Niemiecki historyk Heinrich August Winkler oświadczył w piątek, przemawiając w Bundestagu z okazji 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej, że Niemcy są ze względu na historię zobowiązane do solidarności z Polską i krajami Europy Środkowo-Wschodniej.
"Rzesza Niemiecka pod przywództwem Hitlera nie tylko podeptała narodową suwerenność i terytorialną integralność wielu państw europejskich. Atak na Polskę będący następstwem paktu między Hitlerem i Stalinem oraz najazd na ZSRR stworzyły warunki do trwającego 45 lat podziału Europy na część wolną i zniewoloną" - powiedział Winkler będący głównym mówcą podczas uroczystego posiedzenia Bundestagu. W sesji parlamentu uczestniczyli prezydent Niemiec Joachim Gauck i kanclerz Angela Merkel.
Historyk podkreślił, że ze względu na historię Niemcy są "szczególnie zobowiązane" do solidarności z krajami, które dopiero dzięki pokojowym rewolucjom w latach 1989-1990 zdobyły prawo do samostanowienia w polityce wewnętrznej i na arenie międzynarodowej.
Nawiązując do konfliktu na Ukrainie Winkler powiedział, że łamiąca prawo międzynarodowe aneksja Krymu przez Rosję zakwestionowała powojenny ład pokojowy w Europie. Podkreślił, że niemieckie władze "zrobiły wszystko, co było możliwe", aby utrzymać jedność Unii Europejskiej i NATO, a równocześnie zabiegały o dialog z Rosją, by ratować konstruktywną współpracę z Moskwą.
Winkler zastrzegł, że Niemcy powinny postępować w taki sposób, by "w Polsce i krajach bałtyckich - u naszych wschodnioeuropejskich sąsiadów, którzy w latach 1939-40 wskutek paktu Hitler-Stalin (Ribbentrop-Mołotow) stali się ofiarami podwójnej niemiecko-sowieckiej agresji, a teraz są naszymi partnerami w UE i NATO - nigdy więcej nie powstało wrażenie, że Berlin i Moskwa podejmują decyzje ponad ich głowami i ich kosztem".
Słowa Winklera skwitowane zostały przez parlamentarzystów burzliwymi oklaskami.
W przemówieniu do posłów historyk zwrócił uwagę na fakt, że opiniotwórcze niemieckie elity długo broniły się przed zaakceptowaniem oświeceniowych zdobyczy rewolucji amerykańskiej z 1776 roku i francuskiej z 1789 roku, w tym ochrony praw człowieka, przeciwstawiając Zachodowi swoje hasła wspólnoty narodowej i niemieckiego socjalizmu.
Nazistowska dyktatura w latach 1933-45 stanowiła apogeum niemieckiego buntu przeciwko politycznym ideom Zachodu - mówił Winkler. Dopiero klęska III Rzeszy i zwycięstwo aliantów, którzy "uwolnili Niemców od nich samych", stworzyło szansę na dołączenie Niemiec do zachodnich demokracji.
Odnosząc się do zjednoczenia Niemiec w 1990 roku, historyk przypomniał, że było ono możliwe pod warunkiem rozwiązania innego istotnego europejskiego problemu - uznania "na zawsze" granicy z Polską na Odrze i Nysie, co nastąpiło w 1991 roku.
Winkler apelował o zachowanie pamięci o niemieckich zbrodniach i traktowanie ich jako ostrzeżenia na przyszłość. Nie istnieje żaden moralny argument przemawiający za tym, by nie podtrzymywać pamięci i zapomnieć o "oblężeniu i wygłodzeniu Leningradu, o śmierci połowy z 5,7 mln radzieckich jeńców wojennych, o unicestwieniu żydowskiego getta w Warszawie i o systematycznym niszczeniu stolicy Polski w 1944 roku" - mówił. "O takiej historii nie można zapomnieć" - oświadczył.
Otwierając uroczyste posiedzenie parlamentu, przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert powiedział wcześniej, że 8 maja 1945 roku był dla całej Europy "dniem wyzwolenia", jednak Niemcy w tym dniu "nie potrafili wyzwolić się sami". Polityk CDU wyraził szacunek tym, którzy "pokonali nazistowską dyktaturę ponosząc niewyobrażalne straty" - zachodnim aliantom i Armii Czerwonej. Faktem bez precedensu nazwał Lammert przyjęcie Niemiec, pomimo wojennych zbrodni, do grona demokratycznych krajów w Europie.
Po raz pierwszy w historii Bundestagu głównym mówcą podczas posiedzenia z okazji końca wojny był historyk, a nie wysokiej rangi polityk. W uroczystości w Bundestagu uczestniczyła grupa kombatantów z Polski, który w 1945 roku brali udział w walkach o Berlin.
"Godzina pamięci" w Bundestagu była punktem kulminacyjnym obchodów 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Niemczech. W przeciwieństwie do poprzednich rocznic, żaden członek niemieckiego rządu nie weźmie udziału w paradzie wojskowej na Placu Czerwonym 9 maja. Nieobecność w tym dniu jest wyrazem dezaprobaty niemieckich władz wobec polityki Kremla wobec Ukrainy. Merkel przyjedzie do Moskwy dzień później, by złożyć wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/