To efekt transformacji, że małe fiaty Polacy zamienili na wygodne, duże auta - mówi prezes Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki. Dodaje, że ubocznym efektem otwarcia rynku jest niekontrolowany zalew używanych samochodów. PAP: Co się najbardziej zmieniło w polskiej motoryzacji przez 25 lat?
Wojciech Drzewiecki: Wszystko zależy, na którą cześć motoryzacji popatrzymy. Jeśli chodzi o produkcję samochodów, to od początku lat 90 szybko się rozwinęła. Mieliśmy okresy lepsze i nieco gorsze, niemniej wciąż produkujemy samochody i to wcale nie mało.
Z drugiej strony, w naszym kraju powstało duże centrum produkujące komponenty na potrzeby wielu fabryk europejskich. W tej dziedzinie należymy do liderów. Produkty z naszych zakładów znajdziemy w wielu samochodach, które jeżdżą po drogach UE.
PAP: Inne były też samochody.
Wojciech Drzewiecki: Początek lat 90-tych to zdecydowana dominacja aut z polskich fabryk: fiatów 126 z Bielska-Białej czy też fiatów 125 i polonezów z warszawskiego Żerania. Z czasem rynek zaczął się zmieniać. Na drogach pojawiało się coraz więcej aut zachodnich producentów. A to dlatego, że początek lat 90-tych to był czas budowy infrastruktury dilerskiej. Na naszym rynku pojawiły się przedstawicielstwa poszczególnych marek, powstały sieci partnerów (dilerów), zajmujących się dystrybucją ich produktów. Polska motoryzacja w szybkim tempie zaczęła się zmieniać. Pod koniec roku 1999 r. średnia cena nowego samochodu to 34 tys. zł, a dzisiaj ok. 80 tys. zł. Wtedy kupowaliśmy samochody małe, słabo wyposażone, dziś wolimy auta klasy niższej średniej o zdecydowanie wyższym poziomie wyposażenia. Niestety, wraz z upływem czasu sprzedaż, która powinna utrzymywać się na stosunkowo wysokim poziomie, ponownie zaczęła się zmniejszać.
Wojciech Drzewiecki: Początek lat 90-tych to zdecydowana dominacja aut z polskich fabryk: fiatów 126 z Bielska-Białej czy też fiatów 125 i polonezów z warszawskiego Żerania. Z czasem rynek zaczął się zmieniać. Na drogach pojawiało się coraz więcej aut zachodnich producentów. A to dlatego, że początek lat 90-tych to był czas budowy infrastruktury dilerskiej.
PAP: Dlaczego?
Wojciech Drzewiecki: Lata 90-te to okres świadomej, przemyślanej polityki rządu, nakierowanej na rozwój polskiej gospodarki, to czas tworzenia zachęt dla potencjalnych inwestorów, w tym działań na rzecz szybkiego rozwoju rynku, który jest jednym z czynników decydujących o ewentualnej lokalizacji produkcji w danym miejscu. W efekcie powstało w Polsce wiele zakładów produkujących komponenty i samochody. Większość z nich działa do dziś. Niestety, ten etap zakończył się w roku 1999. Później w branży zapanował lekki chaos. Co chwila zmieniały się przepisy, a rządy raczej reagowały na zachodzące zmiany, niż prowadziły przemyślane działania, będące kontynuacją procesów zapoczątkowanych w połowie lat 90-tych. Wydaje się, iż w podejmowanych decyzjach większą rolę odgrywał aspekt fiskalny, niż czysto gospodarczy.
PAP: Powiedział Pan, że z czasem zaczęliśmy jeździć zachodnimi autami. Jakimi?
Wojciech Drzewiecki: Zmiany zachodziły stopniowo wraz z rozwojem sieci dilerskiej i poszerzaniem oferty producentów, która dostosowana była do naszych możliwości. Na początku częściej wybieraliśmy auta najmniejsze. Dostępność większych była poza możliwościami naszego portfela. Nie mieliśmy też tak dobrze rozwiniętego rynku samochodów używanych. Można przyjąć, że koniec roku 1999 zapoczątkował proces zmian, których efekty obserwujemy obecnie. Skończyła się dominacja samochodów najmniejszych, co w części było pokłosiem walki, jaka toczyła się wówczas o prymat na krajowym rynku między Fiatem a Daewoo. Skończyła się wycieńczeniem obu przeciwników. Fiat co prawda wyszedł z niej zwycięsko, ale już nigdy nie odzyskał pozycji, jaką miał w latach 90-tych. Rok 1999 był ostatnim, kiedy samochodów najmniejszych, typu fiat cinquecento czy daewoo tico, sprzedawano tak dużo, niemal 200 tys. sztuk rocznie, co stanowiło ok. 1/3 wszystkich samochodów kupowanych przez Polaków.
PAP: Czy wejście Polski do Unii Europejskiej zmieniło nasz rynek motoryzacyjny?
Wojciech Drzewiecki: Wywołało rewolucję, bo nastąpiło pełne otwarcie rynku dla samochodów używanych z innych krajów Europy. Stało się tak troszkę na własne życzenie, a trochę w wyniku zmian, które wymusiła UE. Nasi sąsiedzi - Słowacy, Czesi i Węgrzy - w tej materii zachowali nieco większą wstrzemięźliwość. Otwarcie rynku było w zasadzie niekontrolowane, gdyż za nim nie podążały zmiany w systemie kontroli technicznej, nie pojawiła się sprawnie działająca ewidencja pojazdów. Bez większego problemu, każde auto, w dowolnym stanie, mogło zostać sprowadzone i zarejestrowane. Jeżeli w roku 2003 do Polski sprowadzono ledwie 33 tys. samochodów używanych, to w kolejnym roku, tylko w pierwszym miesiącu po wejściu Polski do UE, czyli w maju - sprowadzono ponad 100 tys. aut.
Otwarcie polskich granic skutkowało także zmianami w strukturze rynku. Za relatywnie niewielkie pieniądze, zamiast kupować nowe samochody, klasyfikowane w segmencie aut małych, zaczęliśmy kupować auta używane, większe, lepiej dostosowane do naszych potrzeb. Wśród sprowadzanych samochodów pojawiło się więcej marek uznawanych za premium. Na liście najczęściej sprowadzanych samochodów zalazły się marki: audi, bmw czy mercedes.
PAP: Polacy nadal tak chętnie kupują auta używane?
Wojciech Drzewiecki: Jeżeli spojrzymy na strukturę rynku, to rejestrujemy rocznie ok. 300 tys. nowych aut (w 2013 r. było to 288 tys. samochodów), w tym roku przekroczymy poziom 300 tys. A sprowadzamy ok. 700 tys. samochodów używanych. A oprócz tego mamy jeszcze około 1 miliona aut w obrocie wewnętrznym i to są też samochody używane. Dla porównania w roku 1992 w zarejestrowaliśmy ok. 240 tys. samochodów nowych i około 100 tys. sprowadzonych używanych.
PAP: Kupując auto kierujemy się…
Wojciech Drzewiecki: Funkcjonalnością i poziomem bezpieczeństwa. Poza ceną to czynniki decydujące o naszym wyborze samochodu.
PAP: A ekologia?
Wojciech Drzewiecki: 25 lat temu rynek oferował maluchy, polonezy, syrenki. Dzisiaj ich miejsce zajęła skoda. Na rynku samochodów nowych i używanych, jeżeli weźmiemy pod uwagę całość, króluje volkswagen i jego dwa modele: pasat i golf - to one cieszą się największym popytem.
Wojciech Drzewiecki: Odgrywa zdecydowanie mniejszą rolę, chyba, że mówiąc o ekologii, myślimy o jak najniższym zużyciu paliwa. Na razie, w przeciwieństwie do innych krajów Europy, polskie ustawodawstwo w zasadzie nie dotyka tej materii. Na przykład coraz niższa średnia emisja CO2 wynika ze zmiany oferty producentów, co jest efektem przepisów unijnych. W ciągu ostatnich 10 lat średnie zużycie paliwa spadło na rynku polskim o ok. 13 proc., a moce silników wzrosły o ponad 25 proc., przy czym pojemności silników zmalały o 0,1 litra.
PAP: Czy Polacy mają ulubione marki?
Wojciech Drzewiecki: 25 lat temu rynek oferował maluchy, polonezy, syrenki. Dzisiaj ich miejsce zajęła skoda. Na rynku samochodów nowych i używanych, jeżeli weźmiemy pod uwagę całość, króluje volkswagen i jego dwa modele: pasat i golf - to one cieszą się największym popytem.
PAP: Kim są klienci salonów samochodowych?
Wojciech Drzewiecki: To przede wszystkim instytucje, firmy. Ich zakupy stanowią ponad 60 proc. rynku samochodów nowych. W Polsce notujemy najwyższą dynamikę wzrostu rynku motoryzacyjnego. Niestety, ta poniekąd optymistyczna informacja, nie oddaje rzeczywistego stanu, który lepiej obrazuje tzw. wskaźnik jego chłonności. W tej materii nie mamy się już czym pochwalić. Liczba aut nowych rejestrowanych na 1000 mieszkańców jest jedną z najniższych w Europie. Wskaźnik na poziomie 2,3 auta zarejestrowanego na 1000 mieszkańców daje nam 23 pozycję w Unii. Przed nami znalazły się m.in. Czechy (4,2), Słowacja (3,1) oraz Słowenia (6,9). Średnia unijna wyniosła na koniec pierwszego kwartału bieżącego roku 6,8 auta zarejestrowanego na 1000 mieszkańców.
Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR działa na rynku od ponad 20 lat. Jego działalność obejmuje gromadzenie, analizowanie i udostępnianie danych dotyczących rynku motoryzacyjnego w Polsce. Opracowywane przez instytut raporty oraz analizy wykorzystywane są przez firmy działające na rynku, a także niektóre agendy rządowe. Część informacji znaleźć można w serwisie internetowym www.samar.pl .
Rozmawiała Aneta Oksiuta (PAP)
aop/ amac/