Polacy doprowadzili do upadku komunizmu, ale utrzymanie demokracji jest zadaniem każdego pokolenia – twierdzi Lawrence Weschler, który opowiadał w tym tygodniu w konsulacie polskim w Nowym Jorku o swych doświadczeniach korespondenta "New Yorkera" w czasach Solidarności.
W 25 lat po upadku żelaznej kurtyny pisarz, dziennikarz, laureat prestiżowych nagród dziennikarskich i literackich, takich jak George Polk Award oraz Lannan Literary Award, dzielił się swymi spostrzeżeniami podczas panelu zorganizowanego przy współudziale nowojorskiego uniwersytetu CUNY.
W rozmowie z prof. Ireną Grudzińską Gross z Uniwersytetu Princeton, przy udziale publiczności, zwrócił uwagę m.in. na nieudane próby uprzedmiotowienia narodu polskiego oraz heroizm polskich robotników. Przypomniał, że ich wysiłki, a także postawa Jana Pawła II doprowadziły do powstania demokratycznego państwa.
Były dziennikarz "New Yorkera" powiedział PAP, że dziwią go opinie tych Polaków, którzy łączą ściśle upadek komunizmu z polityką ówczesnego prezydenta USA Ronalda Reagana. "Reagan miał - moim zdaniem - z tym niewiele wspólnego. Jeśli już, to (Jimmy) Carter przygotował grunt pod ideę Solidarności, m.in. nalegając na Helsinki (gdzie w 1975 r. został podpisany Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie; KBWE - PAP)" – argumentował Weschler.
Były dziennikarz "New Yorkera" powiedział PAP, że dziwią go opinie tych Polaków, którzy łączą ściśle upadek komunizmu z polityką ówczesnego prezydenta USA Ronalda Reagana. "Reagan miał - moim zdaniem - z tym niewiele wspólnego. Jeśli już, to (Jimmy) Carter przygotował grunt pod ideę Solidarności, m.in. nalegając na Helsinki (gdzie w 1975 r. został podpisany Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie; KBWE - PAP)" – argumentował Weschler.
Jak podkreślił, Reagan wiedział o planach zdławienia Solidarności i nie zrobił nic, by ostrzec przed tym przywództwo niezależnego związku.
"Sprawą numer jeden nie była dla niego Polska, lecz złamanie w Ameryce związków zawodowych, związku kontrolerów ruchu lotniczego, czego dokonał. W tym sensie Solidarność stanowiła dla niego problem, a jej porażka nie była najgorszą rzeczą, co Polacy zupełnie pomijają" – przekonywał autor książki "Opowieści środkowoeuropejske".
Jak ocenił, Polska po zwycięstwie nad komunizmem jest krajem normalnym; zastrzegł przy tym, że występują w niej negatywne zjawiska, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych. "Tu i tam dochodzi do coraz większej polaryzacji bogactwa, choć w Ameryce jest gorzej. To tragedia, że wielu ludzi, którzy stworzyli Solidarność, robotników przemysłowych, wielkich bohaterów historii zostało pozostawionych własnemu losowi. Komunistyczne elity zdołały się natomiast przemienić w elity kapitalistyczne" – mówił.
W nawiązaniu do płynących ze strony ugrupowań opozycyjnych i niektórych mediów przestróg, że w Polsce zagrożona jest demokracja, dziennikarz ocenił, że podobnie jest na całym świecie, w tym w USA. "Demokracja nie jest dana raz na zawsze. Musi o nią zabiegać każda kolejna generacja. Jeśli Polacy chcą demokracji, będą ją mieli. Jeśli przestaną się nią interesować, będzie jej mniej. Wydaje mi się, że zagrożeniem dla demokracji są teraz nie tyle partie polityczne lub faszyzm, ale np. niczym nieograniczony kapitał" - ocenił autor m.in. książek o Polsce - "Solidarity: Poland in the Season of Its Passion" (1982) i "The Passion of Poland: From Solidarity through the State of War" (1984).
"Z jednej strony demokracja gwarantuje ludziom posiadanie własności, ale kiedy towarzyszy jej chciwość, najbogatsi zasadniczo przejmują kraj" - wskazał Weschler.
Zwracając uwagę, że Polska doświadcza problemów, które są udziałem małych krajów otoczonych przez wielkich sąsiadów, Weschler wątpi, aby rosyjski prezydent Władimir Putin podjął ryzyko jej zaatakowania. "Moim zdaniem rosyjska gospodarka się rozpada i jest niebezpieczeństwo, że będzie on grał kartą nacjonalizmu, co już robi. Skutki tego odczuwalne być mogą bardziej nie tyle przez Polskę, co Ukrainę lub Estonię. Zobaczymy, w jakim stopniu odpowie NATO, jak zareaguje Europa. Chcę jednak zaznaczyć, że trudno to wszystko przewidzieć" – mówił pisarz.
Jego zdaniem Putin zyskał popularność na krótka metę; nie wiadomo, czy zdoła ją utrzymać, gdy dochody ludzi zaczną się kurczyć wraz z pogorszeniem sytuacji gospodarczej oraz coraz większym panoszeniem się kleptokracji i gangsterów. Historia uczy, że Rosjanie mogą zbuntować się przeciwko takiej polityce - zaakcentował na koniec Lawrance Weschler.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ cyk/ ro/