Zdaniem polskich dyplomatów wśród dzieł sztuki zabezpieczonych w Monachium u spadkobiercy niemieckiego marszanda mogą znajdować się eksponaty pochodzące ze zbiorów polskich, zagrabionych przez Niemców dla planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu.
Konsulat RP w Monachium dotarł do listy obejmującej około 120 obrazów skonfiskowanych Hildebrandowi Gurlittowi przez okupacyjne władze amerykańskie po kapitulacji Niemiec w 1945 roku, a następnie zwróconych mu pięć lat później. Handlarz sztuki przekonał Amerykanów, że był ze względu na pochodzenie żydowskie prześladowany przez nazistów.
Podczas przesłuchań niemiecki marszand zeznał, że do wyznaczonych mu przez władze III Rzeszy zadań należało kompletowanie dzieł sztuki dla traktowanej przez Hitlera priorytetowo placówki w Linzu, który miał się stać stolicą kulturalną hitlerowskiego imperium. Wśród zagrabionych w tym celu w okupowanej Europie dzieł sztuki miały znajdować się także rysunki i obrazy pochodzące ze zbiorów Lubomirskich i Lanckorońskich.
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta znaleziono unikalną kolekcję 1406 obrazów, zawierającą nieznane prace twórców modernizmu klasycznego, a także dzieła pochodzące z wcześniejszych epok. Były wśród nich dzieła Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa. Media szacują ich wartość na 1 mld euro.
Jak powiedziała PAP w środę konsul generalna RP w Monachium Justyna Lewańska, z dokumentów amerykańskich wynika, że odbierając z magazynu w Wiesbaden zarekwirowane mu wcześniej obrazy, Gurlitt wykazywał "wielkie zainteresowanie" znajdującymi się tam zbiorami ze Szczecina - miasta, które po 1945 roku znalazło się w granicach państwa polskiego.
Zdaniem Lewańskiej niektóre obrazy zakwestionowane w mieszkaniu Corneliusa Gurlitta, syna Hildebranda, pokazane przez prokuraturę podczas konferencji prasowej tydzień temu w Augsburgu, mogły pochodzić ze zbiorów przeznaczonych do muzeum w Linzu. Za prawdopodobne uznała, że wśród przejętych przez władze zbiorów mogą znajdować się też dzieła sztuki pochodzące z terenów okupowanej Polski.
Prokuratura pokazała dziennikarzom jedynie kilka zdjęć zarekwirowanych obrazów, tłumacząc się dobrem śledztwa. Pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej rząd w Berlinie zapowiedział, że będzie systematycznie publikował w internecie wszystkie obrazy, których pochodzenie nie jest wyjaśnione.
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta znaleziono unikalną kolekcję 1406 obrazów, zawierającą nieznane prace twórców modernizmu klasycznego, a także dzieła pochodzące z wcześniejszych epok. Były wśród nich dzieła Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa. Media szacują ich wartość na 1 mld euro.
79-letni mężczyzna odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki Hildebrandzie Gurlitcie, który na polecenie władz III Rzeszy sprzedawał za granicę dzieła uznane przez nazistów za przejaw sztuki "zdegenerowanej i narodowo obcej", usunięte jako szkodliwe z muzeów lub skonfiskowane czy też odkupione po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli.
Nie jest wykluczone, że kolekcja zagrabionej sztuki składała się z jeszcze większej liczby eksponatów. Policja zabezpieczyła w sobotę 22 płótna u szwagra Corneliusa Gurlitta, Nikolausa Fraessle, w Kornwestheim pod Stuttgartem. Obecnie badane jest pochodzenie tych obrazów.
Służby celne wpadły na trop kolekcji obrazów przypadkiem, znajdując trzy lata temu u Gurlitta podczas rutynowej kontroli w pociągu relacji Szwajcaria-Niemcy dużą sumę pieniędzy niewiadomego pochodzenia. Podczas rewizji w jego mieszkaniu w lutym 2012 roku funkcjonariusze znaleźli kolekcję. Niepracujący i nieotrzymujący emerytury mężczyzna utrzymywał się z wyprzedaży zbiorów na aukcjach. Władze niemieckie ponad półtora roku utrzymywały fakt istnienia zbiorów w tajemnicy, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/