To oczywiście zdumiewające, że Rosjanie wciąż podtrzymują mit Związku Radzieckiego. Bardzo trudno im przyznać, że wiele momentów w historii tego państwa było nieszczęściem – mówi prof. Antony Beevor, brytyjski autor książek o historii II wojny światowej. Niedawno w Polsce ukazała się najnowsza - „Ardeny 1944. Ostatnia szansa Hitlera”.
PAP: Władze rosyjskiego Jekaterynburga usunęły pańskie książki z bibliotek. Z jakiego powodu pana prace historyczne są tak nielubiane w Rosji?
Prof. Antony Beevor: To, co zrobiono w Jekaterynburgu, jest najmniejszym z całej listy moich „rosyjskich” problemów. Przede wszystkim, moje książki w ogóle zostały zakazane w Rosji. Zostało też ustanowione prawo, zgodnie z którym grozi mi kara 5 lat więzienia, jeśli wrócę do Rosji. A wszystko przez to, że moja wydana w 2002 roku książka „Berlin 1945. Upadek” została uznana za stek oszczerstw i bluźnierstw pod adresem Armii Czerwonej. Opisałem w niej masowe gwałty dokonywane przez radzieckich żołnierzy na Niemkach. Paradoksalne jest to, że ja te informacje wyciągnąłem właśnie... z rosyjskich archiwów.
W rosyjskiej armii utworzono nawet specjalną komórkę, która jest odpowiedzialna za walkę z „kłamstwami” rozpowszechnianymi przez takich historyków, jak Beevor. Jej uprawnienia obejmują również usuwanie niewygodnych dokumentów z archiwów.
PAP: Dlaczego w Rosji mówienie i pisanie o czymś tak oczywistym i dobrze udokumentowanym, jak przemoc seksualna radzieckiej armii, jest traktowane jako – odwołując się do frazeologii władz Federacji – „nazistowska propaganda”?
Prof. Antony Beevor: Wcześniej tego nie doceniałem, ale teraz już rozumiem, że zwycięstwo Armii Czerwonej nad Niemcami w 1945 roku dla wszystkich Rosjan – nawet dla tych, którzy cierpieli przez Stalina – było świętością. I w związku z tym, wszystko to, co mogłoby splamić świętość tego zwycięstwa – jak właśnie informacja o gwałtach Armii Czerwonej – było postrzegane jako atak na centralny mit Związku Radzieckiego. I tak jest w tym kraju do tej pory. To właśnie tłumaczy te wszystkie histeryczne reakcje na moją książkę.
PAP: Na przestrzeni ostatnich kilku dziesięcioleci bardzo wiele krajów miało odwagę przyznać się do popełnionych w przeszłości błędów. Dlaczego wciąż nie chce tego zrobić Rosja?
Prof. Antony Beevor: Rosyjska wersja historii wciąż jest bardzo sztywna i niepodatna na korekty. Gdyby w Rosji zaczęto powszechnie przyznawać, że Stalin był potworem i że za jego rządów działy się w Rosji rzeczy złe, to cały troskliwie pielęgnowany mit Związku Radzieckiego zostałby podważony. A to z kolei stanowiłoby problem dla rosyjskiego nacjonalizmu. Właśnie z tego wynika rosyjskie „nadopiekuńcze” spojrzenie na przeszłość. To jest powód, dla którego Rosjanom trudno jest przyznać, że w ich przeszłości były momenty, które nie stanowią powodu do dumy.
PAP: Czy ta zafałszowująca historię narracja wypływa ze środowisk władzy, czy ze środowisk akademickich?
Prof. Antony Beevor: Ta zmitologizowana narracja rosyjskich dziejów jest podtrzymywana głównie przez władzę. Ale popiera ją też większość historyków w Rosji, choć są również młodzi odważni badacze, którzy wyłamują się z tej „przewodniej linii partyjnej”.
To bardzo rozczarowujące, że środowiska naukowe w Rosji wierzą w mit Armii Czerwonej. Jeden z profesorów historii, który pomagał mi podczas prac nad książką „Stalingrad”, obrócił się przeciwko mnie i oskarżył o „goebbelsowską propagandę”, gdy opublikowałem książkę o zdobyciu Berlina. Tymczasem – jak już wspomniałem – materiał do niej pochodził właśnie z rosyjskich archiwów...
Myślę, że jest to część tego samego problemu, o którym mówiłem wcześniej. To oczywiście zdumiewające, że Rosjanie, którzy przez trzy czy cztery pokolenia tyle wycierpieli w czasie istnienia ZSRR, wciąż podtrzymują mit Związku Radzieckiego. Ale prawda jest taka, że bardzo trudno im przyznać, że tak wiele momentów w historii tego państwa było nieszczęściem i wiązało się z udręką.
Rozmawiał Robert Jurszo (PAP)
jur/ ls/ malk/