Auschwitz jest symbolem wszystkiego co najgorsze w II wojnie światowej. Wrogiem nazistowskich Niemiec stały się całe narody, które chciano wymordować. W pierwszym rzędzie Żydów, Romów, później także Słowian - mówi w wywiadzie dla PAP dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr M.A. Cywiński.
PAP: Zbliża się 70. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz. Czy 70 lat dla pamięci narodów to okres długi, czy krótki?
Piotr M.A. Cywiński: To trudne pytanie. 70 lat to całe życie jednego człowieka, a w ujęciu socjologicznym są to trzy pokolenia. Po tylu latach następuje koniec bezpośredniego przekazu świadków. To moment, w którym niezależnie od tego co wspominamy, trzeba zadać sobie pytanie, na ile konkretne wydarzenie stało się składową tożsamości i czy weszło do kanonu, na fundamencie którego budujemy świat dzisiejszy. Uważam, że to się stało, choć jeszcze 20, 25 lat temu w Europie wcale nie było to ewidentne.
PAP: Czy 27 stycznia to odpowiednia data, by upamiętniać wyzwolenie?
Piotr M.A. Cywiński: Ona ma charakter symboliczny i czasem w przeszłości nie znajdowała poparcia nawet wśród ocalałych z Auschwitz, którzy nierzadko wolności doczekali później i w innych obozach - Dachau, Mauthausen, Bergen-Belsen, dokąd trafiali w marszach śmierci. Ten dzień ma ogromne znaczenie dla ponad 7 tys. więźniów, którzy faktycznie zostali tutaj wyzwoleni.
Data ta bardzo mocno wryła się też w świadomość w Polsce. Po wojnie była jedną z głównych, którą upamiętniano. Później rozeszła się na cały świat i stała się wspólna. 10 lat temu ONZ na Zgromadzeniu Ogólnym ustanowił 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu, co jest ogromnym sukcesem biorąc pod uwagę różne spojrzenia państw na historię.
PAP: Używamy pojęcia „wyzwolenie” w odniesieniu do wkraczających oddziałów sowieckich. W Polsce nie są one kojarzone z niesieniem wolności. Czy w przypadku Auschwitz jest inaczej?
Piotr M.A. Cywiński: W moim przekonaniu Auschwitz stało się miejscem, które stanowi coraz bardziej wyrazisty punkt odniesienia do tego wszystkiego, co tworzyło się po wojnie. Chodzi o relacje między społeczeństwami, konieczność zbudowania innego świata, sprawiedliwego i pokojowego, niekoniecznie na zasadzie równowagi sił. Przez całe wieki uważano, że w Europie pokój będzie istniał, jeśli zostanie ona zachowana.
Piotr M.A. Cywiński: Jako warszawiak słowa „wyzwolenie” nigdy bym nie użył w stosunku do stolicy. „Wyzwolenie”, które przyniosła nam Armia Czerwona trwało kilkadziesiąt lat za długo. Jednak w przypadku obozów koncentracyjnych jest ono jak najbardziej zasadne. Tylko osoba, która nie zna realiów jakie w nich obowiązywały, może mieć wątpliwości, co do stosowania tego słowa. Trzeba odróżnić od tego sytuację mieszkańca miasta, z którego raptem Niemcy uciekają i wkracza Armia Czerwona, a za nią politrucy i nastaje komunizm w wersji stalinowskiej, najostrzejszej z możliwych. Trudno mówić o wyzwoleniu.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w obozach, gdzie więźniowie od dłuższego czasu nie dostawali żywności i przeżyli, bo Niemcy nie zdołali ich rozstrzelać. Załoga obozów uciekła, dbając bardziej o siebie niż o dobicie agonalnie chorych więźniów.
PAP: Co doświadczenie Auschwitz dało kolejnym pokoleniom?
Piotr M.A. Cywiński: W moim przekonaniu Auschwitz stało się miejscem, które stanowi coraz bardziej wyrazisty punkt odniesienia do tego wszystkiego, co tworzyło się po wojnie. Chodzi o relacje między społeczeństwami, konieczność zbudowania innego świata, sprawiedliwego i pokojowego, niekoniecznie na zasadzie równowagi sił. Przez całe wieki uważano, że w Europie pokój będzie istniał, jeśli zostanie ona zachowana.
Po II wojnie, w której Auschwitz symbolizuje wszystko to co było w niej najgorsze, zaczęto budować rzeczywistość na współzależnościach jako zasadzie bezpieczeństwa i pokoju. Najpierw poprzez ekonomię, która wydawała się najskuteczniejszą i najpotężniejszą lokomotywą. Potem przyszedł czas na edukację, zniesienie granic i możliwość swobodnego przemieszczania się ludzi.
PAP: Przewodniczący PE Martin Schulz podczas wizyty w tym miejscu w 2013 r. mówił, że „Auschwitz było początkiem jednoczenia się Europy”. Czy można zaryzykować tezę, że bez tego doświadczenia UE nie powstałaby?
Piotr M.A. Cywiński: Oczywiście Auschwitz funkcjonuje jako symbol tego co najgorsze. Jednak w tym przypadku myślę, że w istocie tak jest. II wojna światowa była inna niż wszystkie poprzednie, które sprowadzały się do strzelania do siebie z okopów lub kawaleryjskich szarż. Naprzeciw stawały wówczas armie.
Podczas II wojny wrogiem nazistowskich Niemiec stały się całe narody, które należało wymordować. W pierwszym rzędzie Żydów, Romów, później także Słowian. To było coś zupełnie nowego. Tego właśnie symbolem jest Auschwitz. W moim przekonaniu wielkie wysiłki przy budowie zupełnie nowych stosunków wewnątrz Europy, najpierw na Zachodzie, a po upadku komunizmu także części środkowo-wschodniej, wskazują, że po tym doświadczeniu świat zechciał zbudować relacje inaczej niż dotychczas.
PAP: Niemcy utworzyli Auschwitz na polskiej ziemi. Dziś, gdy świadkowie odchodzą, to nasz kraj staje się depozytariuszem testamentu byłych więźniów. Dbamy o to miejsce, ale czy jesteśmy odpowiednio przygotowani, aby przekazywać pamięć kolejnym pokoleniom?
Piotr M.A. Cywiński: Pamięć w naszym kraju niosły po wojnie osoby, które przeżyły Auschwitz i zostały w Polsce. Polacy przyjeżdżali tu głównie jak do najgorszego obozu koncentracyjnego. Ten przekaz w zamkniętym świecie komunistycznym się utrwalił. Na zachodzie Europy pamiętano o obozie koncentracyjnym, ale ważne było Auschwitz jako miejsce Zagłady Żydów. Te dwie pamięci spotkały się po 1989 r. i były sobą obustronnie zaskoczone. Z jednej strony tym, że jest pamięć, która się rozwija w aurze katolicyzmu, z drugiej, że nie dostrzega się tej aury, czy wręcz reaguje na nią nerwowo. To rzeczy, które w latach 90. powodowały poważne napięcia.
Obecnie sytuacja jest inna. Jesteśmy 25 lat po odzyskaniu suwerennej Polski. Po latach kontaktów wiele rzeczy w naszej świadomości się zmieniło. Z drugiej strony odnoszę wrażenie, że polska wrażliwość jest coraz lepiej rozumiana za granicą. To widać szczególnie, gdy przyjeżdżają edukatorzy z innych krajów. Gdy przekazujemy im historię pierwszej fazy istnienia obozu w latach 1940–1942, czyli jeszcze sprzed Zagłady, nie jest to odbierane negatywnie. To poważna zmiana.
Natomiast na ile obecnie zdajemy sobie w Polsce sprawę z tego, jaki mamy obowiązek wobec świata, to już jest inne pytanie. Nie ma drugiego miejsca w naszym kraju, które byłoby tak znane na świecie. Czasami wywołuje to w nas zdenerwowanie, rozgoryczenie, dyskomfort. Musimy jednak dostrzec, że Auschwitz jest absolutnie niebywałym spadkiem w naszych rękach. Gdyby leżał w innym kraju, polski przekaz o fundamentalnych wartościach byłby uboższy.
Piotr M.A. Cywiński: Na zachodzie Europy pamiętano o obozie koncentracyjnym, ale ważne było Auschwitz jako miejsce Zagłady Żydów. Te dwie pamięci spotkały się po 1989 r. i były sobą obustronnie zaskoczone. Z jednej strony tym, że jest pamięć, która się rozwija w aurze katolicyzmu, z drugiej, że nie dostrzega się tej aury, czy wręcz reaguje na nią nerwowo. To rzeczy, które w latach 90. powodowały poważne napięcia.
PAP: Obserwując rzeczywistość można odnieść czasem wrażenie, że Auschwitz nie było jednak nauczką dla świata. Jak to zmienić?
Piotr M.A. Cywiński: Przyzwyczailiśmy się do spokoju i bezpieczeństwa w Europie. Pomijając lokalne konflikty – bałkański czy irlandzki – Stary Kontynent przez dziesiątki lat żyje w pokoju. Uznaliśmy to za normalne, podczas gdy taka sytuacja jest raczej wyjątkowa. W świecie istnieją napięcia, a punktów zapalnych jest bardzo dużo. W europejskim uśpieniu czujności przyjęliśmy, że „Nigdy Więcej!” jest ogólną wizją, deklaracją, a nie obywatelskim imperatywem.
Podkreślam: to, żeby Auschwitz się nie powtórzył zależy od każdego z nas, od mojej postawy, moich zdolności reagowania, umiejętności powiedzenia „nie”. Owszem, wymagajmy tego od polityków, ale niech nas to nie zwalnia od indywidualnego zaangażowania.
PAP: Za bardzo zamykamy się dziś we własnych czterech ścianach?
Piotr M.A. Cywiński: Gdy patrzę na to, co się dzieje w Afryce Środkowej, to sobie tak myślę: jak to możliwe, że 70 lat temu, gdy ludzie naprawdę ryzykowali życiem, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata było więcej? Dziś ludzie, którzy niczym nie ryzykują, patrzą spokojnie na obszary zagrożone śmiercią z głodu, czy z powodu konfliktów.
PAP: Świat po Auschwitz miał być lepszy…
Piotr M.A. Cywiński: Jako historyk nie powinienem „gdybać”, ale trudno oprzeć mi się wrażeniu, że gdyby „Nigdy Więcej!” nie wypłynęło z Auschwitz dzięki ocalonym, to świat byłby na pewno gorszy. Szalenie dużo jest przed nami jeszcze do zrobienia w kwestii zrozumienia tego przesłania i wdrożenia w codzienne życie, ale wciąż jestem optymistą.
Rozmawiał Marek Szafrański (PAP)
szf/ ls/ agz/