Za "oburzające i "smutne" oraz za przejaw "nadużycia prawa" uznali polscy twórcy skazanie przez rosyjski sąd ukraińskiego reżysera i uczestnika Majdanu Ołeha Sencowa na 20 lat łagru. Wcześniej artyści apelowali do władz Rosji o uwolnienie Sencowa.
Północnokaukaski Okręgowy Sąd Wojskowy w Rostowie nad Donem, na południu Rosji skazał we wtorek Sencowa na 20 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Reżyser, o którego uwolnienie apelowali rosyjscy i europejscy twórcy filmowi m.in. Aleksandr Zwiagincew, Aleksandr Sokurow, Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Daniel Olbrychski i Pedro Almodovar, był oskarżony o przynależność do zakazanego w Federacji Rosyjskiej, ukraińskiego skrajnie nacjonalistycznego Prawego Sektora i przygotowywanie zamachów terrorystycznych na Krymie po przyłączeniu półwyspu do FR. Zarzucono mu też przechowywanie broni, amunicji i materiałów wybuchowych.
Zdaniem dyrektora Warszawskiego Festiwalu Filmowego Stefana Laudyna, jednego z sygnatariuszy apelu o uwolnienie Sencowa, to "strasznie smutna sprawa, że człowiek (...) zostaje w swoim własnym kraju porwany". "On pochodził z Krymu, urodził się w Symferopolu i zdążył nakręcić jeden film fabularny i dwa krótkie, przygotowywał się do kręcenia drugiego filmu latem zeszłego roku, ale do tego kręcenia nie doszło" - wspominał Laudyn.
Reżyser Marcel Łoziński uznał wyrok za "oburzający". "Ale tak wygląda ten system. Oczywiście trzeba naciskać, może w końcu to pomoże. Miałem nadzieję, że Putinowi jednak zależy, by troszkę inną twarz na Zachód pokazać, ale okazuje się, że nie. Mimo takich nacisków, z całego świata. Wszystkie nasze organizacje filmowe walczą o uwolnienie Sencowa, a Putin kompletnie się z tym nie liczy. To naprawdę przerażające i źle rokuje, to haniebna sytuacja" - podkreślił Łoziński.
W ocenie reżysera Filipa Bajona to "ewidentne nadużycie prawa i skandaliczny wyrok". "Budzi tylko totalny niesmak" - zaakcentował w rozmowie z PAP Bajon.
Jego kolega po fachu Ryszard Bugajski przyznał, że spodziewał się takiego wyroku. "Uważałem, że nasz protest jest raczej wyrazem szlachetności, polskiej poprawności demokratycznej, ale nie liczyłem, że to cokolwiek zmieni. Bo nawet w sprawach znacznie poważniejszych Rosja nie przejmuje się żadnymi apelami czy listami protestacyjnymi" - powiedział Bugajski.
Według reżysera Łukasza Barczyka obecnie wypada tylko liczyć, że "prędzej niż później tego człowieka uwolnią". "Wszyscy jesteśmy w tym samym świecie i widzimy, co się dzieje. I dzieje się smutno i źle. Trzeba zrobić wszystko, by tego człowieka uwolnić, albo by reżim się zdecydował na jego uwolnienie" - mówił Barczyk, który także jest sygnatariuszem apelu.
"Sytuacja, którą obserwujemy od jakiegoś czasu, jeżeli chodzi o traktowanie przez Rosję artystów, czyli ludzi wolnych, dawno dała do zrozumienia, że tego rodzaju gesty są potrzebne, ale mało skuteczne, albo skuteczne w dłuższym czasie. Że reżim musi pokazać, że jest silny, a potem raz na jakiś czas pokazuje, że jest miłosierny. Dopóki istnieją miejsca na świecie, gdzie w ten sposób działa państwo, jedyne, co można robić, to podnosić rękę w imieniu osób, które cierpią z powodu kontaktu z tym reżimem. Teraz można czekać i cały czas apelować" - podsumował Barczyk.
Sencow, który został zatrzymany przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) w maju 2014 r. nie przyznał się do winy. Twierdził, że sprawa przeciwko niemu ma charakter polityczny; utrzymywał, że rosyjski sąd nie ma jurysdykcji do orzekania w tej sprawie. Również kraje zachodnie i władze w Kijowie krytykowały proces oceniając, że ma podłoże polityczne. Pochodzący z Krymu Sencow był zdecydowanym przeciwnikiem dokonanej w marcu 2014 r. przez Rosję aneksji półwyspu.
W tym samym procesie na 10 lat łagru skazano aktywistę społecznego Ołeksandra Kolczenkę.
Memoriał, rosyjska organizacja pozarządowa broniąca praw człowieka i dokumentująca stalinowskie zbrodnie, uznał obu za więźniów politycznych.
Według oskarżenia Sencow stworzył na Krymie podziemie terrorystyczne pod egidą Prawego Sektora, by doprowadzić do odzyskania półwyspu przez Ukrainę. W tym celu miał werbować i zachęcać ludzi do podpalania drzwi miejscowych prorosyjskich organizacji oraz wysadzania w powietrze pomników.
Na ogłoszenie wyroku do rostowskiego sądu przybyło ponad 100 dziennikarzy. Zabroniono im pokazywania twarzy członków kolegium sędziowskiego, któremu przewodniczył sędzia Siergiej Michaljuk. (PAP)
akn/ oma/ mal/ agz/ malk/