Do jesieni potrwają prace porządkowe na terenie byłego nazistowskiego obozu Płaszów w Krakowie. Koszt robót to ok. 230 tys. zł, z czego 45 proc. pokryje Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa (SKOZK) - poinformował PAP realizator.
W ramach tegorocznych prac nowy wygląd zyska plac apelowy, którego powierzchnia zostanie wysypana grysem. Obecnie plac pokrywa geowłóknina (specjalny materiał wykonany z włókien stabilizacyjnych i ochronny pod ścieżki, kostki brukowe, powierzchnie ogrodowe itp.) i żwir. Koszt nowej powierzchni to prawie 160 tys. zł. - podała Joanna Piekarz z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu (ZIKiT), który realizuje projekt w porozumieniu z Gminą Wyznaniową Żydowską w Krakowie.
Oprócz nowej powierzchni placu apelowego teren dawnego obozu (ok. 60 ha) zostanie oczyszczony z zarastających go traw i krzewów. Do usunięcia roślin posłuży specjalny środek chemiczny, który zniszczy je z korzeniami. Koszt prac zieleniarskich to 75 tys. zł.
Celem robót jest przywracanie pamięci poległym więźniom, zwłaszcza tym, których prochy hitlerowcy rozsypali pod koniec wojny na terenie obozu.
Jeszcze kilka lat temu - wyjaśniał PAP dyrektor biura SKOZK Maciej Wilamowski - teren obozu, który jest wpisany do rejestru zabytków i jest mogiłą ofiar nazizmu, był dla potencjalnych zwiedzających, a także dla wielu krakowian, całkowicie anonimowy. Niektórzy nawet traktowali ten obszar jako jedną z wielu łąk miejskich, miejsce rekreacji" - zwrócił uwagę przedstawiciel SKOZK.
Jak dodał, prace, jakie w Płaszowie wkrótce się rozpoczną, są jedynym sposobem uporządkowania i wyróżnienia układu dawnego obozu. "Na powierzchni terenu hitlerowcy rozsypali prochy spalonych ciał ofiar, kiedy, w końcowej fazie wojny, zacierali ślady po popełnionych zbrodniach. Przepisy wyznaniowe zabraniają ingerencji w warstwy ziemi zawierającej pochówki" - zauważył Wilamowski.
Na utrzymaniu terenu w stanie godnym jego historii zależy szczególnie Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie. „Nie chcę tu żydolandu, ale autentycznego miejsca pamięci. Nie zależy mi, by teren ten był piękny, ale aby był autentycznym miejscem pamięci poległych tu" - powiedział PAP przewodniczący gminy żydowskiej Tadeusz Jakubowicz.
Na utrzymaniu terenu w stanie godnym jego historii zależy szczególnie Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie. „Nie chcę tu żydolandu, ale autentycznego miejsca pamięci. Nie zależy mi, by teren ten był piękny, ale aby był autentycznym miejscem pamięci poległych tu" - powiedział PAP przewodniczący gminy żydowskiej Tadeusz Jakubowicz.
Wyznał również, że jego wielkim marzeniem jest zagospodarować Szary Dom, dawny karcer, mieszczący się na terenie dawnego obozu. „Chciałbym, aby utworzyć tutaj izbę pamięci. Mieściłyby się w niej fotografie i publikacje. Centralne miejsce zajmowałoby zdjęcie Mietka Pempera" - mówił przewodniczący gminy żydowskiej. Pemper był więźniem, tłumaczem i stenografem w obozie płaszowskim, pracował dla komendanta tego obozu - Amona Goetha. Pemper przekazał Oskarowi Schindlerowi informacje o planowanej zagładzie Żydów i w ten sposób pomógł mu ich ocalić.
Obóz koncentracyjny Płaszów powstawał stopniowo od grudnia 1942 r., kiedy na terenie dwóch cmentarzy żydowskich, znajdujących się na przedmieściach ówczesnego Krakowa, Niemcy założyli obóz pracy przymusowej dla Żydów. W lutym 1943 r. został on przemianowany na obóz pracy także dla osób innych narodowości. Obiekt stale powiększano, z 5 ha rozrósł się do 80 ha.
Samodzielnym obozem koncentracyjnym (wcześniej należał do obozu koncentracyjnego w Majdanku) stał się od kwietnia 1944 r. Jego więźniami byli Polacy, Żydzi, Węgrzy, Cyganie, Włosi, Rumuni i sporadycznie osoby innych narodowości - łącznie więziono tam około 150 tys. osób. Zbliżanie się do Krakowa armii sowieckiej w styczniu 1945 r. zmusiło hitlerowców do likwidacji obozu. Część więźniów wywieziono do innych obozów koncentracyjnych, a resztę zamordowano. Dziś na jego terenie znajdują się dwa cmentarze. (PAP)
bko/ dym/