W upamiętnieniu ofiar Holokaustu nie chodzi o złożenie kwiatów i zapalenie zniczy, ale o to, by świat skutecznie zapobiegał obecnemu ludobójstwu - uważa b. więzień Auschwitz Stanisław Zalewski. Potworny los zgładzonych nigdy nie może się powtórzyć - podkreśla.
"To jest dla mnie najważniejsza myśl po 70 latach od wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau: doświadczenie okrutnego, potwornego losu zamordowanych tam Żydów, ale także Polaków i osób innych narodowości musi przełożyć się na skuteczne zapobieganie ludobójstwu na świecie" - powiedział PAP Zalewski, były więzień Pawiaka, KL Auschwitz-Birkenau i KL Mauthausen-Gusen. Został on aresztowany we wrześniu 1943 r. w wieku 18 lat, obecnie kieruje pracami Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych.
"Przywódcy świata, którzy 27 stycznia spotkają się na terenie byłego obozu w Auschwitz muszą pamiętać, że słowa +nigdy więcej+ są dla nich najistotniejsze. W upamiętnieniu ofiar Holokaustu nie chodzi o to, że się tam spotkamy, pomodlimy się, popłaczemy, złożymy kwiatki i zapalimy znicze, ale o to, by odważnie zapobiegać złu, które dzieje się na świecie. Mocno wierzę w to, że cierpienia w hitlerowskich obozach, także w gettach i więzieniach nie były daremne. Ludzkość musi wyciągnąć wnioski z tego, czym były totalitaryzmy XX wieku" - podkreślił.
W transporcie do KL Auschwitz Zalewski znalazł się 5 października 1943 r., był to największy transport więźniów Pawiaka, liczący około 1500 mężczyzn i kobiet. "Jazda trwała więcej niż dobę. Ścisk w wagonie był tak duży, że tylko część więźniów mogła siedzieć w kucki, reszta stała. Jeżeli ktoś wstał, to na jego miejsce siadał stojący i tak przez całą drogę. Zaduch okropny. Dwa małe okratowane okienka nie wpuszczały dostatecznej ilości powietrza. Potrzeby fizjologiczne załatwiane były w jednym z narożników wagonu" - wspomina Zalewski.
Po przekroczeniu bramy obozu z napisem "Arbeit macht frei" Zalewski znalazł się - jak sam podkreśla - "w jednym z najpotworniejszych miejsc zbrodni naszych czasów". "Zwożeni do KL Auschwitz więźniowie od samego początku nie mieli prawie żadnych szans na przetrwanie. Świadczyło o tym między innymi ich dzienne wyżywienie, które tylko w części pokrywało zapotrzebowanie organizmu pracującego więźnia. Toteż straszliwy głód szybko wycieńczał organizm" - przypomina były więzień, który był też świadkiem wielu egzekucji.
"Podjechały samochody ciężarowe. Nagie kobiety wpędzono na odkryte skrzynie ładunkowe ciężarówek, które wyjeżdżając z bramy obozu kierowały się w kierunku krematorium. Dla kobiet jadących w samochodach i stojących nago na placu ujawniła się przerażająca prawda – zostaną zagazowane! W podświadomości +słyszę+ ponownie rozdzierające krzyki i jęki, +widzę+ gesty rozpaczy nagich kobiet stojących na placu i tych wiezionych na stracenie. Te, które wyskakiwały lub wypadały z samochodów, były zabijane przez uzbrojoną eskortę jadącą na motocyklach za samochodem. Wożenie kobiet trwało kilka godzin. Po czym wszystko ucichło. Nastała martwa cisza. Tylko intensywny dym wydobywający się z komina krematorium mówił o tym, co się wydarzyło" - wspomina.
Były więzień nazistowskich obozów koncentracyjnych zwraca uwagę, że poza głodem i nieustannym zagrożeniem śmiercią najgorsze było poniżenie ludzi. "Człowiek był całkowicie pozbawiony godności. Nic nie znaczył. Niemcy byli tak wychowani, że nie traktowali nas jak ludzi. A potworne warunki życia powodowały, że sami więźniowie przestali się tak traktować" - dodał.
"Auschwitz-Birkenau i ludobójstwo tam popełnione jest symbolem Holokaustu, ale musimy pamiętać, że ten niemiecko-nazistowski obóz koncentracyjny jest tak naprawdę ostatnim aktem zła, które wydarzyło się w okupowanej w latach 40. Polsce. To ostatni akt zagłady narodu żydowskiego, który poprzedziła wyjątkowo brutalna polityka eksterminacyjna; jej początkiem były rasistowskie ustawy norymberskie, a podczas wojny prześladowania i represje, zamykanie Żydów w gettach i liczne egzekucje" - zaznaczył Zalewski.
"To była gehenna, ciągłe ukrywanie się, walka o przetrwanie, nie tylko swoje, ale także najbliższych, ukochanych osób. Ludobójstwo w Auschwitz-Birkenau, skuteczne zagazowanie i spalenie w krematoriach tak wielu Żydów, ale także Polaków, Romów, jeńców radzieckich i osób innych narodowości było i musiało być poprzedzone ich wyłapywaniem, dowiezieniem, wielką logistyką. To była ogromna machina ludobójstwa, którą wymyślili, nadzorowali i wykonywali Niemcy, niestety przy współudziale przymuszanych do tego więźniów" - zaznaczył.
Pytany o często pojawiające się w zachodniej prasie sformułowanie "polskie obozy śmierci" Zalewski podkreślił, że należy z nim walczyć, natomiast nie zawsze jest ono - jego zdaniem - przejawem złej woli. "To nieporozumienie, które wynika z tego, że te obozy w sensie geograficznym były na terenie Polski. Każdy obcokrajowiec, który wybiera się do muzeum obozu w Auschwitz patrzy na mapę i widzi Oświęcim. I niezłośliwie nazywa te obozy polskimi, choć wie, że wybudowali je Niemcy. W nazwie naszego związku są +hitlerowskie więzienia+, ale wiadomo przecież, że hitlerowcy nie byli kosmitami!" - dodał. (PAP)
nno/ mhr/