Uderzenia w bęben, zwany tarabanem lub barabanem, oznajmiają od północy w Wielką Sobotę mieszkańcom Iłży (Mazowieckie), Wielopola Skrzyńskiego (Podkarpackie), Iwanisk (Świętokrzyskie) wieść o zmartwychwstaniu Chrystusa.
Wiernym przypomina się w ten sposób o zbliżającej się rezurekcji - pierwszej mszy świętej, odprawianej w Kościele katolickim z okazji uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego.
Etnograf z Muzeum Wsi Radomskiej dr Justyna Górska-Streicher, podkreśliła, że zwyczaj bicia w bęben przed rezurekcją był niegdyś powszechny w wielu regionach, ale tylko w kilku przetrwał do tej pory.
„Msza rezurekcyjna odbywała się niegdyś w godzinach nocnych. Po obowiązującej w Wielkim Tygodniu ciszy, należało przypomnieć wiernym o zbliżającej się rezurekcji; stąd zwyczaj nawoływania ludzi poprzez terkotanie kołatkami, podzwanianie dzwonkami czy wreszcie poprzez bicie w bęben” – wyjaśniła Górska-Streicher.
Na Mazowszu zwyczaj barabanienia przetrwał w Iłży k. Radomia. Baraban pochodzi prawdopodobnie z XVII wieku. We wnętrzu instrumentu są cyfry, które prawdopodobnie wskazują rok powstania - 1638 lub 1683. Bęben przechowywany jest w kościele Najświętszej Maryi Panny w Iłży. Wydawany jest raz w roku – specjalnej grupie barabaniarzy, tworzonej przez 11 mężczyzn, zasłużonych dla Iłży lub cieszących się w mieście szacunkiem.
Tradycyjnie bębnienie rozpoczyna się w Wielką Sobotę o północy przy kościele farnym. Orkiestra chodzi od domu do domu i bębni w baraban. Przed samą rezurekcją barabaniarze grają przy drzwiach iłżeckiego kościoła. Dawniej barabanieniu towarzyszyły liczne psikusy np. zdejmowano gospodarzom furtki czy wyciągano sztachety z płotów. Teraz gospodarze wychodzą przed dom i dziękują za przypomnienie o zmartwychwstaniu Chrystusa.
Na Mazowszu zwyczaj barabanienia przetrwał w Iłży k. Radomia. Baraban pochodzi prawdopodobnie z XVII w. We wnętrzu instrumentu są cyfry, które prawdopodobnie wskazują rok powstania - 1638 lub 1683. Bęben przechowywany jest w kościele Najświętszej Maryi Panny w Iłży. Wydawany jest raz w roku – specjalnej grupie barabaniarzy, tworzonej przez 11 mężczyzn, zasłużonych dla Iłży lub cieszących się w mieście szacunkiem.
W Iwaniskach (Świętokrzyskie) wieść o zmartwychwstaniu oznajmiają od północy w Wielką Sobotę uderzenia w taraban - duży bęben, od pokoleń przechowywany w tutejszej remizie.
Bęben zostaje wniesiony do miejscowego kościoła - gdzie będzie trwało czuwanie przy grobie Jezusa - na kilka minut przed północą. O północy rozpoczyna się kilkunastominutowy koncert najbardziej doświadczonego dobosza - najczęściej strażaka-ochotnika. Strażacy jeszcze przez godzinę będą wybijali na tarabanie specjalny rytm.
Później pójdą bębnić przed plebanią, aby obudzić księdza. Następnie młodzi kawalerowie wyruszają ulicami miasteczka, gdzie przed domami panien, grają do białego rana. Gospodarze zapraszają tarabaniarzy na poczęstunek, w trakcie którego wszyscy składają sobie świąteczne życzenia.
Bęben jest używany również podczas najbardziej doniosłych momentów pierwszej świątecznej mszy – rezurekcji.
Taraban przygotowuje się na trzy miesiące przez Wielkanocą. Jak powiedział PAP komendant gminny miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej Ryszard Bednarski, w tym roku zmieniono pokrywającą instrument skórę – renowacja bębna jest potrzeba, aby wydobyć z niego jak najlepszy dźwięk.
„Z każdym rokiem jest coraz mniej chętnych do tarabanienia, ale staramy się zachęcać najmłodszych by utrzymywali tradycję. Znakiem czasu jest także fakt, że taraban jest wożony różnymi pojazdami – kiedy ja byłem młody, z kilkoma kolegami nosiliśmy ciężki instrument na rękach” – opowiadał Bednarski.
Tradycja wielkanocnego bębnienia w Iwaniskach znana jest od niepamiętnych czasów. Z pewnością zwyczaj był podtrzymywany w okresie II wojny światowej i w czasie stanu wojennego. Wówczas na użycie tarabanu potrzebne były specjalne zezwolenia władz.
Meus - tak mieszkańcy Wielopola Skrzyńskiego (Podkarpackie) nazywają zwyczaj uderzenia w turecki bęben i zwoływania na rezurekcję w Wielką Niedzielę. Tradycja ta nawiązuje do powrotu króla Jana III Sobieskiego spod Wiednia.
Jak wyjaśnił PAP kierownik Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie Damian Drąg choć mieszkańcy nazywają ten zwyczaj Meus, to jego prawdziwa nazwa brzmi Emaus. Jako słowo obce, niezrozumiałe zostało dawno temu przez niewykształconych ludzi przekręcone i właśnie w takiej zmienionej formie przetrwało do dziś.
Chodzi o zwyczaj nawiązujący – według miejscowych podań - do powrotu Jana III Sobieskiego do kraju po zwycięskiej Odsieczy Wiedeńskiej. Król miał ofiarować mieszkańcom Wielopola bęben turecki, zwany tarabanem. Na pamiątkę tego wydarzenia każdego roku dobosz idąc przez miejscowość w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną uderza w taraban i budzi wiernych na rezurekcję. W czasie obchodzenia wsi śpiewane są pieśni o zmartwychwstaniu.
Według zapewnień dyrektora Domu Kultury w Wielopolu, Marcina Świerada badania potwierdziły, że bęben, w który dobosz każdego roku uderza jest oryginalny, turecki. Jednak ofiarowały go wojska Sobieskiego w podzięce za gościnę, a nie sam władca. Historycy bowiem wykluczyli, by Sobieski wracał przez Wielopole Skrzyńskie.
Tarabanienie słychać także w czasie mszy rezurekcyjnej, m.in. na jej rozpoczęcie, przed ewangelią, w czasie podniesienia i udzielania komunii. Uderzenia w bęben zwołują mieszkańców Wielopola Skrzyńskiego jeszcze kilka godzin później na uroczystości poświęcone patronce morowego powietrza, świętej Rozalii Pustelnicy oraz ofiarom epidemii cholery, które w XIX wieku wielokrotnie nawiedzały rejon Wielopola.
Przy dźwiękach bębna wierni idą w uroczystej procesji do figury św. Jana Nepomucena, stojącej przy tzw. królewskiej drodze, czyli na dawnym trakcie wiodącym do Wielopola, oraz na cmentarz ofiar epidemii cholery. Przy figurze oraz na cmentarzu każdy, kto zechce, może uderzyć w bęben, co ma zapewnić mu zdrowie przez cały rok. (PAP)
ilp/ ban/ api/ pz/