Sejmowe komisje opowiedziały się w środę za senackim projektem ws. zwrotu warszawskich nieruchomości właścicielom wywłaszczonym tzw. dekretem Bieruta. Także rząd "co do zasady" pozytywnie ocenia projekt, choć wskazuje na potrzebę oceny skutków finansowych.
W środę sejmowe komisje: samorządu terytorialnego i polityki regionalnej oraz skarbu pozytywnie rozpatrzyły sprawozdanie podkomisji nadzwyczajnej ws. senackiego projektu noweli ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Teraz regulacja trafi do drugiego czytania w Sejmie.
Projekt dotyczy zasad zwrotu warszawskich nieruchomości właścicielom wywłaszczonym tzw. dekretem Bieruta. Jak tłumaczył wcześniej senator Marek Borowski (senator niezależny), przewidywał on w 1945 r. komunalizację wszystkich gruntów warszawskich, miał na celu odbudowę miasta z powojennych zniszczeń. Ówczesna władza uznała, że ogrom zniszczeń jest tak duży, że osoby prywatne (właściciele nieruchomości) "nie mogłyby tego uczynić". Dekret przewidywał zwrot części gruntów, a tam gdzie byłoby to niemożliwe - wypłatę odszkodowań. W ocenie Borowskiego sytuacja wywłaszczonych skomplikowała się w późniejszym okresie, gdyż gruntów im nie zwracano i nie wypłacano odszkodowań. Borowski przypomniał też, że dekret Bieruta "nie został anulowany i nadal obowiązuje".
"Co do zasady" rząd pozytywnie ocenia senacki projekt - podkreślono w stanowisku Rady Ministrów. Jak mówił wiceminister skarbu Cezary Gabryjączyk, w projekcie chodzi o możliwość ubiegania się przez dawnych właścicieli lub ich następców prawnych o odzyskanie nieruchomości przejętych tzw. dekretem Bieruta. Zwrócił uwagę na brak obecnie realnych możliwości oszacowania tych roszczeń. "W związku z tym to niesie za sobą nieprzewidywalne skutki finansowe" - zauważył wiceminister. Wskazał jednak, że zgodnie z regulaminem Sejmu do projektu powinno być dołączone uzasadnienie z przewidywanymi skutkami gospodarczymi i finansowymi.
Przewodnicząca podkomisji nadzwyczajnej Magdalena Kochan (PO) podkreślała w środę, że projekt zakłada, iż miasto st. Warszawa będzie miało prawo pierwokupu gruntu od nabywcy roszczenia (właściciela gruntu wywłaszczonego dekretem Bieruta) po cenie z nim ustalonej. Chodzi o grunty, na których znajdują się budynki użyteczności publicznej. Jak mówiła, prawo pierwokupu zabezpieczy interesy warszawiaków i uchroni ich przed likwidacją takich placówek jak szpitale czy szkoły.
Wyjaśniła, że postępowania, które rozpoczęły się w latach 40. i 50. i nigdy nie zostały ponowione, będą umorzone, a miasto będzie miało tytuł prawny do rozporządzania nieruchomościami objętymi tymi postępowaniami. "To są przypadki kamienic na warszawskiej Pradze, w których mieszkają ludzie. Zgodnie z prawem gmina nie może wkładać pieniędzy w nie swoją własność, zatem nie może przeprowadzać w nich stosownych remontów. Mieszkańcy zrobiliby to, ale też nie chcą wkładać pieniędzy w nie swoją własność" - mówiła Kochan.
Kolejna kwestia - jak mówiła posłanka PO - dotyczy działalności kuratorów prawnych osób już nieżyjących. Wyjaśniła, że obecnie tacy kuratorzy nadal działają i domagają się w imieniu nieżyjącej osoby określonych korzyści. "Prawnicy zastrzegają, że w prawie są już stosowne przepisy w tym zakresie. Jeśli są, a nie są stosowane, to warto je przypomnieć w tym projekcie" - zauważyła.
Najwięcej kontrowersji - zdaniem Kochan - budziła sprawa, kiedy miasto odmawiało zarówno odszkodowania, jak i prawa własności do nieruchomości osobom wywłaszczonym dekretem Bieruta. Dotyczy to budynków użyteczności publicznej, które są potrzebne wszystkim mieszkańcom. Kochan mówiła, że zgodnie z projektem miasto będzie w niektórych przypadkach mogło odmówić prawa do odszkodowania, ale będzie otwarta droga do dochodzenia swoich racji w procesie cywilnym.
Posłanka PO zaznaczyła jednocześnie, że projekt nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z tzw. dekretem Bieruta.
Również Borowski przyznał, że senatorowie liczą się z tym, że przyszła ustawa znajdzie się w Trybunale Konstytucyjnym. "Każda ustawa reprywatyzacyjna znajdzie się w Trybunale Konstytucyjnym. I to trzeba przyjąć jako pewnik. Ale niechże wreszcie Trybunał się wypowie. Jeżeli zakwestionuje jakiś przepis, to da też pewną wykładnię i powie co można, a co nie i parlament to wtedy poprawi. Ale już teraz trzeba zahamować patologiczne procesy, które się dzieją od iluś lat" - zaznaczył.
Borowski podkreślał, że próby reprywatyzacji były podejmowane w Sejmie już wielokrotnie, przy czym zawsze pojawiały się problemy prawne i konstytucyjne. "Wszystkie te ustawy +padały+ prędzej czy później. (...) Żadnego problemu nie rozwiązano" - dodał. (PAP)
dol/ jzi/