12.10.2009 Warszawa (PAP) - Ryszard Kapuściński był jako dziennikarz niedościgły, jego relacje śledzono w placówkach dyplomatycznych na całym świecie, pod wieloma względami "wyręczał" dyplomatów - powiedział publicysta Krzysztof Mroziewicz.
"Niedościgłość i niezwykłość Kapuścińskiego została udowodniona na polu rywalizacji międzynarodowej, gdzie jest przecież tak wielu wybitnych korespondentów, na przykład w agencjach Reutera czy AFP" - podkreślił w rozmowie z PAP Mroziewicz, komentator spraw międzynarodowych w tygodniku "Polityka", autor książki "Prawdy ostateczne Ryszarda Kapuścińskiego".
"Ci wielcy reporterzy - mówił Mroziewicz - pisywali w światowych językach, pracowali dla znanych agencji. Tymczasem Kapuściński pracował dla Polskiej Agencji Prasowej, pisał po polsku - językiem, którym mówi zaledwie 40 milionów ludzi. To nie jest język światowy, lecz lokalny w globalnej wiosce. Mimo to Kapuściński pokonał na reporterskim polu tak wielu konkurentów".
Mroziewicz zwrócił uwagę, że wśród licznej grupy wybitnych dziennikarzy z całego świata "tylko o Kapuścińskim mówiło się jako o wielokrotnym kandydacie do nagrody Nobla w dwóch dziedzinach - literatury i działań na rzecz pokoju".
"Na podstawie jego tekstów można było konstruować modele systemów władzy w poszczególnych krajach. Na całym świecie wiadomo było, że jeśli Kapuściński jest gdzieś w rejonie dotkniętym wojną czy katastrofą, to w placówkach dyplomatycznych należy czytać uważnie jego doniesienia. Był bardzo wiarygodny, zawsze wchodził w sam środek zagadnienia, starał się zinterpretować je, zrozumieć" - tłumaczył Mroziewicz.
W zagranicznych placówkach śledzono relacje Kapuścińskiego, "gdyż liczono się z jego zdaniem - jako człowieka, którego warto słuchać, jeżeli chce się przeprowadzić analizę polityczną jakiegoś zagadnienia; tutaj Kapuściński wyręczał dyplomatów pod wieloma względami" - ocenił publicysta "Polityki". Dodał, że teksty Kapuścińskiego cechowała nie tylko wielka rzetelność i błyskotliwość dziennikarska, lecz także niesłychana wrażliwość literacka.
"Nie każdy gotów jest poświęcić życie dla napisania jednej depeszy. Tymczasem Ryszard Kapuściński wielokrotnie stał pod ścianą z podniesionymi rękami, przed plutonem egzekucyjnym" - wspominał Mroziewicz. Zauważył, że doświadczony Kapuściński "wiedział, jak radzić sobie w takich sytuacjach, w których pomaga instynkt samozachowawczy". "Nie można popełniać głupstw, jak próba ucieczki, bo wtedy ginie się na miejscu. Kapuściński rozbrajał swoich przeciwników uśmiechem, patrzył im w oczy" - mówił publicysta.
Wspominając relacje, jakie łączyły Kapuścińskiego z młodszymi kolegami, opowiadał: "Kiedy wśród reporterów pojawiał się ktoś młodszy od niego, mniej doświadczony, ale utalentowany i pracowity, i gdy zaczynał zajmować się terenami eksplorowanymi przez Kapuścińskiego, Kapuściński - w odróżnieniu od innych starszych dziennikarzy - cieszył się z tego, przychodził z gratulacjami, pomagał, wspierał dobrym słowem, doradzał, czasem nawet dawał trochę dolarów z własnej kieszeni na jakieś zagraniczne wypady, w okresie, gdy o to było strasznie trudno".
Pytany, jakie cechy Kapuściński najbardziej szanował u innych, Mroziewicz odparł: "Kapuściński był nieskończenie dobrym człowiekiem. I właśnie dobro cenił w ludziach najbardziej. A także prostolinijność, uczciwość, szczerość, brak skłonności do matactw, krętactw, oszustw".
Jednocześnie - zaznaczył publicysta - Kapuściński "nigdy nie patrzył na innych z góry, jeśli kogoś nie lubił, po prostu nie wdawał się z tym człowiekiem w niepotrzebne rozmowy".
"On ciągle coś nowego odkrywał, nieustannie chciał coś nowego robić. Na to potrzebował czasu. Szkoda było mu czasu na rozmowy o byle czym. Nigdy jednak nie był nieuprzejmy. Zawsze uśmiechał się, był pogodny. Gdy cierpiał, był chory, nie skarżył się, wychodził ze wszystkiego dzielnie i zwycięsko" - wspomina Mroziewicz. (PAP)
jp/ jra/