Nominacje do Oscara dla polskich filmów dokumentalnych to potwierdzenie światowej pozycji polskiego dokumentu - uważa reżyser-dokumentalista Jacek Bławut. Jego zdaniem, choć "Joanna" i "Nasza klątwa" statuetki nie dostały, to "jakby ją dostały".
Bławut, pod którego opieką artystyczną powstała "Joanna", zapowiada, że następny film jej autorki Anety Kopacz będzie jeszcze mocniejszy. Zauważa też cechy wspólne "Joanny" i nagrodzonej Oscarem "Idy" Pawła Pawlikowskiego.
"Nie dostaliśmy Oscara za film dokumentalny, na który bardzo liczyliśmy, ale przecież i tak nominacje to olbrzymi sukces. Nie mam wątpliwości, że wydarzyła się rzecz wspaniała - mówimy o filmach dokumentalnych, świat o nich usłyszał. Dla polskiego dokumentu to wielkie, piękne dni. Nie dostaliśmy Oscara w tej kategorii, ale czuję się tak jakbyśmy go dostali" - powiedział PAP Bławut.
Według niego, w kraju doskonale zdajemy sobie sprawę z potencjału polskiego filmu dokumentalnego. "Jest on olbrzymi. Mamy szkołę filmową w Łodzi, mamy wspaniałych młodych filmowców, o których będzie niedługo słychać. Mamy Studio Munka, które daje szanse na debiuty - mieliśmy dwa filmy w konkursie w Sundance; to niebywały sukces. Mamy Szkołę Wajdy, która co roku udowadnia, że dokument ma wielką siłę. Filmy ze szkoły podróżują po całym świecie zdobywając wielkie sukcesy. PISF też wspiera dokumenty, bez tego wsparcia nie powstawałyby one" - ocenił reżyser.
Jacek Bławut: Nie dostaliśmy Oscara za film dokumentalny, na który bardzo liczyliśmy, ale przecież i tak nominacje to olbrzymi sukces. Nie mam wątpliwości, że wydarzyła się rzecz wspaniała - mówimy o filmach dokumentalnych, świat o nich usłyszał. Dla polskiego dokumentu to wielkie, piękne dni.
Zauważył, że praktycznie nie ma europejskich, amerykańskich, czy światowych festiwali, gdzie polskie filmy nie zdobywałyby nagród, tylko może za mało o tym mówimy. "Sława, pozycja polskiego kina opiera się głównie na filmie dokumentalnym" - zaznaczył.
Zdaniem Bławuta nominacja do Oscara z jednej strony będzie ułatwiać młodym twórcom pracę nad ich nowymi filmami, z drugiej strony na pewno będzie im trudniej. "Z jednej strony jak nie wspierać reżysera, który miał nominację do Oscara, to otwiera oczywistą drogę do kolejnego filmu. Z drugiej strony, wobec takiego twórcy wymagania i oczekiwania są zawsze większe, jest większa presja. Wszyscy będą mieli uwagę skoncentrowaną na jego kolejnym filmie" - powiedział.
"Ja też czekam z ciekawością na następny film Anety. Wiem już, co kombinuje, bo mi opowiadała. To będzie trudny temat, wymagający niezwykłej subtelności i takiej skromności w opowiadaniu. To będzie bardzo silny temat, nie wiem, czy nie mocniejszy od poruszonego w +Joannie+" - ocenił.
Jak mówił, w mocnych, silnych tematach tkwi niebezpieczeństwo. "Ich pozorna łatwość jest bardzo groźna, jeśli nie znajdzie się w nich czegoś głębokiego. Silny główny temat powinien być pretekstem do zajrzenia w rzeczy, tematy, których w pierwszej chwili nie widzimy, które są ukryte. Dopiero, gdy się zagląda w te najmniejsze, ukryte drobinki, wtedy się udaje. Aneta to potrafi, ma tę cechę w sobie, jest jej to bliskie" - zaznaczył.
Jego zdaniem podobnie jest z nagrodzoną "Idą". "Tu też jest wielki temat, w którym są drobne ludzkie sprawy. Myślę, że właśnie to zostało w nim zauważone, to właśnie to ujęło w nim wszystkich" - ocenił. (PAP)
dsr/ agz/