Mam swojego kandydata na produkcję wielkiego filmu o polskiej historii: powieść Stanisława Rembeka „W polu” o wojnie z bolszewikami, pisaną z perspektywy własnych przeżyć autora. Jest gotowym scenariuszem na film - powiedział PAP nowy dyrektor TVP Historia Piotr Gursztyn.
PAP: W mediach społecznościowych Pańska pierwsza decyzja o emisji tzw. „półkowników III RP” została nazwana „wejściem smoka”. Dlaczego zdecydował się Pan na ich emisję?
Piotr Gursztyn: Ponieważ byłem pytany o te filmy przez internautów i widzów TVP Historia. Nie mogłem odpowiedzieć, że ich nie wyemituję, bo nie było ku temu żadnych powodów. Nie jest tak, że te filmy nie były nigdy publikowane. Miały one pozamerytoryczne problemy z emisją w różnych okresach. Są one własnością TVP i przeszły przez kolaudację.
Najbardziej znanym jest oczywiście „Towarzysz Generał” wyemitowany jedyny raz w 2010 r. Obejrzało go wtedy 3 miliony 600 tys. widzów. Dwie osoby po emisji straciły pracę: Anita Gargas i Paweł Nowacki.
Później ten film pod zarzutem wady prawnej był trzymany na półce. Ja tę wadę prawną usunąłem w ciągu sekundy. Chodziło bowiem o fragmenty filmu Teresy Torańskiej „Noc z generałem”. Wysuwano argument przekroczenia prawa cytatu. Jednak fakt zacytowania zaznaczono w napisach końcowych. Poza tym film ten jest własnością TVP. Co więcej pomiędzy oboma filmami występuje spójność artystyczna ponieważ przy obu pracował ten sam operator kamery. Z reżyserem filmu Robertem Kaczmarkiem uzgodniliśmy dodanie napisów w tych fragmentach i film został wyemitowany.
Piotr Gursztyn o serii „Półkowniki III RP”: Kolejnym filmem będzie dokument o Wojskowych Służbach Informacyjnych z 2007 r. Ich autorami są Jędrzej Lipski i Piotr Mielech. Film składa się z czterech części, które wyemitujemy w dwóch rzutach. Być może następnym będzie „Oszołom”, opowiadający o badającym aferę FOZZ kontrolerze NIK Michale Falzmannie.
Sprawę tę umieściłbym jednak w szerszym kontekście. Opinia publiczna jest raczej nieufna wobec mediów, nie tylko publicznych, zarzuca się im, że manipulują, ukrywają fakty. Jako dziennikarz, którym jestem, a dyrektorem tylko bywam, wychodzę z założenia, że nie mogę mówić widzom, że czegoś nie pokażę z czystej ostrożności.
PAP: Sugeruje Pan więc, że powody nieemitowania tych filmów były pozamerytoryczne?
Piotr Gursztyn: Tak, często decyzje te wynikały z ostrożności. Filmy te były przez to emitowane w tak zwanych bezpiecznych porach, np. o pierwszej po północy. Chciałbym żeby filmy te ocenili widzowie. Mają oni potężną władzę w rękach, których narzędziem jest pilot telewizyjny. Następnego dnia mam odpowiedź czy moja decyzja była słuszna w postaci wyników oglądalności. W trakcie emisji „Towarzysza Generała” nastąpiła zwyżka zainteresowania widzów.
PAP: Internauci zastanawiają się jakie będą kolejne „półkowniki”.
Piotr Gursztyn: Kolejnym filmem będzie dokument o Wojskowych Służbach Informacyjnych z 2007 r. Ich autorami są Jędrzej Lipski i Piotr Mielech. Film składa się z czterech części, które wyemitujemy w dwóch rzutach. Być może następnym będzie „Oszołom”, opowiadający o badającym aferę FOZZ kontrolerze NIK Michale Falzmannie.
PAP: Planuje Pan kolejne przedsięwzięcia z autorami tych filmów?
Piotr Gursztyn: Przychodzi do mnie wielu twórców bardzo różnych filmów. Moim jedynym ograniczeniem we współpracy są sprawy finansowe. Większość filmów koncentruje się wokół historii najnowszej. Szczególnie „modni” są Żołnierze Wyklęci. Twórcom nie zamierzam niczego narzucać, poza koniecznością przejścia filmu przez proces kolaudacji.
PAP: TVP Historia czasem bywało krytykowane za nadmiar powtórek.
Piotr Gursztyn: Taki jest charakter tego kanału. Większości widzów to nie przeszkadza, często nie mieli okazji obejrzeć premiery więc oglądają filmy dwa lata po ich pojawieniu się. Oczywiście dobrze byłoby, gdyby więcej było nowości, lecz pamiętajmy że rynek tego rodzaju filmów nie jest zbyt szeroki.
PAP: Skoro jesteśmy przy produkcji telewizyjnej to TVP Historia emituje również takie filmy jak turecki serial „Wspaniałe stulecie”. Czy marzy się Panu taki serial polskiej produkcji?
Piotr Gursztyn: Ten serial to arcyciekawy fenomen kulturowy. Będę bronił emisji tego serialu nie tylko dlatego, że poprawia on wyniki oglądalności, ale również dlatego, że jest to wzór jak można wejść w trudny rynek takich produkcji. Mimo że miała to być zwykła telenowela to serial ten zmienił na lepsze obraz Turcji, pokazując ją jako kraj wspaniałej kultury i pięknych ludzi, a nie kebabów i bazarów. Pokazano ten kraj tak jak chcieliby go widzieć sami Turcy.
Oczywiście marzy mi się więc zrobienie takiego serialu w Polsce, ale przytłacza mnie proza życia. Rozmawiałem z wieloma osobami o zapowiedzi ministra kultury dotyczącej produkcji wielkiego filmu o polskiej historii. Mam swojego kandydata: powieść Stanisława Rembeka „W polu” o wojnie z bolszewikami pisana z perspektywy własnych przeżyć autora. Czyta się ją doskonale ponieważ jest gotowym scenariuszem na film, oczywiście, bardzo kosztowny. Poza tym Rembek jest autorem lubianym przez filmowców. Andrzej Wajda zekranizował jego opowiadanie „Wyrok na Franciszka Kłosa”, a Juliusz Machulski „Szwadron”.
PAP: Jak znaleźć punkt równowagi pomiędzy rozrywką a edukacją? "Wspaniałe stulecie” to serial czysto rozrywkowy i wizerunkowy. „Czas Honoru” był zaś fenomenem, który ożywił pamięć o polskim podziemiu.
Piotr Gursztyn: Tu właśnie mamy przykład doskonałej syntezy. Nie widzę tu sprzeczności. Dobra produkcja spełnia rolę edukacyjną i rozrywkową. W równym stopniu dotyczy to produkcji dokumentalnej. Mogę tu podać przykład filmu dokumentalnego Dagmary Spolniak „Historia brudu”. Rewelacyjnie opowiada jak przez stulecia ludzie radzili sobie z utrzymaniem higieny. Oglądałem to z przyjemnością, a jednocześnie otrzymałem ogromną dawkę wiedzy.
Piotr Gursztyn: Na pewno rola edukacyjna spada na każdego, kto zajmuje się historią. Często widzimy w trakcie debat politycznych jak argumenty historyczne są ich narzędziem. W wielu wypadkach są przekłamane i demagogiczne ponieważ opierają się na niewiedzy. Poczuwam się wówczas do edukowania i prostowania faktów. TVP Historia widzę również w takiej roli.
PAP: Na Twitterze napisał Pan, że już teraz planuje ramówkę TVP Historia na okres obchodów Powstania Warszawskiego. Jak TVP Historia będzie wpisywała się w różnego rodzaju obchody rocznic?
Piotr Gursztyn: Co do obchodów powstania to bardzo zależy mi na ożywieniu tematu Rzezi Woli, o której napisałem książkę. W naszych zasobach jest wstrząsający film „12 ton. Oni tam wszyscy są” w reżyserii Michała Rogalskiego, który wyemitujemy 5 sierpnia. Muzeum Powstania Warszawskiego ma potężne archiwa filmowe relacji z powstania. To jest kopalnia materiałów. Wciąż powstanie cieszy się wielkim zainteresowaniem. Poza tym z każdym rokiem wchodzą kolejne roczniki, które z racji wieku wcześniej nie interesowały się historią.
Inną sprawą jest aspekt publicystyczny. Sens powstania wciąż wywołuje wielkie emocje. Zresztą wywołują je również sprawy znacznie bardziej odległe, nawet jak się okazało Mieszko I. Chciałbym żeby TVP Historia była przestrzenią dla trudnych debat historycznych.
PAP: Wyobraża Pan sobie debatę historyczną na wzór współprowadzonego przez Pana programu „Ja panu nie przerywałem”?
Piotr Gursztyn: Tak, wprawdzie na razie mam pewne ograniczenia finansowe, ale jestem gotowy do takich eksperymentów. Trzeba tylko sprawdzić czy są na to gotowi widzowie. Problemem byłaby pewna wstrzemięźliwość zawodowych historyków. W takich debatach lepiej sprawdzaliby się publicyści zainteresowani historią, który rozumieją, że w telewizji nie wolno dzielić włosa na czworo, bo nie będzie to zrozumiałe dla odbiorców.
PAP: Wspomniał Pan o źródłach materiałów dla TVP Historia. Czy w wielkich archiwach TVP są wciąż jakieś perły, które mogą nas zadziwić?
Piotr Gursztyn: Prawdopodobnie tak. Są tam setki tysięcy godzin materiałów. Przeglądamy je. Często o nieemitowanych przez lata filmach przypominają nam widzowie i twórcy.
PAP: Na ile więc TVP Historia powinna być narzędziem edukacji, debaty, a na ile powinna trafiać do osób już zainteresowanych historią?
Piotr Gursztyn: Na pewno rola edukacyjna spada na każdego, kto zajmuje się historią. Często widzimy w trakcie debat politycznych jak argumenty historyczne są ich narzędziem. W wielu wypadkach są przekłamane i demagogiczne ponieważ opierają się na niewiedzy. Poczuwam się wówczas do edukowania i prostowania faktów. TVP Historia widzę również w takiej roli.
Ważnym zadaniem jest również budowanie wspólnoty. To historia i język spajają Polaków. Obyczaje i kultura już nie. Nawet jeśli ludzie spierają się o historię to znaczy, że jest ona ważna, nieobojętna. Spory dają również szanse na wypośrodkowanie przekazu i opinii.
Widzimy renesans zainteresowania historią przejawiający się na przykład zainteresowaniem historią lokalną czy tworzeniem grup rekonstrukcyjnych. Polacy czytają mało, ale wystarczy zajrzeć na Targi Książki Historycznej, żeby zobaczyć to tłumne zainteresowanie tematami historycznymi.
TVP Historia musi wpisywać się w to wielkie zjawisko społeczne.
Rozmawiał: Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/