Małżeństwo Halina i Jerzy Wesołowscy oraz Sabina Irena Czerkies zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Ceremonia wręczenia odznaczeń odbyła się w środę w warszawskim Muzeum POLIN.
Tytuły Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata przyznawane są za ratowanie w czasie II wojny światowej Żydów od zagłady. Od ponad 50 lat przyznaje je Instytut Yad Vashem w Jerozolimie.
„To uznanie całkowitego dobra, które daje nam nadzieję na przyszłość całej ludzkości. W tych ciężkich i mrocznych czasach, kiedy Żydzi byli prześladowani i mordowani, ludzie którzy im pomagali wykazali się nie tylko wielką odwagą, lecz również wyjątkową szlachetnością i humanizmem” - powiedziała podczas środowej uroczystości Ruth Cohen-Dar, wiceambasador Izraela w Polsce.
„W czasach, gdy śmierć czyhała na każdym kroku, ci nieliczni bohaterowie wyciągnęli pomocną dłoń, udzielając prześladowanym szansy na przeżycie. Czynem tym zasłużyli sobie na naszą wdzięczność i szacunek. Pani Czerkies i państwo Wesołowscy byli prawdziwymi bohaterami, od których powinniśmy uczyć się, jak postępować według motta żydowskich mędrców, którzy powtarzali: kto ratuje jedno życie, jakby ratował cały świat” – zaznaczyła.
Sabina Irena Czerkies była katoliczką, jej mąż Jakub – Żydem. Małżeństwo miało dwójkę dzieci, prowadziło w Warszawie sklep z meblami. W okresie niemieckiej okupacji, żydowskie sklepy musiały mieć aryjskich właścicieli, więc zakład przejęła Sabina. Jakub Czerkies trafił do warszawskiego getta, zaraz po jego utworzeniu.
„To uznanie całkowitego dobra, które daje nam nadzieję na przyszłość całej ludzkości. W tych ciężkich i mrocznych czasach, kiedy Żydzi byli prześladowani i mordowani, ludzie którzy im pomagali wykazali się nie tylko wielką odwagą, lecz również wyjątkową szlachetnością i humanizmem” - powiedziała podczas środowej uroczystości Ruth Cohen-Dar, wiceambasador Izraela w Polsce.
Po rozpoczęciu przez Niemców akcji likwidacji getta w lipcu 1942 r. do domu Sabiny Czerkies dotarła dwójka żydowskich dzieci, kuzynów jej męża, Ruth Haberman i Zdzisław Dynlacht. Kobieta zaopiekowała się dwójką dzieci, choć miała na utrzymaniu już dwójkę własnych. W tym czasie jej mąż został wywieziony do obozu zagłady w Treblince. Gdy Sabinę Czerkies zaczęli nękać szmalcownicy, wśród nich agenci gestapo i „granatowi” policjanci, ta zdecydowała się przenieść na prowincję – wraz z dziećmi dotarła do Puław, gdzie została zatrzymana przez gestapo i uwięziona w Lublinie.
Po trzech miesiącach została zwolniona z aresztu za łapówką. W tym czasie dzieci żyły w domu dziecka, zorganizowanym w klasztorze. W czerwcu 1944 r. front zbliżał się do Lublina, a Czerkies została poproszona o zabranie dzieci z klasztoru. Ruth trafiła do domu przyjaciół w Puławach, ze Zdzisławem Sabina powróciła do Warszawy i przeżyła powstanie.
Po zakonczeniu wojny w 1945 r. przekazała Dynlachta i odnalezioną w Domu Dziecka w Pietrolesiu Haberman w ręce Komitetu Żydowskiego. Dzieci wyjechały do Stanów Zjednoczonych, gdzie zostały adoptowane przez żydowską rodzinę. Wiceambasador Izraela wręczyła odznaczenie na ręce Ireneusza Czerkiesa, wnuka Sabiny Czerkies.
W imieniu Ruth Haberman – obecnej na środowej uroczystości – głos zabrała jej córka. „Irena Czerkies przeszmuglowała mnie poza teren getta 20 czerwca 1942 r. Miałam pięć lat i myślałam, że to tylko krótka wizyta. Dwa dni później rozpoczęły się transporty do obozów śmierci. Mój ojciec odwiedzał mnie przez jakiś miesiąc, po czym wizyty się skończyły i nie zobaczyłam go już nigdy. Nie ma słów, którymi mogłabym oddać sprawiedliwość wdzięczności, jaką odczuwam dla Sabiny Ireny Czerkies. Jednak to, co istotne, to nie fakt, że uratowała naszą dwójkę i dwójkę swoich dzieci, ale to, że w mrocznych czasach ucieleśniła najlepsze, co człowiek może dać człowiekowi” – powiedziała w imieniu matki.
Podczas środowej ceremonii uhonorowano także Halinę i Jerzego Wesołowskich - małżeństwo, które w czasie okupacji w Tarnowie zaoferowało schronienie Auguście Mandel. Pracująca przed wojną jako lekarz pediatrii Mandel mieszkała w domu rodziny Wesołowskich aż do czasu, gdy dowiedziała się, że w sąsiedztwie mieszkają dzieci, które niegdyś leczyła i które mogły ją rozpoznać. Wyposażona w aryjskie dokumenty, wyjechała do Krakowa, gdzie – podając się za Polkę – znalazła pracę w szpitalu i gdzie została do końca wojny.
Po wyzwoleniu wyjechała do Francji, następnie do Izraela. Przez cały czas utrzymywała kontakt listowny z rodziną Wesołowskich; także w okresie, gdy między państwami nie było kontaktów dyplomatycznych (1967-1986). Medal i dyplom odebrały dzieci uhonorowanych: Halina Nowina-Konopka i Mariusz Wesołowski.
„W codziennym życiu nie można powiedzieć, że moi rodzice byli przyjaciółmi Żydów” – powiedziała Nowina-Konopka. „Ale kiedy przyszła chwila próby, kiedy trzeba było ratować czyjeś życie nie zawahali się ryzykować swojego i swoich dzieci. Zrobili to po prostu, po polsku nazywamy to +jak należy+. Tego nauczyła moich rodziców wiara, chrześcijaństwo” – przyznała.
„W mojej pamięci jest taka +ciocia+, której już nigdy nie widziałam, ale która przez jakiś czas przebywała w naszym domu (…) Były już przygotowane papiery i miejsce w Krakowie. Następuje trudny moment przeprowadzenia osoby dosyć znanej w Tarnowie przez ulicę pełną Niemców. Moi rodzice zdecydowali się na rzecz, która dla mnie dowodzi ich heroizmu – przebrana za opiekunkę do dzieci pani doktor bierze wózek, w którym siedzę ja – jako rekwizyt maskujący – mój ojciec ubiera płaszcz i kapelusz, po czym prowadzi nas ulicami na dworzec kolejowy, dobre kilka kilometrów. Pani doktor dotarła do Krakowa, przetrwała wojnę” – wspominała. (PAP)
pj/ agz/