ocena 6). Autorzy raportu uznali media za wolne i zapewniające dostęp do informacji publicznej. Ich wątpliwości budził jednak poziom i obiektywizm mediów, zwłaszcza upolitycznienie. Markowski relacjonował, że z ankiet użytych do raportu wynika, iż jako najmniej upolityczniona traktowana jest telewizja Polsat.
W Polsce jest niski poziom zaufania do instytucji demokratycznych (Sejm, Senat), ale jednocześnie większość Polaków uważa, że demokracja jest najlepszym systemem (ocena 7). Najlepiej ze wszystkich dziedzin oceniony został proces polityczny, czyli prawo wyborcze i praktyka jego stosowania (ocena 9).
Przy ocenie korupcji (ocena 7) kierowano się m.in. rankingami organizacji międzynarodowych, które sytuują Polskę jako kraj raczej nie zagrożony tym zjawiskiem. Administracja publiczna (ocena 5-7) jest rozbudowana i kosztowna, ale mało efektywna, a stanowiska urzędnicze bywają bardzo często upolityczniane - wynika z raportu.
W Polsce jest niski poziom zaufania do instytucji demokratycznych (Sejm, Senat), ale jednocześnie większość Polaków uważa, że demokracja jest najlepszym systemem (ocena 7). Najlepiej ze wszystkich dziedzin oceniony został proces polityczny, czyli prawo wyborcze i praktyka jego stosowania (ocena 9).
Z kolei system partyjny wykazuje oznaki konsolidacji i stabilizacji, jednak wysoki jest poziom braku zaufania do instytucji i elit politycznych (ocena 7). W dziedzinie publicznej odpowiedzialności i rozliczalności władzy (ocena 6-7) najsłabiej wypadła sprawa realnego dostępu do informacji publicznej. Również nie najlepiej oceniona została responsywność władz, czyli prowadzenie przez nie konsultacji społecznych (ocena 7).
Podczas debaty o raporcie Klaus Bachman zgodził się zwłaszcza z negatywną oceną polskiego wymiaru sprawiedliwości. Postulował, by wprowadzić zasadę obowiązującą np. w Niemczech - stosowania bezpośredniego orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu. Wydawane wyroki powinny być, jego zdaniem, zgodne z orzecznictwem ETPC. "To zdyscyplinuje prokuratury, sądy i ustawodawcę" - mówił.
Aleksander Smolar polemizował z niektórymi tezami raportu, ale zgodził się z zasadniczą pozytywną oceną transformacji. Przypomniał jednak, że 25 lat temu eksperci światowi w jej powodzenie nie wierzyli. Była bowiem oparta na sprzeczności - wprowadzano system demokratyczny i równość głosu każdego obywatela, a jednocześnie, opierając się na tym demokratycznym mandacie, trzeba było zbudować system kapitalistyczny, sankcjonujący nierówności.
To, że w Polsce udało się tę sprzeczność pogodzić wynikło, zdaniem Smolara, z kilku czynników. Z tego, że jednocześnie Polska odzyskała suwerenność, a naród podmiotowość, że sytuacja gospodarcza PRL była tak zła, że nikt nie kwestionował potrzeby imitowania gospodarki Europy Zachodniej, a także z tego, że nie było liczących się sił, które kontestowałyby transformację. Poparły ją, częściowo wbrew własnemu interesowi, także związek zawodowy "Solidarność" i Kościół katolicki - mówił Smolar. (PAP)
pś/ par/ gma/