Myślimy o umieszczeniu Muzeum Historii Polski w innej niż wcześniej planowano siedzibie - powiedziała PAP minister kultury prof. Małgorzata Omilanowska. Jej zdaniem budowanie gmachu nad Trasą Łazienkowską - jak zakłada projekt architektoniczny - jest zbyt kosztowne.
Konkurs architektoniczny na projekt budynku rozstrzygnięto w 2009 roku. Zgodnie z nim gmach muzeum miał stanąć w pobliżu Zamku Ujazdowskiego, nad Trasą Łazienkowską. Koszt inwestycji oszacowano na 350 mln zł.
Zdaniem Omilanowskiej projekt przykrycia wąwozu Trasy Łazienkowskiej i budowy gmachu Muzeum Historii Polski w miejscu zadaszenia był projektem "bardzo ambitnym". "Nadal uważam, że był także projektem dobrym, bo warszawskiej skarpie przyda się rekonstrukcja w tym miejscu. Ale to również projekt, który nie uwzględniał skutków ekonomicznych bankructwa banku Lehmana dla całego świata. Dzisiaj ten świat jest ekonomicznie inny niż ten, w którym powstawała ta koncepcja. Musimy się pogodzić z tym, że jeszcze pięć, osiem, dziesięć lat temu marzenia o nowych inwestycjach były snute ze znacznie większym rozmachem niż dzisiaj - po głębokim kryzysie światowym" - zauważyła Omilanowska.
"Bierzemy pod uwagę wariant szukania siedziby tymczasowej, jak i szukania rozwiązania docelowego - wykorzystującego istniejącą substancję architektoniczną, najlepiej o charakterze zabytkowym, która mogłaby funkcjonować jako siedziba Muzeum Historii Polski, po modernizacji i adaptacji na jej potrzeby" - mówi minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska.
Jak dodała, wszystko wskazuje też na to, że budowa gmachu MHP musiałaby być finansowana z budżetu państwa. "Nie odważę się wnioskować do Rady Ministrów o wyasygnowanie tak wysokiej kwoty na tę inwestycję w czasach tak trudnych ekonomicznie. (...) Kilkusetmilionowy wydatek na ten projekt, choć fantastyczny, wydaje mi się nieodpowiedzialnością" - powiedziała.
To, że trzeba będzie znaleźć inne rozwiązanie dla Muzeum Historii Polski jest pomysłem towarzyszącym wielu rozmowom prowadzonym zarówno przez b. ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, jak i przez samą Omilanowską, z dyrektorem Muzeum Historii Polski Robertem Kostro.
"Ta idea była omawiana od wielu miesięcy. Bierzemy pod uwagę wariant szukania siedziby tymczasowej, jak i szukania rozwiązania docelowego - wykorzystującego istniejącą substancję architektoniczną, najlepiej o charakterze zabytkowym, która mogłaby funkcjonować jako siedziba Muzeum Historii Polski, po modernizacji i adaptacji na jej potrzeby. Wówczas oczywiście możemy wrócić do rozważań o wykorzystaniu środków unijnych, bo na takie działania modernizacyjne i adaptacyjne substancji zabytkowej, np. poprzemysłowej, jak najbardziej mogą być przeznaczone" - tłumaczyła.
Kostro podkreślił, że jest bardzo zdziwiony zaistniałą sytuacją, ponieważ lokalizacja muzeum została zaproponowana przez władze miasta w 2007 r. "Przez te siedem lat wydawało się, że władze miasta wspólnie z nami pracują i nad konkursem, i potem nad planami związanymi z zagospodarowaniem tego terenu. My przeprowadziliśmy szereg badań, zainwestowaliśmy w to sporo pieniędzy i w tej chwili jest tak, jakby te fundusze i lata pracy zostały zmarnowane. To dla mnie niezrozumiałe i jestem po prostu zszokowany, zwłaszcza, że nikt nas nie zapytał nawet o przeprowadzone badania geologiczne, które potwierdzają, że budowa niczemu nie zagraża" - mówił Kostro.
Odnosząc się do możliwości innej lokalizacji podkreślił, że dotąd nikt nie podnosił poważnych zarzutów z nią związanych. "W związku z tym stawianie tego typu kwestii po siedmiu latach i po pięciu latach od rozstrzygnięcia konkursu architektonicznego jest troszkę absurdalne. Naprawdę było dużo czasu, by się zastanowić nad lokalizacją. Dziwny jest też sposób podnoszenia tej kwestii, bo jeśli się już chciało rozważać zmianę lokalizacji, należało przeprowadzić w tej sprawie jakąś poważną dyskusję, a nie informować jakby pośrednio dokonując niekorzystnych dla nas zmian w studium zagospodarowania przestrzennego" - powiedział dyrektor.
W jego ocenie przyjęcie zmian teoretycznie nie przekreśla jeszcze szans muzeum na tę lokalizację, ponieważ "tak samo mogą być przyjęte kolejne zmiany". "Ale to jest przede wszystkim zły sygnał, który oznacza, że ta inwestycja nie jest traktowana poważnie. Muszę powiedzieć, że to jest bardzo przykre, bo od siedmiu lat wszyscy są za budową muzeum i władze państwa, i miasta, i nic z tego nie wynika konkretnego. Do dzisiaj nie mamy żadnego realnego wsparcia w budowie i to jest jeszcze jeden zły przykład tego, że się podejmuje decyzje sprzeczne z oficjalnymi deklaracjami" - podkreślił Kostro.
"Przez te siedem lat wydawało się, że władze miasta wspólnie z nami pracują i nad konkursem, i potem nad planami związanymi z zagospodarowaniem tego terenu. My przeprowadziliśmy szereg badań, zainwestowaliśmy w to sporo pieniędzy i w tej chwili jest tak, jakby te fundusze i lata pracy zostały zmarnowane" - mówi dyrektor MHP Robert Kostro.
Na czwartkowym posiedzeniu Rady Warszawy ma być procedowany projekt zmian w "Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego m.st. Warszawy", które uwzględniać miały budowę muzeum na płycie nad Trasą Łazienkowską. Do projektu organizacje i mieszkańcy mogli zgłaszać ewentualne zastrzeżenia. Swoje uwagi odnośnie tego rejonu wniosło stowarzyszenie Zielone Mazowsze, pisząc m.in.: "Należy zachować oś widokową, miejsce widokowe. Planowany budynek niszczy oś stanisławowską i powoduje poważne naruszenie skarpy warszawskiej (dziedzictwo kulturowe). Planowane muzeum zlokalizowano w miejscu szczególnie wrażliwym. Lokalizacja konfliktowa, rozważyć alternatywną lokalizacją Muzeum Historii Polski".
Według rzecznika MHP Marka Stremeckiego uwaga została częściowo uwzględniona. "Miasto nie zgodziło się z zarzutem niszczenia widoku, natomiast resztę zastrzeżeń uwzględniono, także te odnoszące się do kwestii zmian w zakresie ochrony skarpy, za słuszny uznając zakaz realizacji inwestycji mogących spowodować szczególne zagrożenie dla jej stabilności. Podczas czwartkowej Rady Warszawy mają być więc procedowane zmiany w studium zagospodarowania przestrzennego, jednak z wyłączeniem omawianego rejonu, co oznacza w praktyce, że zostaje on wyłączony z inwestycji i nie mogą być tam prowadzone nawet żadne prace przygotowawcze" - powiedział.
Pytany o tę sprawę rzecznik stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk zaznaczył, że miasto nie jest organizatorem muzeum, tylko ministerstwo kultury. "Natomiast pojawiają się głosy wskazujące, że lokalizacja, która pierwotnie była omawiana powinna zostać jeszcze raz przedyskutowana. W związku z tym przy tak dużej inwestycji lepiej byłoby, żeby żadne kontrowersje się nie pojawiały. Rada będzie na ten temat procedowała i od niej zależy decyzja" - dodał Milczarczyk. (PAP)
akn/ agz/ ls/ jbr/