"Pracownia krawiecka", "Kapelusze", "Golonka", "Metki, akcydensy, numeracja druków" - amatorskie szyldy otwieranych w latach 90. drobnych przedsiębiorstw zgromadzono na wystawie "Typo Polo" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Ekspozycja jest czynna od środy.
Ekspozycja dokumentuje szyldy i napisy na polskich sklepach i warsztatach z lat 90. "Typografia tamtych czasów jest już częścią historii miejskiej estetyki" - powiedział PAP kurator wystawy w MSN Rene Wawrzkiewicz. "W latach 90. każdy zakładał firmę, handlował, robił reklamę, każdy czuł, że wszystko może" - podkreślił kurator. "A szyld? Nie ma, to się zrobi. To chyba polska cecha, zaradność" - dodaje.
Według kuratora typo polo to wizualne disco polo, "nazywamy tak szyldy, napisy i informacje tworzone w latach 90. (ale także i dziś) przez amatorów bądź półprofesjonalistów".
Władysław Wachnik, warszawski szewc, który sam wykonał szyld do swojego warsztatu, wspomina: "Ręce miałem sprawne, to zrobiłem. Żadna filozofia. Jeśli buty ortopedyczne umiem robić, to i napis potrafię". Jego wypowiedź umieszczono na wystawie pod zdjęciem warsztatu. "Ale co z tego, kiedy dziś nie mam za co żyć? Tacy ludzie jak ja, umierają" - dodał szyldziarz amator.
"Dzisiaj szyldy z lat 90. znikają z Warszawy wraz z ich właścicielami, czynsze w centrum rosną, ludzie chodzą do centrów handlowych i małe sklepy czy warsztaty nie są w stanie się utrzymać" - tłumaczył kurator. Szyldy w latach 90. tworzono wyklejając litery z folii i układając je w napis. Dzisiaj dominować zaczynają szyldy ogólnoświatowych marek, profesjonalnie zaprojektowane, jednak - jak przyznał Wawrzkiewicz - odbierające miastu oryginalność.
Jan Lenarczyk, właściciel sklepu z wyrobami gumowymi i technicznymi, zamówił w latach 90. nowy szyld u niejakiego Matejki, lokalnego artysty. "Tak go wszyscy w okolicy nazywali. Wziął trochę pieniędzy za ten szyld, ale Matejko był artystą w swoim fachu, naprawdę był świetny. Naklejał na szybę szablon z szarego papieru, wycinał na żywo litery i malował. Napis mówił do ludzi" - wspomina właściciel. W MSN prezentowany jest też szyld sklepu Lenarczyka z okresu PRL.
Na wystawie można zobaczyć szyldy z lat 90. i zdjęcia szyldów. Niektóre pochodzą z już nieistniejących przedsiębiorstw, inne z takich, którymi do dziś sklepikarze i drobni rzemieślnicy zachęcają przechodniów. Obiekty pochodzą z Warszawy i innych polskich miast, Rzeszowa, Łodzi, Gdańska.
"Jest to amatorskie, nieprofesjonalne, czasem okropne, ale też pociągające, ma w sobie dużo prostoty. Czasem ci amatorzy robią rzeczy, których profesjonaliści nigdy by nie zrobili, to są wręcz eksperymenty typograficzne, które inspirują profesjonalnych projektantów" - przekonywał kurator.
Amatorskie liternictwo lat 90. jest powielane przez artystów, opracowują oni na podstawie szyldów i napisów cyfrowe fonty, wykorzystywane w rozmaity sposób.
Przykłady użycia amatorskiego liternictwa lat 90. można zobaczyć na wystawie. Cyfry z rozkładu jazdy rzeszowskiego PKS zostały powielone na legginsach, a słynny napis Stoczni Gdańskiej posłużył do wykonania profesjonalnej identyfikacji wizualnej Festiwalu Alternativa odbywającego się właśnie na terenie stoczni w Gdańsku. Grupa projektantów z Wrocławia powieliła z kolei cyfry występujące na starszych modelach wrocławskich tramwajów. Władze miasta zamierzają wykorzystać je do przygotowania spójnej identyfikacji całej komunikacji miejskiej we Wrocławiu.
Wystawę można oglądać w Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy ul. Pańskiej w Warszawie do 15 czerwca. (PAP)
mce/ ls/