Niemiecki parlament Bundestag złożył w środę na uroczystym posiedzeniu hołd ofiarom Holokaustu. W centrum tegorocznych obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu byli robotnicy przymusowi. Gościem honorowym parlamentu była pisarka Ruth Klueger.
"Oddajemy cześć wszystkim pomordowanym Żydom Europy, Sinti i Roma, ludziom chorym i niepełnosprawnym, homoseksualistom i wszystkim tym, którym odmówiono prawa do życia - zamęczonym i zamordowanym" - powiedział otwierając posiedzenie parlamentu szef Bundestagu Norbert Lammert.
Jak dodał, na upamiętnienie zasługują też "wszyscy, którzy stawiali opór", a także "niezliczone cywilne ofiary nazistowskiej dyktatury w całej Europie" oraz robotnicy przymusowi.
Lammert określił pracę przymusową w III Rzeszy mianem "zbrodni popełnionej na oczach wszystkich". Jak podkreślił, "wszyscy, także prywatna gospodarka, korzystali z pracy robotników przymusowych". "Robotnicy przymusowi pracowali dla wielkich koncernów i dla rzemieślników, dla Kościołów i miejskich przedsiębiorstw, w kopalniach i w prywatnych gospodarstwach domowych" - mówił polityk CDU. Jak zaznaczył, w samym Berlinie znajdowało się 3 tys. zbiorowych kwater dla pół miliona robotników.
Lammert przypomniał, że dopiero w 2000 roku powstała fundacja, która wypłaciła zapomogi dla 1,5 mln byłych robotników przymusowych. "Dla większości ofiar ta decyzja przyszła za późno" - przyznał szef Bundestagu.
Gościem honorowym uroczystego posiedzenia Bundestagu była 84-letnia amerykańska pisarka Ruth Klueger. Niemcy deportowali ją, gdy miała 12 lat, z Wiednia do Theresienstadt, a następnie do niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau. W 1944 roku dziewczynka trafiła do obozu pracy w Christianstadt (obecnie Krzystkowice - dzielnica miasta Nowogród Bobrzański), będącego filią KL Gross-Rosen. Podczas likwidacji obozu w 1945 roku udało się jej wraz z matką uciec z kolumny ewakuowanych więźniów.
"Praca przymusowa jest gorsza od pracy niewolniczej, ponieważ niewolnik przedstawia dla swojego właściciela pewną wartość materialną, którą straciłby, gdyby pozwolił na zagłodzenie czy zamarznięcie niewolnika" - mówiła Klueger. Jak dodała, robotnicy przymusowi nie mieli dla nazistów żadnej wartości, ponieważ mogli mieć tyle "materiału ludzkiego", ile zapragnęli.
Klueger powiedziała, że można się spierać o to, czy Niemcy wiedzieli o masowych zbrodniach, lecz "wykorzystywanie na masową skalę ludzi do pracy przymusowej było faktem powszechnie znanym".
Klueger mówiła też, że Niemcy - odpowiedzialne 80 lat temu za najstraszniejsze zbrodnie (ubiegłego) stulecia - "zasługują dziś na aplauz świata" dzięki "otwartym granicom i wielkoduszności", z jaką przyjęli uchodźców z Syrii i innych krajów.
"Jestem jedną z wielu (osób) stojących na uboczu, które od zdumienia przeszły do podziwu" - zaznaczyła pisarka.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/