Władze PRL sięgały po wszelkie możliwe środki, by w 1966 roku przyćmić kościelne obchody 1000-lecia chrztu Polski. Koszty propagandy nie grały żadnej roli, mało brakowało, a na Jasnej Górze zagrałby zespół The Beatles – opowiada prof. Jerzy Eisler, dyrektor oddziału IPN w Warszawie.
PAP: Panie Profesorze, w 1966 roku był pan kilkunastoletnim chłopcem. Czy zapamiętał Pan ten rok jako religijne święto poświęcone 1000-letniej rocznicy przyjęcia przez Polskę chrześcijaństwa czy też jako obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego?
Prof. Jerzy Eisler: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo w 1966 roku byłem poza granicami Polski. Jak na tamte czasy była to dla mnie podróż życia. Byłem w Afryce, potem w zachodniej Europie, miałem szczęście zobaczyć ją już jako dziecko. I może to się wydać śmieszne, ale jako historyk zajmujący się między innymi kryzysem 1968 roku i poprzedzającą go genezą musiałem o wielu prostych faktach dowiadywać się ze źródeł, bo nigdy sam o nich nie słyszałem. Z pewnością, gdybym wtedy był w Polsce, to i Władysław Gomułka i prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński lepiej by mi się kojarzyli.
PAP: W tym czasie w Polsce dramatycznie narastał konflikt państwo–Kościół…
Prof. Jerzy Eisler: Pamiętam przynajmniej jedną rzecz z własnego doświadczenia. Było to jedno z najlepszych – oczywiście nie od strony treści, a od strony formalnej – przemówień Władysława Gomułki. Był początek 1966 roku, gdy Gomułka był wściekły po liście biskupów polskich do biskupów niemieckich, w którym zawarte były słynne słowa: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
Pierwszy sekretarz KC PZPR atakował Kościół katolicki i prymasa Wyszyńskiego z pasją i – co w tamtych czasach było rzadkością – zupełnie bez kartki. Dziś to normalna rzecz, ale wtedy było to coś wyjątkowego. Byłem dzieckiem, wiele rzeczy jeszcze nie rozumiałem, ale przecież wiedziałem, że Gomułka potrafi zadręczać ludzi swoimi długimi i bezbarwnymi przemówieniami. A tu taka niespodzianka. Poniosły go emocje!
PAP: Bo Kościół w Polsce swym odważnym orędziem do Niemców bezpardonowo – jak to oceniał Gomułka – wmieszał się w monopol komunistycznej władzy.
Prof. Jerzy Eisler: Gomułkę ten list biskupów doprowadził do wielkiej furii. Być może to przemówienie atakujące prymasa jest gdzieś zachowane. Miało miejsce po obronie orędzia biskupów przez redaktora „Tygodnika Powszechnego” Jerzego Turowicza. To do reszty rozsierdziło Gomułkę. Atakował zresztą nie tylko Wyszyńskiego, ale i biskupa Bolesława Kominka, którego ostrzegał, by jako pasterz diecezji wrocławskiej, a więc na Ziemiach Odzyskanych, szczególnie uważał na to, co mówi. Te poglądy są dla nas z dzisiejszego punktu widzenia kompletnie nie do zaakceptowania, są straszne, ale wtedy przynajmniej Gomułka udowodnił, że jest prawdziwym człowiekiem, że coś go rusza, że się z czymś nie zgadza, że ma emocje.
PAP: W internecie można obejrzeć podobne przemówienie Gomułki z kwietnia 1966 roku. Wyszyński oskarżany jest tam o zaślepienie, nieodpowiedzialność i wyzbycie się „narodowego poczucia tożsamości”. Gomułce chodziło między innymi o to, że kardynał Wyszyński skłócał naród polski z narodem radzieckim. Co gorsza, Gomułka w odróżnieniu od wielu komunistycznych oportunistów, naprawdę w to wierzył.
Prof. Jerzy Eisler: Gomułkę z pewnością nie dałoby się namówić na powiedzenie czegokolwiek, do czego nie byłby osobiście przekonany. On naprawdę uważał, że sojusz ze Związkiem Radzieckim jest nie tylko w interesie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale jest po prostu w interesie Polski. Uważał, że to potęga ZSRR gwarantowała nienaruszalność zachodniej granicy, zwłaszcza w sytuacji braku traktatu pokojowego z Niemcami i ostatecznego uregulowania kwestii granicznych w Europie. Gdyby nie ZSRR, który Polskę Ludową traktował jako swojego sojusznika – jak sądził pierwszy sekretarz – to niemieccy rewizjoniści natychmiast doprowadziliby do zmiany granic. Bawiło mnie to zawsze, bo już wtedy choćby z lekcji geografii wiedziałem, że Polska z RFN nie graniczy. Bardzo ciekawe jak ci niemieccy rewizjoniści zamierzali naruszyć granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, skoro wcześniej musieliby naruszyć 400 tysięcy radzieckich żołnierzy stacjonujących w NRD.
Prof. Jerzy Eisler: Gdyby nie ZSRR, który Polskę Ludową traktował jako swojego sojusznika – jak sądził pierwszy sekretarz – to niemieccy rewizjoniści natychmiast doprowadziliby do zmiany granic. Bardzo ciekawe jak ci niemieccy rewizjoniści zamierzali naruszyć granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, skoro wcześniej musieliby naruszyć 400 tysięcy radzieckich żołnierzy stacjonujących w NRD.
PAP: Panie Profesorze, wróćmy do konfliktu państwa z Kościołem. Dlaczego komuniści w połowie lat 60. tak ostro dążyli do konfliktu z duchownymi? W 1956 roku doszło przecież do liberalizacji polityki wyznaniowej w Polsce.
Prof. Jerzy Eisler: W gruncie rzeczy władza komunistyczna przez całe 45 lat Polski Ludowej z mniejszym lub większym naciskiem zwalczała Kościół katolicki. Walka o rząd dusz była raz ostrzejsza, raz łagodniejsza, ale trwała nieustannie. To była walka o to, kto będzie kształtował Polaków i kto ma kierować narodem - Kościół czy państwo.
PAP: O walce „o rząd dusz” w okresie konfrontacji Milenium Chrztu z Tysiącleciem Państwa mówił Zenon Kliszko, przewodniczący komisji KC PZPR ds. kleru...
Prof. Jerzy Eisler: Władysław Gomułka bardzo chciał, by Polska w drugiej połowie XX wieku była Polską socjalistyczną, nowoczesną, a Polacy, żeby byli "wyzwoleni" z kościelnych zabobonów, przesądów. Tymczasem dla kardynała Stefana Wyszyńskiego Polska Ludowa była tylko jednym z wielu okresów w historii. Dawał on do zrozumienia, że PRL to tylko przejściowe zjawisko, że komuniści u władzy nie są – jak twierdził Gomułka – zwieńczeniem procesu historycznego. I przypadek sprawił, że kulminacyjny moment w relacjach Kościół – państwo wypadł w 1966 roku, mniej więcej w połowie tego 45-lecia, gdy obchodzono zarazem Tysiąclecie Chrztu i Tysiąclecie Państwa Polskiego. Magia liczb.
Ale proszę zauważyć, że ani polskie państwo nie powstało w 966 roku, bo wiemy, że był to długi proces trwający co najmniej dziesiątki, jeżeli nie sto lat, ani chrześcijaństwo w 966 roku nie zdobyło na ziemiach polskich wielu wyznawców, bo wówczas chrzest przyjął jedynie książę Mieszko i jego najbliższe otoczenie. W obu przypadkach miało to zatem wymiar umowny, symboliczny, ale dla rywalizujących ze sobą liderów prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego i pierwszego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, data ta okazała się znakomitym polem do konfrontacji.
PAP: Co robiła władza? Jak utrudniała Kościołowi obchody Milenium?
Prof. Jerzy Eisler: Obchodom kościelnym Tysiąclecia Chrztu, nie licząc się z kosztami, strona państwowa przeciwstawiała obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. Podczas milenijnych uroczystości, gdy rozbrzmiały kościelne dzwony, można było usłyszeć salwy armatnie, które z kolei uświetniały państwowe ceremonie. Na jednym placu miasta mszę odprawiał kardynał Wyszyński, a na drugim przemawiał Gomułka. Rozmach po obu stronach był ogromny. Pamiętajmy, że już wiele lat wcześniej Kościół i władza komunistyczna ogłosiły przygotowania do Tysiąclecia. Projektem sztandarowym PZPR było wybudowanie tysiąca szkół, co obok niezwykle bogatego programu rozrywkowego między innymi w kinach i telewizji, miało przyćmić Milenium Chrztu. W sumie tych szkół zbudowano nawet więcej niż 1000. Powstawały też Osiedla i Parki Tysiąclecia, zadrzewiano kraj, budowano wały przeciwpowodziowe.
PAP: Ale władza sięgała też po przemoc. Wzywano duchownych na rozmowy, były rewizje w budynkach kościelnych. W zakładach zobowiązywano robotników do obowiązkowego uczestniczenia w państwowych uroczystościach, zdarzały się też przypadki zamykania w tym czasie młodzieży i dzieci w szkołach. Doszło nawet do zamieszek w Warszawie i Gdańsku. Co było najpoważniejszą szykaną?
Prof. Jerzy Eisler: W wymiarze międzynarodowym było to niedopuszczenie do wizyty w Polsce papieża Pawła VI, któremu obcesowo zakomunikowano, że władze PRL nie są zainteresowane jego przyjazdem. Do wizyty miało dojść 3 maja, gdy na Jasnej Górze planowano jedne z największych uroczystości. Mało osób wie, że Paweł VI próbował przybyć do Polski także w grudniu 1966 roku i wykazywał przy tym daleko idącą ustępliwość. Był gotów przylecieć do Polski 24 grudnia zaledwie na kilka godzin, odprawić pasterkę na Jasnej Górze i jeszcze tej samej nocy wrócić do Rzymu. Tę propozycję komuniści też odrzucili.
Wśród szykan poza tymi niedoszłymi wizytami papieża, najcięższy kaliber miało odmawianie paszportu kardynałowi Wyszyńskiemu i uniemożliwianie mu wyjazdu z kraju. Sytuacja, w której prymas Polski przez blisko trzy lata nie może pojechać do Rzymu, siłą rzeczy nasuwała skojarzenia z latami 1953-1956, gdy kardynała Wyszyńskiego internowano. Zresztą w 1966 roku prymas też brał pod uwagę aresztowanie. Solidarnie z kardynałem zachowywali się polscy biskupi, którym władza chętnie dawała paszporty, ale ci odmawiali wyjazdu z Polski.
PAP: Wśród spektakularnych akcji Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej było zatrzymanie kopii jasnogórskiego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.
Prof. Jerzy Eisler: Peregrynacja tego obrazu była integralnym elementem obchodów milenijnych. Wędrował on po całej Polsce od parafii do parafii, a pielgrzymka ta odbywała się w wyjątkowej oprawie. Były konne i motocyklowe banderie, tłumy wiernych padające na kolana przed świętym obrazem, orkiestry, kwiaty, dziewczynki w białych sukienkach. Początkowo władza wyrażała jedynie dezaprobatę, aż w pewnym momencie uznała, że już dość tych religijnych manifestacji i jasnogórski obraz "zaaresztowała". Wrócił on do sanktuarium na Jasnej Górze, skąd nie miał prawa być wydobywany.
Prymas Wyszyński podjął wówczas decyzję kontrowersyjną, dla wielu na pewno nie do końca zrozumiałą. Otóż zamiast obrazu po Polsce zaczęły wędrować same jego ramy, puste ramy, przed którymi wierni również padali na kolana, bo oczyma wyobraźni widzieli w nim obraz Najjaśniejszej Panienki. To już Gomułkę doprowadzało do szału, zresztą nie tylko jego, ale i innych komunistycznych dygnitarzy. Natomiast dla kardynała Wyszyńskiego był to dowód na ogromną siłę wiary religijnej w narodzie polskim.
Prof. Jerzy Eisler: Zamiast obrazu po Polsce zaczęły wędrować same jego ramy, puste ramy, przed którymi wierni również padali na kolana, bo oczyma wyobraźni widzieli w nim obraz Najjaśniejszej Panienki. To już Gomułkę doprowadzało do szału, zresztą nie tylko jego, ale i innych komunistycznych dygnitarzy. Natomiast dla kardynała Wyszyńskiego był to dowód na ogromną siłę wiary religijnej w narodzie polskim.
PAP: Komuniści odciągali Polaków od kościelnych uroczystości oferując im również bardzo bogaty program rozrywkowy. W kinach i telewizji można było obejrzeć najlepsze produkcje filmowe, nie tylko polskie, jak np. "Faraon", ale i zachodnie.
Prof. Jerzy Eisler: Dla mnie szokiem była informacja, że 3 maja 1966 roku w czasie obchodów na Jasnej Górze władza chciała zorganizować koncert zespołu The Beatles. Była to propozycja jak najbardziej realna. Koszty przecież nie grały roli, na propagandę nikt nie żałował, a Beatlesi akurat 3 maja mieli wolny termin. Ich ostatni koncert w Wielkiej Brytanii był 1 maja, więc teoretycznie mogli 3 maja zagrać w Polsce.
Zaczęto nawet z nimi pertraktować i uzgadniać przyjazd do kraju, ale ktoś przytomny zauważył, że koncert i msza w jednym miejscu, gdzie zgromadzą się co najmniej dziesiątki tysięcy ludzi, może okazać się bardzo niebezpieczne. Bo gdyby się te dwa tłumy, jakże różne, jakże odmienne, nie powiem, że wrogie, bo to już byłaby nieprawda, zaczęły się ze sobą stykać, mieszać, gdyby zaczęły się jakieś obelgi, a być może przemoc, wówczas żadne siły milicyjne nie byłyby w stanie tego opanować. Uznano zatem, że to jednak zły pomysł i ograniczono się do mniej spektakularnych wydarzeń: koncertu polskich wykonawców, meczu piłkarskiego czy specjalnie dobranego programu telewizyjnego.
PAP: Kto ostatecznie zwyciężył w tym sporze - Kościół czy państwo? Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński czy pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka?
Prof. Jerzy Eisler: Jak to często w Polsce bywa obie strony ogłosiły swoje zwycięstwo, ale historia jednoznacznie przyznała rację tylko stronie kościelnej. Bo to przecież Władysław Gomułka przekonywał, że Polska Ludowa będzie istniała wiecznie, a tymczasem tej formacji politycznej już nie ma. Nie ma ani Polski Ludowej ani Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, natomiast Kościół katolicki tak jak wcześniej przez tysiąc lat istniał, istnieje do tej pory i prowadzi duszpasterską działalność nie tylko na terenie naszego kraju, ale na całym świecie.
PAP: Czy ta rywalizacja Milenium Chrztu Polski z Tysiącleciem Państwa Polskiego może dzisiaj nas czegoś nauczyć?
Prof. Jerzy Eisler: Tak, bo i dzisiaj padają deklaracje, że ta czy inna formacja polityczna jest zwycięska, tak jak w 1966 roku strona partyjno-rządowa ogłosiła, że obóz postępu wygrał. Ale jednak po tych kilkudziesięciu latach widać, że tego obozu postępu już nie ma. To powinna być przestroga także dla współczesnych polityków z ostatniego 25-lecia wolnej Polski. Bo może się niektórym politykom wydawać, że to oni trzymają całą kulę ziemską w swoich rękach i mogą z nią robić co zechcą, obracać ją to w lewo, to w prawo, tymczasem to historia rozstrzygnie, czy kogoś będziemy pamiętać jako pozytywną postać, czy też o tym kimś zapomnimy.
Rozmawiał Norbert Nowotnik
nno/ mjs/ ls/