Pomnik bułgarskiego pisarza-dysydenta Georgi Markowa odsłonięto we wtorek w Sofii. Markow został zabity 36 lat temu w Londynie na zalecenie, jak się powszechnie uważa, komunistycznych służb specjalnych Bułgarii.
7 września 1978 r. Markow został trafiony na moście Waterloo w Londynie zatrutą kulką, wystrzeloną z ukrytego w parasolu urządzenia, tzw. parasola bułgarskiego; dwa dni później zmarł w szpitalu. W dniu zamachu urodziny świętował ówczesny przywódca komunistycznej Bułgarii Todor Żiwkow.
Na wtorkowej uroczystości obecny był pierwszy demokratycznie wybrany prezydent kraju Żeliu Żelew i obecny szef państwa Rosen Plewnelijew. Z Londynu przybyła wdowa po Markowie Anabel. Pomnik stoi na Placu Dziennikarza, niedaleko siedziby radia publicznego. Według Plewnelijewa uczczenie pamięci Markowa, legendarnej postaci walki z komunizmem, 25 lat po obaleniu reżimu, odbywa się zbyt późno.
Markow był autorem słynnych "Zaocznych reportaży z Bułgarii", w których ostro krytykował bułgarską komunistyczną rzeczywistość. Jego teksty, czytane na antenie najpierw Radia Wolna Europa, a później BBC, wyjątkowo drażniły ówczesną elitę komunistycznych władz, a zwłaszcza jej przywódcę Żiwkowa.
Państwo bułgarskie oficjalnie nigdy nie przyznało, że do zabójstwa Markowa doszło na rozkaz dawnej bezpieki. Wszystkie akta dotyczące jego śmierci zniszczono w styczniu 1990 r. W sprawie toczyło się śledztwo, które nie doprowadziło do konkretnych wyników. Jest ono kontynuowane w Wielkiej Brytanii. Na początku lat 90. były szef radzieckiego kontrwywiadu generał Oleg Kaługin przyznał, że trucizna, która zabiła Markowa, pochodziła z tajnych laboratoriów KGB.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ akl/ ro/