Bez udziału przedstawicieli władz w stolicy Kambodży Phnom Penh upamiętniono w piątek 40. rocznicę zajęcia miasta przez Czerwonych Khmerów, co zapoczątkowało rządy terroru w tym kraju. Lider opozycji żąda sprawiedliwości dla ofiar krwawej dyktatury z lat 70.
"Musimy domagać się sprawiedliwości dla wszystkich ofiar" - mówił szef Partii Narodowego Ocalenia Kambodży (CNRP) Sam Rainsy do zgromadzonych kilkuset Kambodżan oddających hołd ok. 2 mln ofiar reżimu Khmerów (1975-1979), zmarłych z głodu, chorób, wycieńczenia wskutek pracy ponad siły, tortur i masowych egzekucji.
"Jeśli nie zrobiliśmy niczego złego, nie powinniśmy się bać, że prawda zostałaby ujawniona" - podkreślił Rainsy podczas uroczystości zorganizowanej przez jego partię.
Wśród tłumu ludzi zgromadzonego w piątek na polach śmierci pod Phnom Penh znalazło się wiele osób, które przeżyły krwawe rządy Khmerów i przymusową ewakuację stolicy 17 kwietnia 1975 r. Miasto poddało się bez oporu po pięciu latach wojny domowej.
"Musimy domagać się sprawiedliwości dla wszystkich ofiar" - mówił szef Partii Narodowego Ocalenia Kambodży (CNRP) Sam Rainsy do zgromadzonych kilkuset Kambodżan oddających hołd ok. 2 mln ofiar reżimu Khmerów (1975-1979), zmarłych z głodu, chorób, wycieńczenia wskutek pracy ponad siły, tortur i masowych egzekucji.
"W ciągu czterech lat (przywódca Czerwonych Khmerów) Pol Pot zamienił Kambodżę w piekło" - mówiła starsza kobieta Huo Huorn. Za rządów Pol Pota straciła praktycznie wszystkich krewnych - 36 osób. Przy życiu została tylko ona i jej trzy siostry.
"Wciąż pałam nienawiścią do tego reżimu. Jego skutki zapadły mi głęboko w pamięć. Głodzono nas, ludzi zamykano bez jedzenia i picia, aż umrą" - opowiadała agencji AFP zapłakana kobieta. "Zatrzymali mnie i mojego męża, uwięzili nas, skuli. Bili mnie tak długo aż poroniłam" - wspominała 70-letnia Chan Kimsuong. "Po poronieniu krwawiłam, ale zmuszano mnie do pracy na polu ryżowym " - dodała, żądając sprawiedliwości dla swego męża, który zmarł w więzieniu.
Na wiecu nie było żadnego przedstawiciela rządu; nie są przewidziane żadne oficjalne uroczystości - zwraca uwagę agencja AFP. Premier Hun Sen, który u władzy jest od 1985 r. i sam był członkiem reżimu Khmerów, krytykuje "kulturę upamiętniania" zajść z 17 kwietnia w imię - jak tłumaczy - jedności narodowej. Władze państwowe organizują jedynie 20 maja tzw. dzień gniewu, żeby - jak pisze AFP - najmłodszym Kambodżanom przypomnieć o tragedii sprzed lat.
Hun Sen jest jednym z najdłużej rządzących i najbardziej autorytarnych przywódców w Azji. Należał do Czerwonych Khmerów, ale w czasie wojny zbiegł do Wietnamu. Od dawna do utrzymania popularności wykorzystujeciemną kartę w historii kraju oraz swój własny udział w wyzwoleniu Kambodży.
Na początku br. przez ONZ-owskim trybunałem w Phnom Penh wznowiono proces oskarżonych o zbrodnie ludobójstwa dwóch najwyższych rangą żyjących przywódców Czerwonych Khmerów: 83-letniego byłego prezydenta Demokratycznej Kampuczy Czerwonych Khmerów Khieu Samphana i 88-letniego głównego ideologa Czerwonych Khmerów, zwanego Bratem Numer Dwa, Nuon Chea. Będący prawą ręką Pol Pota odpowiadał za najbardziej radykalne działania zbrodniczego systemu.
W sierpniu ub. r. zarówno Khieu Samphan, jak i Nuon Chea zostali skazani na dożywocie za zbrodnie wojenne. Pol Pot, zwany Bratem Numer Jeden, zmarł w 1998 r. Jeszcze rok przed śmiercią przebywał na wolności.
Trybunał ONZ ds. ludobójstwa w Phnom Penh został powołany w 2003 r., ale pracę rozpoczął dopiero w roku 2006; był wielokrotnie krytykowany za powolne procedury.
Czerwoni Khmerzy byli ekstremistycznym ugrupowaniem komunistycznym, które łączyło ideologię komunistyczną z khmerskim nacjonalizmem. Po przejęciu władzy w Kambodży w 1975 r. nazwę kraju zmienili na Demokratyczna Kampucza. Krwawe rządy Czerwonych Khmerów trwały do 1979 roku. Wyparci przez wojska wietnamskie ze stolicy kraju Phnom Penh, wycofali się do dżungli i kontynuowali wojnę partyzancką aż do 1998 roku.(PAP)
cyk/ kar/